5. CZY MOŻNA PRZEKONAĆ WRONĘ?

Kolejny raport „Dip-u” jest wydarzeniem o dużej randze i nie sposób pominąć zawartych tam ocen i prognoz w jakiejkolwiek dyskusji toczącej się na temat dalszego rozwoju sytuacji. Tezy „Raportu” wymagają zapewne pogłębionej analizy. Uwagi poniższe potraktujmy jedynie jako kilka ogólnych refleksji na temat zarysowanych przez autorów wizji rozwoju sytuacji.

Na początek wyraźnie trzeba powiedzieć, że „Raport” jest w tej części (rozdz. III) bardziej adresowany do władzy niż do społeczeństwa. Określa to zarazem perspektywę rozważań – oczekiwane są bowiem następstwa wynikające z takiego lub innego wariantu działania władzy.

Autorzy „Raportu” słusznie niewątpliwie wskazują tu, że wszelkie działania podejmowane bez społeczeństwa i wbrew społeczeństwu (a chodzi tu oczywiście zarówno o wariant I, jak i wariant II) prowadzą donikąd, pogrążają kraj w chaosie i skazują społeczeństwo na wieloletnią wegetację. Teza ta jednak wydaje się obecnie po doświadczeniach 16 miesięcy, po doświadczeniach 1956, 68, 70, 76 roku tyleż prawdziwa co banalna. Nie ma też sporu co do tego, że warunkiem niezbędnym odbudowania normalnego życia społecznego jest gruntowna zmiana systemu politycznego. Odnosi się jednak wrażenie, że autorzy „Raportu” unikają odpowiedzi, czy choćby określenia przesłanek odpowiedzi na pytania kluczowe: w jaki mianowicie sposób owa zasadnicza zmiana systemu politycznego ma się dokonać?

Wariant III określany jako „optymistyczny” pozornie tylko odpowiedź taką zawiera. Czym bowiem jest ten wariant? Otóż nie jest on ściśle rzecz biorąc, wizją rozwoju sytuacji, ale zespołem postulatów, które muszą być spełnione, by społeczeństwo przełamało swą nieufność do władzy i by stworzony został system równowagi politycznej niezbędny do przeprowadzenia autentycznych reform politycznych i gospodarczych. Dodajmy od razu, że w granicach zakreślonych w „Raporcie” będzie to mimo wszystko system równowagi przejściowej, nadal grożący wybuchem. Ale nie chodzi tu w tej chwili o dyskusje na temat zasięgu owych zasadniczych zmian systemu politycznego. Dla każdego wszakże, kto ma minimalne wyczucie polityczne jest całkowicie zrozumiałe, że zmiany te polegać muszą na zbudowaniu prawdziwie demokratycznych instytucji życia społecznego, na prawdziwej reformie gospodarczej, stworzeniu autentycznych form kontroli społecznej.

Nieporozumienie polega jednak na tym, że według koncepcji DiP-u zasadnicze zmiany systemu mają być, jak stwierdzają autorzy „Raportu”, okrojone, mają być więc aktem łaski oświeconego suwerena niczym konstytucja nadana społeczeństwu przez absolutnego władcę. Można więc od razu zgłosić pytanie, czy potrzebne są w ogóle negocjacje, które toczyć się będą w tej sprawie pomiędzy władzą a niezależnymi przedstawicielami społeczeństwa. Interesujące jest jednak ustalenie w jaki sposób ma dojść według koncepcji DiP-u do realizacji tego wariantu, do wymuszenia owego aktu łaski na suwerenie, tj. władzy występującej pod postacią bynajmniej nieoświeconej „Wrony” czy Biura Politycznego. Wczytując się wnikliwie w teks dochodzimy do wniosku, że szansa na realizację tego wariantu (czy może precyzyjniej: sformułowanych w jego ramach postulatów) leżą w spójności koncentracji i w sile przedstawionych argumentów za jej urzeczywistnieniem. Ma to bowiem być jedyny wariant, który zabezpiecza interesy wszystkich stron, a także stwarza niezbędne gwarancje polityczne zarówno dla partii jak i Układu Warszawskiego. Przy uznaniu, że wprowadzenie stanu wojennego było pomyłką, wprawdzie tragiczną dla społeczeństwa, ale tylko pomyłką władzy. Wszystko wskazuje zaś na to, że wprowadzenie stanu wojennego mieściło się znakomicie w logice systemu sprawowania władzy. W tych warunkach liczyć na to, że można po prostu władzę przekonać jest już niebezpieczną iluzją. Znacznie bliższą prawdy jest teza, że władza jest skazana na realizację wariantu I czy II (zasadniczych różnic tu zresztą nie ma, ponieważ wariant II prędzej czy później przekształcić się musi w wariant I), bo te właśnie warianty znacznie lepiej przystają do wizji władzy ukształtowanej na przestrzeni 37 lat istnienia PRL.

Ustalenia poczynione przez autorów "Raportu” w rozdziale I i II jawnie przeczą jakimkolwiek możliwościom zarysowanym w wariancie II. Stwierdza się tam m. in. „Stwarzają one (chodzi o cechy dekretu z 12 XII) zwolennikom rządzenia w sposób arbitralny ogromną szansę całkowitego wyeliminowania z życia publicznego wszystkich elementów samorządności, które zrodziły się po sierpniu 1980. Dają one osłonę i dają czas, by usunąć z życia publicznego wszystkich ludzi – w partii i poza partią – którzy zrozumieli, że dawnymi metodami rządzić młodym, wykształconym społeczeństwem po prostu się nie da. Fala biurokracji administracyjno – gospodarczej jest zupełnie obojętna, kto odbierze jej niekontrolowaną władzę i przywileje, „Solidarność” czy „WRON”. Jej chodzi o zachowanie takiej właśnie władzy i dlatego wypierać będzie z programu WRON elementy, które służą temu celowi, odrzucając inne”.

Diagnoza postawiona w rozdz. I i II nie daje w istocie rzeczy nawet cienia nadziei na to, że koncepcje wariantu III są choćby brane pod uwagę w ekipie władzy. Tkwi więc wewnętrzna sprzeczność w tezie, że optymizm społeczeństwa może się jeszcze wspierać na nadziejach na oktrojowaną zmianę systemu politycznego. Jeśli władza byłaby „sama z siebie” zdolna do negocjacji, to nie byłoby stanu wojennego, bo władza dałaby się przekonać poprzednimi raportami ”DiP”-u. A jest to przecież ta sama władza!

Sprzeczność tę dobrze wyczuł i z właściwym sobie cynizmem ocenił J. Urban pisząc: „Koncepcje „DiP” utrzymywały logiczną spójność dopóki ich myślą przewodnią było, że stosunki w Polsce można i trzeba zreformować nie zmieniając istniejącego ustroju. DiP zmienił teraz radykalnie postawę i jął głosić niereformowalność panującego u nas zgniłego reżimu. Jeśli tak mniema, to DiPowcom godzi się wojować, emigrować, nienawidzieć, wygrażać pięścią – wszystko tylko nie szukać porozumienia. Personifikując problem: ja na przykład z taką świnią polityczną za jaką mnie DiP ma przenigdy nie usiadłbym do stołu” i dalej „Gdyby władze rwały się przywrócić sytuację sprzed 13 grudnia – do czego „Raport” wzywa – to nie musiałyby z nikim siadać do stołu i negocjować harmonogramów”.

Jest już więc pierwsza, w pełni wiarygodna i mocna odpowiedź miarodajnych czynników władzy na propozycje DiP. Proste to i jednoznaczne. Nad „Raportem” zaciążył bardzo fakt, że jest on, w tej przynajmniej części, którą tu omawiamy – swoistym „adresem do władzy”. Bardzo to ograniczyło perspektywy analizy, a i w konsekwencji budowanych na tej podstawie ostatecznych prognoz.

Społeczeństwo musi mieć jednak w miarę sprecyzowaną wizję działania na najbliższą przyszłość. Musi wiedzieć, co należy robić w wypadku realizacji przez władzę najbardziej prawdopodobnego wariantu (to zresztą dokonuje się już na naszych oczach). Dopiero wtedy, gdy jasno uświadomimy sobie grozę sytuacji i odrzucimy iluzje można poszukiwać jakiejś drogi wyjścia.

"Niepodległość" - miesięcznik polityczny 1982-1983