10. Michael Novak - BIEDNI W AMERYCE ŁACIŃSKIEJ: PRZEDSIĘBIORCY, NIE PROLETARIUSZE

ZA GRANICĄ ...

Michael Novak

BIEDNI W AMERYCE ŁACIŃSKIEJ

PRZEDSIĘBIORCY, NIE PROLETARIUSZE

Wielką dyskusję jaka toczy się wśród katolików latynoskich symbolizuje spór Gustavo contra Hernando.

Guvstavo Gutierrez, wrażliwy i inteligentny ksiądz z Limy, stolicy Peru, jest ojcem teologii wyzwolenia. W swoich wczesnych pismach (Teologia Wyzwolenia, 1971) bardziej niż w późniejszych twierdził, iż "walka klasowa" w Ameryce Łacińskiej jest faktem. Posługiwał się szeroko "analizą marksistowską" i co za tym idzie przypisał biednym w Ameryce Łacińskiej - którym bardzo chciał pomóc - rolę "proletariatu".

Hernando de Soto również pochodzi z Limy. Ten były uczeń Gustavo jest ekonomistą, nie ideologiem. Również pragnie pomóc biednym i ostatnio napisał o nich książkę, która stała się w Peru bestsellerem - „El otro sendero” (Inna ścieżka). Po wnikliwych studiach Hernando doszedł do wniosku, że 64% ubogich w Limie to wcale nie robotnicy fabryczni ani najemni "proletariusze", lecz drobni przedsiębiorcy, właściciele tysięcy sklepików, interesów, punktów usługowych i miejsc pracy.

Jeśli chcesz pomóc biednym, powiada Gustavo, musisz pomóc proletariuszom odnieść zwycięstwo w walce klasowej. Jeśli chcesz pomóc biednym, powiada Hernando, musisz pomóc drobnym przedsiębiorcom, którzy stanowią dwie trzecie ubogich, podczas gdy proletariusze zaledwie 14%. Przedsiębiorców jest wśród biednych przeszło cztery razy więcej.

Jest zrozumiałe, że "markistowska analiza" Gustavo z konieczności musi prowadzić do socjalizmu z całym jego niedostatkiem, kolejkami, skoszarowaniem i brakiem wolności, ze wszystkim co socjalizm do tej pory wytworzył w takiej obfitości.

Toteż nic dziwnego, że Hernando ma na myśli rewolucję innego rodzaju. Chce obalić feudalno-merkantylistyczny ustrój społeczny, jaki panował i do dziś panuje w Ameryce Łacińskiej. Większość biednych przedsiębiorców jest zmuszona pracować na czarno, mówi Hernando. Obowiązujące ustawodawstwo nie pozwala im zalegalizować działalności, ani uzyskać licencji. Nie mogą legalnie dostać kredytu. Są skazani na płacenie lichwiarskich, czarnorynkowych procentów, na życie w ciągłym strachu przed wymiarem sprawiedliwości, który broni interesów od dawna urządzonych starych rodzin. Drobni przedsiębiorcy nie mogą nawet zdobyć tytułów własności swoich ziem, domów czy sklepów. Na każdym kroku ogranicza ich z górą pół miliona przepisów prawnych, z których 99% jest dziełem nie wybranych przez nikogo biurokratów.

Peruwiańscy marksiści zaczęli przysłuchiwać się temu, co mówi Hernando. Ma za sobą biednych. Przemawia w ich imieniu. Ekonomię peruwiańską (i latynoską) rozumie lepiej niż marksiści, którzy nie mogą odrzucić podawanych przez niego faktów. Nie mogą też mu odmówić talentu w organizowaniu "nielegalnych" (czy "nieformalnych", jak ich woli nazywać) i w bronieniu ich rzeczywistych interesów.

95% zdezelowanych samochodów, taksówek, ciężarówek i autobusów, które służą w Limie za środki transportu publicznego, dostarczają nie legalni. Zainwestowali w nie ponad miliard dolarów. 50 domów budowlanych w Limie budują nielegalni (bez legalnego tytułu własności placów). Wzniesione przez nielegalnych domy niskoczynszowe wartości 8,7 mld, $ to 47 razy więcej niż to, co zbudowało państwo. Bez nielegalnych życie gospodarcze Peru by zamarło.

Polityczne elity marksistowskie, oskarża Hernando, są dziś w zmowie ze starymi elitami, wyłączając nielegalnych spod opieki prawa. Ale i tak nielegalni odnoszą sukcesy.

Pomyślcie tylko, mówi Hernando z błyskiem w oku, czego by dokonali, gdyby prawo ich chroniło, gdyby mogli uzyskać legalne tytuły własności, kredyty, licencje, ubezpieczenie i inne udogodnienia normalne w krajach o wolnej gospodarce. Peru by rozkwitło, gdyby nastąpiła rewolucja gospodarcza dopuszczająca wolną gospodarkę, zamiast ją tłumić.

Słynny pisarz peruwiański Mario Vargas Liosa napisał we wstępie do „Innej ścieżki”, że Hernando de Soto "broni programu przeobrażenia społeczeństwa równie głębokiego jak ten, którego pragną najbardziej radykalni ideolodzy. Wzywa do wyrwania z korzeniami starej tradycji, która z powodu inercji, łapczywości i ślepoty elit politycznych stopiła się w jedno z instytucjami, zwyczajami i tradycjami państwowymi.

"Ale rewolucja analizowana w tej książce bynajmniej nie jest utopią" - kontynuuje wielki pisarz. "To prawdziwy przełom, który stał się rzeczywistością za sprawą całej armii ofiar istniejącego systemu: zbuntowawszy się przeciwko niemu w imię prawa do pracy i do życia, odkryli korzyści płynące z wolności.

Nie zdziwi was zapewne, że ze względu na rewolucyjną krytykę, jakiej Hernando poddał elity zarówno prawicowe jak lewicowe, jego życie jest zagrożone. Musi się "zabezpieczać".

Wyzwolenie obiecywane przez socjalizm jak dotąd nigdzie nikogo naprawdę nie wyzwoliło: ani w Polsce, ani w Bułgarii, ani w Chinach, ani na Kubie. Natomiast wszędzie tam, gdzie nastąpiła proponowana przez Hernando rewolucja liberalna, przeważająca większość ubogich szybko uwolniła się od nędzy.

Kto zatem zwycięży w wielkim sporze? Gustavo czy Hernando? Los biednych przedsiębiorców od tego zależy.

Żywię głęboką nadzieję, że któregoś dnia Gustavo i Hernando podadzą sobie ręce. Jedynym skutecznym wyzwoleniem dla biednych jest zbudowanie liberalnego społeczeństwa, w którym panuje wolność sumienia i kultury. Biedni rozpaczliwie oczekują takiego wyzwolenia. I coraz częściej sami do niego doprowadzają.

Artykuł przedrukowujemy za "Konfronracjami" nr 9, pod red Ireny Lasoty.

Autor publikacji
Orientacja na prawo 1986-1992