Ukraina 2002 - Po wyborach

UKRAINA - jedni zwyciężają - inni rządzą

Zdecydowane zwycięstwo bloku "Nasza Ukraina" byłego premiera Wiktora Juszczenki i przedostanie się do parlamentu antyprezydenckiego bloku Julii Tymoszenko świadczą, iż nie udało się sfałszować na masowa skalę wyborów w okręgach wielomandatowych. Liczba fałszerstw, głównie głosowania przez "martwe dusze" i wydawania nadliczbowych kart do głosowania, nie przekroczyła "zwyczajowych" 10 proc. Zanotowano jednak również bardziej przemyślane techniki, jak przygotowanie urn z podwójnym dnem, niszczenie kart lub wydawanie uszkodzonych kart, by można było uznać niepożądany głos za nie ważny.

Trzeba pamiętać, iż połowa z 450 posłów wybierana jest w okręgach jednomandatowych. I tu, zgodnie z zapowiedzią prezydenta Kuczmy, zwyciężył popierany przez niego blok postkomunistycznych oligarchów - "O Jedną Ukrainę", rekrutujący się głównie z klanów donieckiego i dniepropietrowskiego zdobywając około 70 mandatów, natomiast "Nasza Ukraina" uzyskała zaledwie 33 mandaty w okręgach jednomandatowych. Jeśli zatem spojrzymy nie na wyniki głosowania proporcjonalnego na listy partyjne ale na liczbę wszystkich mandatów, wówczas okaże się, iż prezydent Kuczma dotrzymał słowa i jego blok uzyskał około 130, a więc największą liczbę miejsc w Radzie Najwyższej. "Nasza Ukraina" będzie dysponowała od 104 do 112 mandatami, mimo iż zdobyła około 24 proc. głosów, tj. dwa razy więcej niż prezydencki blok "O Jedną Ukrainę". Niespodzianka jest, iż popierana przez żonę prezydenta lista "Kobiet na rzecz przyszłości" nie przekroczyła 4 proc. progu wyborczego.

Zjednoczeni socjaldemokraci Miedwiedczuka, czyli kijowski klan oligarchów, który ostatnio żył w złych stosunkach z prezydentem, będzie miał 22 mandaty (ok. 6,2 proc. głosów), antyprezydenccy socjaliści Moroza - 24 i Tymoszenko - 21 mandatów (oba po ok. 7 proc. głosów).

Bardzo widoczny jest spadek popularności tradycyjnych komunistów, którzy uzyskali jedynie 20 proc. głosów i 66 mandatów, w tym zaledwie 6 w okręgach jednomandatowych.

Obecne wybory oznaczają ostateczny upadek znaczenia tradycyjnych komunistów, ukraińskiego odpowiednika partii Ziuganowa w Rosji. Dotychczas nie można było utworzyć sprawnej większości parlamentarnej właśnie ze względu na ich pozycję w parlamencie i sprzeciw zarówno wobec prezydenta jak i obozu reform. Posłowie KPU pozostaną więc izolowana mniejszością. Patrząc terytorialnie komuniści zwyciężyli jeszcze w 10 regionach wschodnich i południowych, ale "Nasza Ukraina" wygrała aż w 15 regionach zachodnich i centralnych. Teraz podział na przeciwników i zwolenników KPU zastąpiony został przez wyraźną opozycję między prorosyjskimi postkomunistycznymi oligarchami popierającymi Kuczmę z jednej strony i prozachodnimi postkomunistycznymi technokratami z "Naszej Ukrainy" z drugiej strony. Ze względu na wynik wyborów nowy rząd musi nosić charakter koalicyjny i możliwy jest tylko sojusz obu grup. Ukrainę czekają dalsze reformy rynkowe, których jednak prozachodni Juszczenko, jako najprawdopodobniejszy nowy premier, nie będzie mógł wprowadzić bez zgody prorosyjskich oligarchów.

Sam Juszczenko przewidywał taki rozwój wypadków i dlatego unikał atakowania samego prezydenta. Nawet gdyby lider "Naszej Ukrainy" przystał na sojusz proponowany przez Tymoszenko, i ewentualnie socjalistów, nie dałoby mu to upragnionej większości.

Juszczenko na razie wykluczył koalicję tylko z prorosyjskimi socjaldemokratami Miedwiedczuka, którzy należeli w kampanii do jego najzacieklejszych przeciwników.

Dla prezydenta Kuczmy taki wynik wyborów jest paradoksalnie optymalny; na zewnątrz, przed Zachodem będzie mógł pochwalić się prozachodnim premierem jako dowodem na demokrację panującą pod jego rządami na Ukrainie i reformy rynkowe, a jednocześnie oligarchowie nie pozwolą Juszczence na zbytnie uszczuplenie ich wpływów i odwrót od orientacji prorosyjskiej. Samą Moskwę tez będzie można w razie potrzeby straszyć Juszczenką. Ukraina pozostanie więc nadal w pół drogi między Zachodem i Wschodem.

Negatywną konsekwencją wyborów dla Kuczmy jest natomiast koniec marzeń o zmianie Konstytucji, co pozwoliłoby mu pozostać prezydentem na trzecią kadencję, gdyż w nowym parlamencie z nie uzyska zgody kwalifikowanej większości.

Wybory parlamentarne rozpatruje się w kontekście przyszłych wyborów prezydenckich. Już teraz można powiedzieć, że głównym pretendentem staje się Wiktor Juszczenko, z którym w chwili obecnej nie może konkurować żaden przedstawiciel ani obozu oligarchicznego, ani komunistów. Właśnie ze względu na te wybory przypadające w 2004 roku, Juszczenko będzie starał się utrzymać jak najlepsze stosunki z ustępującym prezydentem.

Obóz narodowo-demokratyczny podzielił się w tych wyborach; oba Ruchu i Kongres Ukraińskich Nacjonalistów przyłączył się do "Naszej Ukrainy", natomiast Partia Republikańska jednocząca dawną antysowiecką opozycję, do Tymoszenki.

Jednocześnie z wyborami parlamentarnymi odbyły się na Ukrainie wybory samorządowe ale ich wyniki będą znane znacznie później.

Autor publikacji
INTERMARIUM