Opozycja 1999

KTO USUNIE MILOSZEWICIA?

Opozycja w Serbii nie potrafi zjednoczyć się by usunąć komunistów od władzy. Różnice między jej ugrupowaniami głównie sprowadzają się do stopnia nacjonalizmu i stosunku do Stanów Zjednoczonych. Jedynie przez kilka miesięcy w 1996 roku demokraci działali jako koalicja "Razem" organizując wiece i demonstracje przez 88 dni z rzędu. Potrafili wówczas wymusić uznanie korzystnego dla siebie wyniku wyborów lokalnych. Zachód mógł wtedy doprowadzić do upadku Miloszewicia, ale ówczesnego prezydenta Serbii potraktowano jako gwaranta pokoju zawartego w 1995 roku w Bośni. Za tę cenę Miloszewić, który rozpętał wojnę w Bośni by doprowadzić do jej podziału, pozostał u władzy i mógł rozpocząć wojnę w Kosowie.

Serbia

Opozycja serbska wywodzi się z lewicowych grup studenckich lat 1968-1972 i środowiska intelektualistów, zwanego "Uniwersytetem Latającym", które zbierało się od 1977 roku u Milovana Dżilasa, dawnego zastępcy Tity i pierwszego reformisty w bloku komunistycznym. W 1985 roku założyli oni w Belgradzie Komitet Obrony Wolności Myśli i Wypowiedzi, a w 1989 postanowili wskrzesić Partię Demokratyczną (DS), której ostatni przewodniczący Milan Grol odegrał podobną rolę w Jugosławii w 1945 roku jak Stanisław Mikołajczyk w Polsce.

W praktyce demokraci reprezentują kierunek umiarkowanej socjaldemokracji. Ich pierwszym przewodniczącym został Dragoljub Miczunović, członek Komitetu z 1985 roku. W 1994 roku zastąpił go Zoran Dżindżić, w latach 1970-tych więziony za próbę powołania niezależnej organizacji studenckiej.

W 1992 roku doszło w partii do rozłamu; oddzielili się nacjonaliści, chcący realizować program narodowy i rywalizować pod tym względem z Miloszewiciem. Utworzyli oni Demokratyczną Partię Serbii (DSS) na czele z Vojislavem Kosztunicą, również członkiem Konitetu z 1985 roku. DSS weszła do Demokratycznego Ruchu Serbii (DEPOS), który jak wszystkie koalicje demokratyczne, rozpadł się po kilku miesiącach z powodu różnic w kwestii narodowej. Demokraci Miczunowicia - Dżindżicia występowali natomiast cały czas samodzielnie.

Po rozpadzie w 1997 roku koalicji "Razem" demokraci Dżindżicia wraz ze Związkiem Obywatelskim Vesny Peszić, działaczki pacyfistycznej występującej przeciwko wojennym planom wielkoserbskim Miloszewicia od 1991 roku, założyli Związek na rzecz Zmiany, do którego weszło także kilka mniejszych ugrupowań. Nurt ten reprezentuje umiarkowaną lewicę i jako jedyny nie jest nacjonalistyczny, chociaż musi się liczyć z serbską opinią publiczną od 20 lat karmioną wielkoserbską propagandą. Związek godzi się z żalem na obecne granice Serbii i autonomię dla Kosowa oraz Wojwodiny, liczy też na pomoc Stanów Zjednoczonych i władz Czarnogóry w walce o usunięcie Miloszewicia.

Vojislav Kosztunica głosi natomiast, iż "światowym złem jest amerykański hegemonizm,.. nie chcą lub mogą mu się przeciwstawić ani Europa, ani Rosja, ani Chiny". Serbscy demokraci wybierają więc trzecią drogę między "dwoma złami", tj. Miloszewiciem i Ameryką.

Kosztunica zarzuca demokratom Dżindżicia i Związkowi na rzecz Zmiany przemilczanie odpowiedzialności NATO i błędnej polityki Zachodu, grę amerykańską kartą i stawianie na komunistę Dziukanowiczem, wcale nie lepszego od Miloszewicia i co gorsze, "wybranego głosami nieserbskimi i antyserbskimi". Amerykanów Kosztunica oskarża o pogłębianie kryzysu między Czarnogórą i Serbią oraz otwieranie kwestii Sandżaku i Wojwodiny. Jego zdaniem polityka proamerykańska, uprawiana w Bośni Hercegowinie przez Biljanę Plawszić i Milorada Dodika już poniosła klęskę.

Serbscy demokraci wypowiadają się przeciwko federalizacji Serbii i autonomii terytorialnej dla Wojwodiny i kosowskich Albańczyków, proponując im słabo zdefiniowaną regionalizację. Zapowiadają też, że hegemonia amerykańska przeminie za 40 lat i wówczas Serbia odzyska Kosowo.

Serbscy demokraci żądają wyborów do Konstytuanty i występują przeciwko pomysłom powołania jakiegoś rządu przejściowego.

Nacjonalizm zbliża serbskich demokratów Kosztunicy do Serbskiego Ruchu Odnowy (SPO) Vuka Draszkowicia, choć dzieli ich stosunek do Amerykanów. Ten były pisarz sławiący czyny komunistycznych partyzantów Tity, występuje obecnie jako kontynuator tradycji czetników. Oficjalnie chciałby przywrócenia monarchii parlamentarnej i budowy serbskiego państwa narodowego, ale unika jasnych sformułować i rewindykacji terytorialnych.

Vuk Draszkowić, który dokonywał już wielu volt, teraz zerwał z Miloszewiciem i opowiedział się za współpracą z Amerykanami, co łączy go ze Związkiem na rzecz Zmian. Dzieli ich natomiat nacjonalizm Draszkowicia i fakt, że w styczniu doprowadził w sojuszu z komunistami do usunięcia Dżindżicza ze stanowiska burmistrza Belgradu.

Z punktu widzenia Kosztunicy Draszkowić, podobnie jak Dżindżić, są zdrajcami sprawy narodowej i współczesnymi odpowiednikami poturczeńców, którzy kiedyś wysługiwali się Porcie, a teraz chcieliby służyć Amerykanom.

Antymarykanizm i nacjonalizm zbliża serbskich demokratów Kosztunicy do Szeszelja, ale dzieli ich stosunek do Miloszewicia.

Wojislaw Szeszelj skazany w 1984 roku na 8 lat więzienia (zwolniony po 22 miesiącach) sformułował program serbskiego państwa narodowego obejmującego wszystkie ziemie zamieszkałe przez Serbów i nadal zapowiada przyłączenie w przyszłości większej część Bośni i Hercegowiny oraz Krajnę, Zachodnią Slawonię i Baranię wchodzące w skład Chorwacji. Nie ma oczywiście mowy o żadnej autonomii dla Kosowa czy tym bardziej Wojwodiny. Szeszelj początkowo współpracował z Draszkowiciem (który był nawet ojcem chrzestnym jego syna Nikole), ale wkrótce doszło między nimi do konfliktu i "wojewoda" założył własną Serbską Partię Radykalną, która wiernie popiera Miloszewicia. Bojówki radykałów odpowiedzialne były za masakry w Bośni. Szeszelj zgłosił w tym roku wniosek o przystąpienie Jugosławii do Związku Białorusi i Rosji, choć teraz wyraża rozczarowanie polityką Moskwy.

Dla demokratów Dżindżicia i serbskich demokratów Kosztunicy Szeszelj jest wiernym sojusznikiem Miloszewicia, a Draszkowić zdrajcą, który w styczniu tego roku przeszedł z koalicji "Razem" do obozu prezyenta Jugosławii w zamian za stanowisko serbskiego wicepremiera. Trudno więc wyobrazić sobie jakąkolwiek szczerą współpracę między trzema nurtami opozycji: Związkiem na rzecz Zmiany, Demokratyczną Partią Serbii i Serbskim Ruchem Odnowy.

Stronnictwa demokratyczne zbojkotowały wybory do skupsztiny Serbii w 1997 roku. Komunistyczna koalicja Miloszewicia uzyskała wówczas 110 z 250 mandatów i dlatego musiała powołać rząd z bliskimi sobie nacjonalistycznymi radykałami Szeszelija (82 mandatów), a w styczniu tego roku przyłączyło się do nich SPO Draszkowicia (45 mandatów). Po czterech posłów reprezentowało Węgrów i lokalny sojusz z Wojwodiny, 3 muzułmański Sandżak i 2 małe ugrupowania. W oparciu o parlament serbski nie można więc rekonstruować władzy, gdyż każdy gabinet musiałby opierać się jednak na ludziach Miloszewicia.

Stawka na Czarnogórę

Główną siłą polityczną w Czarnogórze, podobnie jak w Serbii, są komuniści. Po pierwszych wolnych wyborach na 125 posłów w lokalnym parlamencie jedynie trzech nigdy nie było komunistami. W 1990 roku Związek Komunistów Czarnogóry zmienił nazwę na Demokratyczną Partię Socjalistów (DPS) i ogłosili się partią demokratyczną. Tandem Momir Bulatowić jako prezydent i Milo Dziukanowić jako trzykrotny premier (1991-97) lojalnie współdziałali z Miloszewiciem i ponosili współodpowiedzialność za jego politykę. W 1997 roku partia poparła kandydaturę Miloszewicia na prezydenta Jugosławii, ale 11 lipca wybuchł otwarty konfliktu. Komitet wykonawczy pozbawił wówczas Bulatowicia stanowiska przewodniczącego DPS i po okresie przejściowym wybrał Dziukanowicia, który jednocześnie wbrew woli Miloszewicia wygrał wybory prezydenckie w Czarnogórze pokonując Bulatowicia dzięki głosom Albańczyków i separatystów. Zwolennicy Bulatowicia dokonali secesji i utworzyli Socjalistyczną Partię Ludową (SNP) wiernie popierającą Miloszewicia.

Powodem konfliktu była zmiana konstytucji dokonana przez Miloszewicia. Zgodnie z umową zawartą z Czarnogórą prezydent Jugosławii miał być wybierany przez parlament. Wprowadzenie wyborów bezpośrednich dawało prezydentowi nie tylko większą władzę ale i pozbawiało wpływu nomenklaturę czarnogórską, która dotąd mogła stawiać kandydatowi warunki w zamian za swoje poparcie.

W skupsztinie federalnej DPS przeszła do opozycji, a SNP przyłączyła się do koalicji rządowej.

W Czarnogórze powstał nowy rząd koalicyjny najbliższego współpracownika Dziukanowicia i ministra policji Filipa Vujanowicia. W jego skład weszli prawicowi ludowcy i lewicowi socjaldemokraci oraz Demokratyczna Unia Albańczyków Fuada Nimaniego, w opozycji pozostali natomiast antykomunistyczni liberałowie i partia Bulatowicia, chociaż na diametralnie przeciwstawnych pozycjach.

DPS głosi hasło integracji ze strukturami europejskimi i euroatlantyckimi oraz domaga się redefiniowania stosunków w federacji.

Dżindżić podpisał z Dziukanowiciem wspólne oświadczenie uznające konieczność renegocjacji statusu Czarnogóry w federacji. Obaj przywódcy spotykali się już w Bośni z ambasadorem amerykańskim, Robertem Gelbardem, który obiecał im udzielenie pomocy.

Popierając czarnogórskich komunistów Dżiukanowicia przeciwko Miloszewiciowi demokraci ze Związku na rzecz Zmiany mają nadzieję, że za pośrednictwem nacisku z ich strony zmuszą prezydenta Jugosławii do ustąpienia i rozpisania wolnych wyborów. Podobne są przyczyny amerykańskiej stawki na władze w Podgoricy. Taktyka ta może mieć nieprzewidziane skutki, gdyż w Czarnogórze coraz silniejsi są zwolennicy niepodległości i przywrócenia jej odrębności państwowej.

Prawicowa Partia Ludowa Nowaka Kilibardy żąda kontroli nad wojskiem oraz własnej polityki monetarnej i zagranicznej. Na poziomie "zredefiniowanej" federacji pozostałyby tylko: obrona praw człowieka i środowiska naturalnego, co oznaczałoby przekształcenie związku z Serbią w luźną konfederację. Jeśli przeprowadzono by referendum, Czarnogóra mogłaby mieć własnego przedstawiciela w ONZ. Coraz popularniejsze są projekty wprowadzenia własnej waluty (wymienialnej i opartej na marce), która uchroniłaby Czarnogórę przed inflacją generowaną z Belgradu.

Zarko Rakczewić, przewodniczący Partii Socjaldemokratycznej, uważa, że wspólne państwo z Serbią na zasadach federalnych nie jest już możliwe musi i Czarnogóra powinna podpisać Pakt o stabilizacji Europy Południowowschodniej jako niepodległe państwo.

Miroslaw Viczkowić, przewodniczący prawicowego i antykomunistycznego Związku Liberałów również wypowiada się za niepodległością, ale ostro krytykuje obecne władze, z którymi inni separatyści pozostają w koalicji. Jego zdaniem władze są "zmutowanymi komunistami, którzy tylko zmienili nazwę" i rządzą dzięki kontroli nad finansami, mediami i policją. Dlatego liberałowie domagają się nowych wyborów do skupsztiny Czarnogóry.

Czarnogórscy separatyści nie uznają decyzji podgorickiej skupsztiny z 1918 roku o przyłączeniu do Serbii oraz wyników referendum z 1 marca 1992 roku, ponieważ zapytano wówczas Czarnogórców nie czy chcą żyć w państwie związkowym z Serbią, ale "z innymi republikami, które tego sobie życzą".

Albańczycy popierają integralność terytorialną Czarnogóry ale domagają się dla siebie "specjalnego statusu".

W tej sytuacji nurt proserbski reprezentowany jest w Czarnogórze głównie przez ludzi Bulatowicia, chociaż od innych partii też oderwały się grupy proserbskie.

Sandżak i Wojwodina

W regionie Sandżaku położonego między Czarnogórą i Serbią zamieszkuje 200 tys. muzułmanów. Tylko część z nich uważa się za Serbów. Siłą polityczną jest tu ugrupowanie regionalne i stronnictwo muzułmańskie, dawny oddział Partii Akcji Demokratycznej Izetbegowicia z Bośni i Hercegowiny. Ich program minimum obejmuje autonomię, a lada moment przerośnie w żądanie utworzenia nowej republiki związkowej.

Wojwodina po wyzwoleniu spod władzy Turków w 1718 roku skolonizowana została przez przedstawicieli wszystkich narodów ówczesnych Austro-Węgier. W komunistycznej Jugosławii cieszyła się do 1990 roku autonomią, którą Miloszewić w praktyce zlikwidował. Na 2 mln mieszkańców tej krajny Serbowie stanowią zaledwie 57 proc., a Węgrzy blisko 17 proc.

Podstawową siłę polityczną stanowią tu: Koalicja na rzecz Wojwodiny składająca się z Ligi Socjaldemokratów i Partii Reformatorsko-demokratycznej (byli komuniści) oraz Związek Węgrów Wojwodziańskich Jozsefa Kasza. Oba ugrupowania żądają ustąpienia Miloszewicia i przywrócenia autonomii. Nenad Czanak, szef socjaldemokratów otwarcie domaga się federalizacji Serbi na cztery republiki: Kosowo, Wojwodinę Sandżak i Serbię właściwą. Czarnogóra weszłaby ewentualnie w związek federalny lub konfederację ze sfederowaną Serbią. Koalicja jest sojusznikiem Związku na rzecz Zmiany.

Związek Węgrów chciałby wprowadzenia węgierskiego samorządu rejonowego w gminach i osadach o większości węgierskiej oraz parlamentu dwuizbowego w samej Wojwodinie.

W wyborach federalnych w 1996 roku w Izbie Obywateli koalicja komunistyczna Serbskiej Partii Socjalistycznej Miloszewicia, Jugosłowiańskiej Lewica jego żony Miry Markowić i populistycznej Nowej Demokracji uzyskały 64 mandaty na 138 co z radykałami Szeszelja (16 mandatów) dało jej większość, wzmocnioną jeszcze poparciem grupy Bulatowicia. Opozycja zjednoczona wówczas w koalicji "Razem" zdobyła 22, partie regionalne z Wojwodiny i Sandżaku (5 plus 2), a partie z Czarnogóry 28.

Autor publikacji
INTERMARIUM