29. Casus

BERNARD GUETTA jest bardzo znanym dziennikarzem francuskim. W roku 1981 był korespondentem w Warszawie i wtedy wykonywał swą pracę nawet całkiem nieźle.

Obecnie jest stałym korespondentem „Le Monde” w Moskwie i jeszcze lepiej (acz bezwiednie) wykonuje pracę sowieckiego wydziału propagandy. Rozpisaną na części pracę pt. „Jak chcemy by nas widział Zachód”, wykonuje Guetta z niezrównanym zapałem i wielkim zaangażowaniem. Co parę dni alarmuje opinię zachodnią o groźbie upadku Gorbaczowa w dniach najbliższych. Wskazuje, co Zachód winien uczynić by temu zapobiec, a czego robić mu nie wolno (np. w sprawie Litwy).

Są to rady i polecenia nadzwyczaj autorytatywne, albowiem pochodzą od samego Gorbaczowa. To bowiem, co Guetta przedstawia jako własne, oryginalne spostrzeżenia i w pocie czoła zdobyte informacje, jest efektem tego, co przekazali mu oficjalnie (podczas tzw. briefings) i nieoficjalnie (za pomocą inscenizowanych „przecieków”) „doradcy Gorbaczowa”.

Bernard Guetta spełnia rolę klasycznej tuby dezinformacyjnej. Dziennikarze zachodni często odgrywali ją w przeszłości (na mniejszą, lokalną skalę podobnie można nazwać przedstawianie sporów w Polsce w oparciu o informacje uzyskane u dobrze poinformowanych, a „neutralnych” źródeł z kręgów WybGazety), ale działalność korespondenta „Le Monde” odznacza się od dawna niespotykanym mistrzostwem. Warto też wiedzieć, że B. Guetta - jak się dowiadujemy - podtrzymuje kontakty i przyjaźnie nawiązane w Polsce. Dzieli się z kręgami dziś rządzącymi „poufnymi informacjami” na temat Sowietów, spojrzeniem niezależnego zachodniego dziennikarza.

Ponieważ jest to spojrzenie sowieckie, B. Guetta szkodzi i dezinformuje - zarówno Francuzów, jak i Polaków.

(T)

Moralność selektywna

Na odbytej w sierpniu w Oslo konferencji „Anatomia nienawiści”, doszło do charakterystycznego incydentu:

„Siedziałem w więzieniu (22 lata - przyp. redakcji), byłem torturowany, moi przyjaciele byli torturowani, a pan opiewał „rewolucję" kubańską” - zwrócił się Armando Valladares do Günthera Grassa.

„Gdy mówimy dziś o nienawiści pan powinien reprezentować tu tych, którzy torturowali” - dodał.

Grass zdobył się tylko na stwierdzenie, że on nigdy nie popierał tortur na Kubie. Och, z pewnością nie. Ci co popierali Stalina rzadko twierdzili, że popierają łagry. Oni po prostu nie zwracali na nie uwagi. G. Grass jest sztandarowym przykładem tych wybitnych Europejczyków, których nietolerancja ma nadal charakter „klasowy”, polityczny. Pewni ludzie są dla niego „obcy”, a pewna krew mniej wartościowa, chociaż nie ze względów „etnicznych i rasowych”.

Musimy przyznać, że tego typu „europejskość”, choć być może humanistyczna, otwarta i nowoczesna, zbytnio nas nie pociąga.

(t)

Contra 1988-1990