1. Contra przedwyborcza

Stanowisko Contry streszcza się w apelu:

POD ŻADNYM POZOREM NIE GŁOSOWAć NA MAZOWIECKIEGO.

Każdy (nie ma obawy by wybrano komunistę) - tylko nie Tadeusz Mazowiecki. Istnieje wreszcie szansa pewnego odsunięcia elity, która całe lata zajmowała się przystosowywaniem siebie i innych do stanu pół-wolności, ludzi o zniewolonej świadomości, elity towarzysko-ideowej ukształtowanej przez komunizm. Tadeusz Mazowiecki jest jej sztandarowym reprezentantem.

PONADTO jest on polskim lękajłą nr l. Jego „realizm” - to bojaźliwość, jego „odpowiedzialność” - to kunktatorstwo. Nie potrafi również podejmować szybkich decyzji, nie umie zmieniać decyzji złych (jest to opinia... Zb. Bujaka). Jego wybór to tragiczne zaprzepaszczenie szans.

PONADTO, co jest szalenie istotne, Mazowiecki wraz ze swymi sojusznikami chce nadal i wciąż sztukować struktury, instytucje i ducha PRL-u z Polską, chce ograniczać się do ulepszania i usprawniania prawa opartego na narzuconym bezprawiu.

Polska, nasza III Rzeczpospolita, kontynuatorka II Rzeczpospolitej zamordowanej ostatecznie w 1944 roku, nie zaistnieje nigdy pod rządami ludzi, przesiąkniętych na zawsze minimalizmem 1956 czy 1968 roku.

Mazowiecki - NIE, NIE, NIE!

Czas, by post-rewizjoniści, politycy peerelowscy przez całe niemal życie poszukujący syntezy katolicyzmu z marksizmem, zasłużeni artyści Polski Ludowej, znaleźli się na zwykłym, normalnym miejscu. W swej arogancji ludzie ci myśleli, że na długo opanowali opinię i rządy w Polsce na prawach wyłączności. Dość. Niech starają się, z nie uprzywilejowanych już pozycji, wrócić do władzy. Może nie będą już wówczas w stanie tak bardzo szkodzić krajowi i marnować jego szans. DOŚĆ też buty i hipokryzji „wiedzących wszystko najlepiej”.

18 września w Radzie Europy, premier in spe Bronisław Geremek mówi o „populistycznych demagogach zagrażających demokracji w Polsce i Europie, uprawiających retorykę antykomunistyczną, ale przejawiających ciągoty bolszewickie”, po czym przylatuje do Polski i bez zmrużenia oka prawi o potrzebie kultury, przestrzegania zasad dekalogu i kodeksu etycznego w walce politycznej... Z pewnością jest to (dodatkowy) argument emocjonalny, ale podstawowe zasady fair play, by w tym kraju można było wreszcie wytrzymać, wymagają odsunięcia tych ludzi, choćby chwilowo na częściowo boczny tor...

Ostatnie „przyspieszenia” rządu w różnych dziedzinach są koniunkturalnym działaniem przedwyborczym. Dowodzą zarazem tego, ile bezcennego czasu zostało zmarnowane. Trudno też wierzyć w trwałość determinacji obecnego establishmentu w razie jego utrzymania się przy władzy. Polacy zdają sobie z tego najwyraźniej sprawę: „Teraz jest propaganda, teraz się zamyka. Przed wyborami. My nie jesteśmy głupie. My wiemy co jest grane” - oświadczyła pewna warszawianka na wiecu przed Hutą.

Również bezczelne tricki telewizji rządowej (nieważne, ile czasu poświęca się kandydatom, ważne jak się to czyni) mogą mieć skutek odwrotny od zamierzonego. Najważniejsze jednak czy Polacy potrafią nie oglądać się na „autorytety”, czy zrozumieją, że preferencje tychże nie mają w krajach demokratycznych (np. w USA) żadnego dodatkowego znaczenia. Wolny rynek gospodarczy i polityczny oznacza osłabienie pozycji patentowanych, „profesjonalnych” ojców i nauczycieli narodu. I oni o tym wiedzą. To wszystko.

Z tego powodu nie uważamy bynajmniej, by jakiekolwiek teksty w obecnym numerze Contry, oskarżające czynniki rządzące, zdezaktualizowały się. Jeśli - w co wierzymy głęboko - czynniki owe już za parę tygodni przegrają, teksty nasze mogą służyć nie tylko jako przestroga ale też stanowić materiał do przemyśleń przed wyborami parlamentarnymi.

Jednak i wybory prezydenckie mają, chociażby w świetle tego co napisano powyżej, znaczenie ogromne. Wyrażamy nadzieję, że w ich wyniku jak najwięcej miłośników T. Mazowieckiego na eksponowanych stanowiskach „obrazi się” i zrezygnuje, a premierem zostanie osoba typu np. Jana Olszewskiego.

Wielka szkoda, że Lech Wałęsa nie odważył się na śmiały krok potępienia „okrągłego stołu”, a także stanięcia na pozycji wyraziście niepodległościowej. Przez Magdalenkę straciliśmy parę lat. Tezy głoszące, że Magdalenka zbawiła świat uważamy za przejaw megalomanii narodowej. żaden kraj nie poszedł na rozwiązanie, które symbolizuje Magdalenka. W tej sprawie nie mamy się doprawdy czym chwalić. Winniśmy raczej, nie negując faktu, że postawa zwykłych Polaków miała tu też wielkie znaczenie, podziękować innym narodom. W dużej mierze dzięki nim mamy szansę na całkowite wyjście z Magdalenki - także z jej ducha i „filozofii”. Podoba się nam bardzo polityczny (ale nie społeczno-gospodarczy) program Kornela Morawieckiego. Liberał gospodarczy - choć sami wyznajemy go w mniej książkowej, utopijnej, „idealnej” wersji - Janusza Korwina Mikke, także jest nam bliski. Nie jest nam natomiast bliskie flirtowanie pewnych grup niepodległościowych - myślimy o KPN - z otoczeniem p. Mazowieckiego. Stanowi to dla nas zdradę podstawowych pryncypiów. Wszyscy wspomniani kandydaci nie mają, jak wiadomo, szans. Mamy nadzieję, że ten którego szanse (mimo konkurencji Romana Bartoszcze) są niemal stuprocentowe, stanie wraz ze swym otoczeniem na wysokości zadania.

Ta szansa to wszystko, co nam na czas dłuższy pozostaje.

W Polsce rządzą dziś mienszewicy - stwierdził w Warszawie Władimir Bukowski, nokautując - przy okazji - intelektualnie i politycznie gorbomana Drawicza (ten ostatni, wygwizdany też przez podwładnych, nie traci poczucia humoru; słusznie - studia rusycystyczne czekają). Trzymając się rosyjskich analogii stwierdzamy, że czas by do głosu doszli też kadeci (konstytucyjni demokraci). I inni - poza Cimoszewiczami i Tejkowskimi.

Polska zaś będzie normalna, gdy na lewicy zamiast tworu typu ROAD zaistnieje niepodległościowa PPS.

Tadeusz Mazowiecki (którego hasło przedwyborcze „uparcie do przodu” należy rozumieć: w tempie żółwia przytroczonego do niedźwiedzia, z postojami i zastanawianiem, w kierunku boczno-przednim) stwierdził, że wybory zadecydują o przyszłości demokracji w Polsce. Naszym zdaniem one zadecydują o czymś więcej - o przyszłości Polski.

W obie przyszłości będzie można spojrzeć z umiarkowanym optymizmem tylko w tym przypadku, gdy T. Mazowiecki przegra.

Naszym hasłem wyborczym jest: INACZEJ (a nie tylko „szybciej”). Naszym credo: ABY NIE MAZOWIECKI.

Contra 1988-1990