Funkcja fantazji

Fragment książki Paolo Gulisano "Tolkien Mit i Łaska":

Pierwszym krokiem w tym kierunku jest według Tolkiena wyjście od rzeczywistości, od jej oczywistych znaczeń i poddanie jej procesowi „subkreacji”. W marcu 1939 roku wygłaszał on odczyt na temat opowieści fantastycznych fantastycznych St.Andrews, w Szkocji. Tekst tego niezwykłego wykładu stał się potem esejem On Fairy Stories ( przełożonym na polski jako O baśniach. Domaga się w nim „wtórnie stwarzającej” fantazji jako ludzkiego prawa: „tworzymy na swą własną miarę i na swój własny wtórny sposób, ponieważ sami zostaliśmy stworzeni, i to na obraz i podobieństwo naszego Stwórcy”. Wyobraźnia jest środkiem do odzyskania świeżości widzenia rzeczy, należy ją aplikować jako lekarstwo na oczywistość, oczywistość jaką mamy do czynienia w życiu codziennym.
Fantazja – a zatem i opowiadanie fantastyczne – ma dla Tolkiena trojaką funkcję : wyzdrowienia, ucieczki i pocieszenia.

Wyzdrowienie, albo trwały powrót do zdrowia, polega dla profesora z Oksfordu na „widzeniu rzeczy takimi, jakimi przeznaczone jest(by było) nam je widzieć”. Sam Tolkien deklarował, że nie chce odbierać chleba filozofom, objaśniając samemu własne tezy, woląc chestertonowską drogę imaginarium, paradoksu i zamglonych obrazów, w celu uwolnienia nas od różnych świecidełek, które w zwykłym życiu, zasłaniają nam oblicze prawdy. We Władcy Pierścieni, w rozstrzygającej chwili, kiedy zostaje pojęta decyzja o wyprawie na Górę Przeznaczenia i gdy gromadzi się Drużyna Pierścienia, Gandalf obwiesza:

Mądrość każe ugiąć się przed koniecznością, jeśli po rozważeniu wszystkich innych dróg ta jedna okazuje się nieuchronna, jakkolwiek może się to wydać szaleństwem komuś, kto łudzi się zwodniczą nadzieją. A więc niech szaleństwo posłuży nam za płaszcz i osłoni nas przed wzrokiem Nieprzyjaciela! On bowiem jest bardzo mądry i waży każde źdźbło na szalach swojej chytrości. Nie zna jednak innej miary jak żądza władzy i wedle niej sądzi wszystkie serca. Do jego umysłu nie znajdzie dostępu myśl, że ktoś odrzuca pokusę władzy i że mając w ręku Pierścień, dąży do jego zniszczenia. Jeśli do tego będziemy zdążali, zmylimy rachuby Saurona.

Paradoks (powierzenia ogromnego przedsięwzięcia, na które nie poważyli się nawet czarodzieje i rycerze, małym i kruchym hobbistom) i szaleństwo (odrzucenia pokusy władzy i przyjemności by postępować droga ofiary i wyrzeczenia, wbrew powierzchownej racjonalnej logice) są zatem charakterystycznymi cechami uzdrawiającej i krzepiącej fantazji, która pozwala na ucieczkę z więzienia egzystencji pełnej formalizmu, konwencji, uwarunkowań i kłamstw.
O ile chodzi o trzeci cel opowieści fantastycznej(pocieszenie), także tu Tolkien wnosi głębokie zmiany do ustalonej już od dawna koncepcji prozy realistycznej. Na pewno zaś koncepcji powieści awanturniczej, charakteryzującej się brakiem ostatecznego celu, do którego zdąża przyczynowo- skutkowy ciąg wydarzeń oraz nieobecnością pierwiastka sprawiedliwości, a zatem wymiaru moralnego opowieści. Tolkien podejmując w swoich pismach myśl Chestertona na temat ostatecznego celu, do którego zmierza opowieść powiadał, że dzieci „ są niewinne i kochają sprawiedliwość, podczas gdy większość z nas, dorosłych, jest niegodziwa i dlatego wolimy miłosierdzie”. Dlatego dzieci – i ci, którzy mają dziecięce serca – uwielbiają opowieści, które zamykają się „szczęśliwym zakończeniem”. Na ten użytek Tolkien wprowadza pojęcie „eukatastrofy” (eukatastrophe – gr. ‘szczęśliwe zakończenie’). Opowieść eukatastroficzna, czyli zawierająca sąd moralny nad wydarzeniami oraz szczęśliwe zakończenie jest formą właściwą baśni i stanowi o jej najwyższej funkcji.
„Gdy w takiej baśni nadchodzi nagły zwrot akcji, doświadczamy przeszywającej radości, serdecznego pragnienia, które na moment wykracza poza ramy opowieści, rozrywa jej sieć i wpuszcza oślepiający promień światła”. Jest to radość „przeszywająca jak ból” – mówi Tolkien, obecna pomimo smutku i upadku, które SA niezbędne dla radości ocalenia, przeczącego (w obliczu tak wielu dowodów) końcowej powszechnej klęsce”.

Taka jest wlaśnie trojaka funkcja baśni i opowieści fantastycznej, respektuje ją w pełni każde dzieło Tolkiena. Budzi to irytację krytyków, którzy uważają za denerwujące owo składanie mozaiki różnych opowieści zmierzających ostatecznie do jednego znaczenia, do końca, który wbrew pozorom jest zawsze szczęśliwy, okazuje się wypełnieniem losu poszczególnych postaci lub wynika wprost z ciągu wydarzeń. To Tolkienowska oryginalność wobec fabuły dawnych sag, które tak kochał i tak dogłębnie poznał, czy wobec innych autorów prozy fantastycznej.

Radość, którą Tolkien uznał za cechę charakterystyczną prawdziwej opowieści fantastycznej, zasługuje na uważniejsze rozpatrzenie: eukatastrofa, która jest czymś więcej niż tak zwane „szczęśliwe zakończenie” tradycyjnych baśni, przedstawia daleki odblask, echo evangelium w świecie rzeczywistym. W eseju o opowieściach fantastycznych Tolkien, podejmuje raz jeszcze temat owej nocnej rozmowy, która poruszyła serce nieprzyjaciela Lewisa, napisał:

Ośmielę się rzec, że gdy przyglądałem się historii chrześcijaństwa od tej strony, od dawna już przeczuwałem( a było to radosne przeczucie), iż Bóg odkupił swe zepsute tworzące stworzenia w sposób odpowiedni do ich natury, a więc i do tego jej aspektu, którym jest zdolność tworzenia. Ewangelia to przecież baśń albo raczej wzniosła opowieść, która jest samą istotą baśni. Mówi o wielu cudach osobliwie artystycznych, pięknych i poruszających: „mitycznych” w swej doskonałości i pełni. Pośród tych cudów znajdzie się i owa największa, najpełniejsza eukatastrophe, jaką można sobie wyobrazić. Baśń ta wtargnęła w historię i świat pierwotny. Pragnienia i aspiracje twórcze wypełniły się jako Stworzenie; narodziny Chrystusa to eukatastrophe historii człowieka. Zmartwychwstanie zaś – eukatastrophe historii Wcielenia. Opowieść zaczyna się i kończy radością. Odznacza się też górująca nad innymi historiami „wewnętrzną spójnością cechującą rzeczywistość”. Nigdy nie pojawiła się żadna opowieść, którą człowiek tak bardzo pragnąłby widzieć jako prawdziwą, i żadna, której prawdziwość uznałoby tak wielu sceptyków. Jej artyzm nosi najbardziej przekonujące piętno pierwotnej sztuki – aktu stworzenia. Odrzucenie jej prowadzi do smutku, albo do gniewu.

Tolkien objaśnia nam znaczenie tego, czym jest „gloria- radość chrześcijanina ”.

Sztuce nadano wymiar prawdy. Bóg jest Panem aniołów i ludzi, i elfów. Legenda i historia spotkały się i zlały w jedno(…)Ewangelia nie zniosła legend, ale je uświęciła.(…)
Chrześcijanin ciągle jeszcze musi pracować, trudząc swe mięśnie i umysł, musi cierpieć, mieć nadzieję i umierać, ale już teraz dana jest mu świadomość, że jego zamiłowania i zdolności mają jakiś cel, który może być odkupiony. Tak wielka jest obfitość, którą mu zaoferowano, że ledwo ośmiela się przypuszczać, iż poprzez fantazję umożliwiono mu współuczestniczenie w rozwoju listowia z drzewa opowieści i w wielorakim ubogacaniu stworzenia. Wszystkie opowieści mogą się sprawdzić, jednak gdy w końcu zostaną odkupione, będą tak podobne do form, jakie im nadaliśmy, a jednocześnie tak od nich odmienne, jak i odkupiony człowiek będzie i podobny, i odmienny od upadłego człowieka, którego znamy.

Tolkien odpowiedział zatem na pradawną potrzebę: fantazji, wyobraźni, mitu nie rozumiał jako oddalenia od rzeczywistości, ale jako poszukiwanie. Zatem warto przyjrzeć się korzeniom i opowiedzieć historię tego niezwykłego człowieka, największego z bardów XX wieku.

Archiwum ABCNET 2002-2010