4. JAKUB RYBARSKI - CZY BĘDZIE LEPIEJ?

Jakub Rybarski

Zanim dam odpowiedź na to pytanie, pozwolę sobie przedstawić obraz Polski za 10 – 15 lat. Otóż zapewne bez większych kłopotów będzie wówczas można kupić mydło i pastę do zębów i proszek do prania. W sklepach z butami będą buty, czasami nawet z importu. Sklepy spożywcze nie będą puste – na półkach będzie stał makaron, płatki owsiane, różnorakie konserwy, zupy w proszku itp. Bez kartek będziemy mogli kupić mąkę i cukier. Kupno skarpet czy rajstopy, a może nawet papieru toaletowego i waty nie będzie, przy odrobinie szczęścia, nastręczało większych kłopotów. Nabycie lodówki i pralki nie będzie wymagało codziennego wstawania skoro świt, sprzęt ten po 2 – 3 naprawach gwarancyjnych działał będzie sprawnie.

A więc będzie lepiej. Za 10 – 15 lat osiągniemy szczytowy „dobrobyt” okresu gierkowskiego. Świat pójdzie jednak w tym czasie naprzód. W ten sposób luka, i tak już bardzo znaczna, dzieląca Polskę od krajów rozwiniętych powiększy się o dodatkowe 15 – 20 lat (licząc, że w latach 1990 – 1995 Polska dojdzie do poziomu życia z połowy lat siedemdziesiątych). Będzie to czynnikiem powodującym silną frustrację i niezadowolenie społeczne. Władza nie będąc w żaden sposób w stanie sprostać aspiracjom społecznym pozostanie przy zapoczątkowanych stanem wojennym „rządami silnej ręki”, dążąc do maksymalnego wpływu „efektu demonstracji” (tzn. rozbudzenia potrzeb w wyniku oddziaływania obrazu dobrobytu na Zachodzie) władza zdecyduje się prawdopodobnie na politykę odcinania Polski od Zachodu, podobnie jak to ma miejsce u naszych sąsiadów. Np. zapewne bardzo znacznie zostaną ograniczone wyjazdy za granicę. Wszystkie te środki nie usuną jednak olbrzymiego potencjału społecznego niezadowolenia, a wręcz przeciwnie, spotęgują go. Obiektywnie bardzo niski poziom życia będzie dodatkowo obniżany w świadomości ludzi przez poczucie wielkiej i rosnącej rozbieżności między rzeczywistością a aspiracjami i potrzebami. W latach dziewięćdziesiątych, u progu XXI wieku Polacy będą mieli przejmujące poczucie wielkiej cywilizacyjnej przegranej. Lepiej więc nie będzie. Dlaczego gospodarka Polski, tak samo jak gospodarki innych krajów socjalistycznych (choć trzeba przyznać, że w różnym stopniu nie jest w stanie sprostać naciskowi potrzeb społecznych? Aby dać odpowiedź na to pytanie sięgnąć trzeba do źródeł idei gospodarki socjalistycznej. Klasycy socjalizmu żywili jedno przeogromne złudzenie: że człowiek, jeśli dać mu możliwość kształtowania rzeczywistości, będzie to czynił ze wszech miar racjonalnie. Żywioł rynkowy zostanie zastąpiony przez celowo zorganizowaną, opartą o obiektywnie uzasadnione naukowe przesłanki działalności człowieka. (Iluzję tę rozbudzały np. osiągnięcia z zakresu cybernetyki, teorii systemów rachunku optymalizacyjnego, elektronicznej techniki obliczeniowej, przypadek wybitnego polskiego ekonomisty O. Langego, który wierzył, że komputer może zastąpić rynek). W rzeczywistości jednak, człowiek nie postępuje racjonalnie, układy gospodarcze są zbyt skomplikowane, aby można je było w prosty sposób optymalizować, równanie rynku są nie znane, nie można nimi zaprogramować komputera. Żywioł rynkowy zostaje zastąpiony przez żywioł biurokratyczny, automatyzm rynku przez woluntaryzm urzędników. Plan odzwierciedla ambicje grup interesów, jest wynikiem przetargów, a nie naukowo uzasadnionych koncepcji rozwojowych. Tak to jest z utopiami – intelektualnie pociągające, w momencie, w którym są urzeczywistnione dają karykaturę, groteskę.

Gospodarka socjalistyczna, w której – jak twierdzą jej apologeci – po raz pierwszy w historii ludzkości, społeczeństwo może gospodarować jako całość., tj. kształtować działalność w sposób zorganizowany i z punktu widzenia realizacji wspólnych społecznych celów, jest w rzeczywistości, na przekór wymyślonym na papierze teoriom, tworem skrajnie nieracjonalnym, nieefektywnym. Skąd bierze się ta niewydolność? Przyczyną podstawową jest to, iż gospodarka nie może sprawnie funkcjonować, jeśli działa na zasadzie biurokratycznej, na zasadzie jednej centralnie zarządzanej fabryki (gospodarka jako jedna wielozakładowa fabryka z centralnym kierownictwem, to idea Marksa). Istotą bowiem gospodarki jest przedsiębiorczość, możliwość przejawiania inicjatywy. Jeśli możliwości tej brak, to marnuje się olbrzymi kapitał energii ludzkiej, która nie mogąc się wyrazić w działalności gospodarczej pozostaje bezproduktywna. Warunkiem sprawności gospodarki jest oparcie jej na ludzkiej pomysłowości, inwencji. Aby cechy te mogły się przejawiać, muszą istnieć odpowiednie warunki instytucjonalne.

Warunki te, swojego rodzaju psychiczne warunki przedsiębiorczości, socjalizm unicestwił. Zniszczył przez to także motywacje człowieka do wydajnej pracy – drugą podstawę efektywnego gospodarowania. Człowiek, który nie ma możliwości przejawienia w procesie gospodarczym swoich cech twórczych, który ma poczucie daremności wysiłku, nie pracuje wydajnie. Podstawową zatem przyczyną niesprawności gospodarki socjalistycznej jest biurokratyzacja procesu gospodarczego – decyzje gospodarcze zapadają nie na rynku, tam gdzie spotyka się sprzedający z kupującym, lecz w gabinetach niekompetentnych, gdyż oddalonych od rzeczywistości procesów gospodarczych, urzędników. Zamiast w rękach przedsiębiorcy, proces gospodarczy jest w rękach biurokraty. Prowadzi to do zaprzeczenia samej istoty gospodarowania, do powstawania wszystkich nam znanych z życia codziennego gospodarczych absurdów i nonsensów. Innymi słowy, strukturalna niewydolność gospodarki socjalistycznej wynika z programowego – w imię mitycznej racjonalności, która ma być zrodzona z likwidacji wszelkich automatycznie działających mechanizmów gospodarczych – zniszczenie warunków, w których mogłaby się przejawiać niekontrolowana inicjatywa, przedsiębiorczość, skłonność do zmian, inwencja przez zastąpienie ich planem, nakazem, zakazem, rozdzielnikiem, przydziałem itp., nieudolnym, opieszałym, niezdolnym do jakichkolwiek zmian aparatem administracyjnym.

Obok zastąpienia mechanizmów ekonomicznych woluntarystycznymi decyzjami planistów, istotną przyczyną niewydolności gospodarki socjalistycznej jest jej krańcowa monopolizacja, związana z upaństwowieniem środków produkcji. Zniesienie jakichkolwiek form konkurencji i zastąpienie ich dyktatem państwowym monopoli likwiduje niezbędne do efektywnego funkcjonowania gospodarki mechanizmy przymusu gospodarczego, pozbawia ją najbardziej skutecznego narzędzia motywacji. Skutki działania monopoli są doskonale znane: brak postępu technicznego, marnotrawstwo, wysokie ceny. O ile na Zachodzie monopole są zwalczane lub siła ich działania jest osłabiona przez konkurencję międzynarodową, o tyle w krajach socjalistycznych monopol jest logiczną konsekwencja doktryny upaństwowienia środków produkcji, jest on elementem wbudowanym na stale w gospodarkę. Podobnie jak brak rynku i działania prawa wartości, brak jakichkolwiek form konkurencji, pełna monopolizacja gospodarki powoduje, że nie istnieje więź między konsumentem a producentem. Socjalizm doprowadził do zaistnienia trudno wyobrażalnego paradoksu uniezależnienia się produkcji od potrzeb konsumpcji. Nigdzie na świecie nie produkuje się takiej ilości bubli, towarów nie trafionych, niskiej jakości. Z braku konkurencji wytworzenie nikomu niepotrzebnego produktu nie wiąże się dla przedsiębiorstwa z żadną sankcją ekonomiczną. W ten sposób przedsiębiorstwo nie jest nastawione na zaspokajanie potrzeb ludzi. Jak trafnie zauważył E. Lipiński, w socjalizmie nie powstał żaden wynalazek, którego przeznaczeniem byłoby zaspokajanie potrzeb człowieka.

Ktoś mógłby powiedzieć: wprowadza się przecież reformę gospodarczą. Wiara w reformę, aczkolwiek psychologicznie zrozumiała, jest jednak nieuzasadniona. Wynika to przede wszystkim z tego, że nie sięga ona głęboko, jak byłoby to konieczne, aby w sposób wyraźny podnieść efektywność gospodarki. Pomijając już nawet, iż wątpliwa jest prawdziwość haseł pod jakimi jest przeprowadzana (chodzi zwłaszcza o samodzielność i samorządność), to w jej zakres nie wchodzą obszary rzeczywiście decydujące o sprawności systemu gospodarczego. Nie stwarza ona warunków nieskrępowanej inicjatywy gospodarczej, nie eliminuje możliwości ingerencji centrum w procesy gospodarcze (chociażby poprzez służbową zależność dyrektorów przedsiębiorstw od przedstawicieli władz centralnych), nie wprowadza do życia gospodarczego koniecznych elementów konkurencji, pozostawia rynek w rękach monopoli dyktujących warunki konsumentowi. Nie stwarza się warunków dla działania podstawowego prawa sterującego działalnością gospodarczą – dla prawa wartości. Konsument nie jest więc suwerenny, co oznacza, że nie ma on wpływu na działalność produkcyjną przedsiębiorstw, na kierunki ich produkcji. Reformy gospodarki socjalistycznej stanowią jedynie retusz, nie sięgają istoty zagadnienia. Barierą nie do przebycia dla każdej reformy stanowią bowiem względy doktrynalne, ideologia socjalizmu z jej niewzruszonymi dogmatami planowania, czyli eliminacji automatycznie działających mechanizmów ekonomicznych z życia gospodarczego oraz państwowej własności środków produkcji. Zmiana doktryny ekonomicznej jest w naszym kraju niemożliwa bez zmian politycznych. Poprawa sytuacji ekonomicznej nie będzie zatem możliwa bez daleko idących zmian w systemie politycznym

"Niepodległość" - miesięcznik polityczny 1982-1983