9. Front Obywatelski

W Warszawie sformowano w grudniu Front n/r. Popieranie Pieriestrojki (w Polsce). Front (Komitet) został utworzony przy Lechu Wałęsie, a nie jak w republikach sowieckich w oparciu o liberalniejsze odłamy lokalnej partii komunistycznej co niewątpliwie dowodzi obywatelskiej niezależności. PRL-owski Komitet nie wystosował też, przynajmniej na razie, apelu do tow. Gorbaczowa.

Tym niemniej jest to ciało nadzwyczaj konstruktywne, a także odznaczające się odpowiedzialnością i dojrzałością.

Przypomnijmy, że „opozycja konstruktywna” to taka, która wyraża zgodę na rządy PZPR. Opozycja odpowiedzialna to taka, która twierdzi, iż Polacy inaczej nie mogą. Natomiast opozycja dojrzała to taka, która twierdzi, iż czyni tak dla dobra Polski.

Komitet twierdzi, że zrobi wszystko by szans na porozumienie z komunistami nie zaprzepaści. Już wykazał budującą dojrzałość w tym wzg1ędzie porzucając pospiesznie nieopaczne odwołanie się swej pierwszej deklaracji do słów Papieża (Polska ma prawo do niepodległości...).

Niewątpliwie uczynił słusznie - rzecznik był wówczas bardzo zagniewany. W zamian Komitet zapowiedział ostrą walkę z „pozostałościami stalinizmu” (w komunizmie), niemal tak ostrą jak sam tow. Gorbaczow.

Prasa francuska wyrządza Komitetowi dużą krzywdę nazywając go „gabinetem cieni”. Komitet bowiem nie chce w żaden sposób przeciwstawiać się „władzy”. Pragnie ją odnowieńczo, społecznie, niezależnie dopełniać. Chcą „popierać pozytywne przemiany i ostrzegać przed posunięciami negatywnymi”, ma wskazywać władzy kroki naprzód, zamierza prezentować opinie, formułować, przedstawiać i ustosunkowywać się do „propozycji” tych, których rządy nad Polską nie mogą podlegać dyskusji.

„Celem Komitetu nie jest zdobycie władzy politycznej lecz wyrażenie troski o losy kraju” - mówi p. Onyszkiewicz. Mamy tu oczywiście do czynienia z nowomową, („zdobycie władzy” brzmi tak brzydko). P. Onyszkiewiczowi chodzi o niekwestionowanie przez szacowne i grono rządów partii komunistycznej. Będzie ono raczej poddawać dobrotliwej, obywatelskiej krytyce niektóre z posunięć „władz”. Oczywiście w tzw. ramach oraz granicach. Polscy intelektualiści znają swoje miejsce. Jest to formuła żywcem przeniesiona z sowieckich republik.

W Polsce mamy wszakże również inne bariery. Najważniejszą z nich jest związkowość (syndykalizm). Komitet stanowczo odcina się od możliwości wyjścia poza formułę związkowo-doradczą. Jego przewodniczącym musi być L. Wałęsa. Samodzielność Komitetu nie wchodzi w rachubę. Pieriestrojkowy Komitet odnalazł za to nowy (obok kryzysu m.in. systemu) powód do zatroskania: radykalizację (antykomunistyczną) sporej części aktywnych Polaków. Z pewnością postara się tym niebezpiecznym tendencjom przeciwdziałać.

Niewątpliwie mamy tu do czynienia z instytucjonalizacją czyli czymś co w zasadzie winno być społecznie korzystne. Wszakże pewien typ instytucjonalizacji znakomicie odpowiada komunistom na tym etapie budowy socjalizmu. Jak to sformułował ich rzecznik:

„Podzielam pogląd, że gdyby opozycja kierowała się legalizmem ... byłaby czynnikiem wspomagającym działalność rządu. Miejmy nadzieję, że się taka opozycja kiedyś uformuje...”

No więc już się uformowała.

Komitetowi chodzi o szukanie consensusu z „władzami”, o wyszukiwanie wśród nich sił partnerskich. „Mamy przekonanie, że w obecnej sytuacji możemy znaleźć partnera w obozie władzy”- stwierdza wybitny członek Komitetu. Drugi sądzi, iż „Jest szansa na to by program narodu stał się programem partii”. Trzeci wyraża nadzieję, że „Komitet może stać się pełnowartościowym partnerem aparatu władzy”. Zauważmy – „partnerem” a nie „alternatywą”. Partnerska koalicyjność a nie żadna alternatywność jest bowiem dewizą Komitetu. Tędy jego zdaniem wiedzie droga w kierunku demokracji. Na niej Polacy będą mog1i „spotkać się w pluralizmie”. Pierwsze takie spotkanie narzuca się samo. Obywatelski Komitet pragnie przecież już całkiem niezależnie oraz autentycznie dublować rolę Rady Konsultacyjnej przy Przewodniczącym Rady Państwa (I sekretarzu). Służy to dobru idei pojednania i stwarza dalsze możliwości. Rysuje się bowiem szansa połączenia Komitetu i Rady w jedną wielką, prawdziwie reprezentacyjną Komisję Odnowy (Przebudowy) Komunizmu. Ten ostatni można by wówczas nazwać polskim modelem socjalizmu demokratycznego (pod władzą i nadzorem PZPR). Szansa owa jest całkiem realna, albowiem w skład Komitetu weszli ludzie głoszący od lat potrzebę powstania podobnie Wielkiej Koalicji (z komunistami) dla naprany, rozwoju oraz dobra naszej socjalistycznej ojczyzny. Mamy w nim także byłych posłów na tzw. Sejm, opozycjonistów wobec niektórych aktualnych poczynań części obecnej ekipy a także surowych krytyków aż stanu wojennego i nawet niektórych jego pozostałości.

Wśród uczestników Komitetu odnajdujemy całą śmietankę intelektualno-opiniotwórczą. Znane i Sławne Nazwiska.

Nie będziemy zajmować się pozycją, uwarunkowaniami, doświadczeniami, nawykami i wpojonymi nastawieniami Sławnych Nazwisk wobec „władz” w komunizmie. Powiemy tylko tyle: wbrew powszechnej opinii system komunistyczny PRL odnotował przez dziesięciolecia swego trwania liczne sukcesy.

Niezależność polega m.in. na tym, że nie chce się zaakceptować odgórnych, fikcyjnych przybudówek, tworzonych przez „władze” PRON-ów. Odwraca się, od nich ze wstrętem. Stwarza się własny, samodzielny i obywatelski 0-PRON.

Niewątpliwie odpowiedzialnie - dojrzałym posunięciem ze strony Komitetu było powierzenie p. Geremkowi przewodnictwa „Komisji reform politycznych”. P. Geremek wielokrotnie przecież deklarował, iż stawianie A. D. 1988 sprawy wolnych wyborów jest tutaj czymś bezsensownym. W związku z tym zalecał by przez parę najbliższych dziesięcioleci zamilknąć na ten temat. Teraz też z miejsca zadeklarował: „Poczucie odpowiedzialności za kraj, za losy zbiorowości naszej każe w sposób realistyczny określać... itd.”

Jak dalece fałszywy i minimalistyczny jest to „realizm”, jak odbiega od dzisiejszych możliwości pokazała sprawa programów gospodarczych. Miast wzorować się na tym co było realistyczne w Polsce r. 1978 czy nawet 1980 r. należy rozejrzeć się wokoło i spojrzeć np. na Węgry A. D. 1988. Oczywiście jeśli się chce i potrafi.

Natomiast prawienie o „odpowiedzialności” to są tzw. głodne kawałki. W rzeczywistości chodzi o obawę, przed naruszeniem tabu (zakwestionowanie władzy komunistycznej), chorobliwą apolityczność, ideologiczne opory. Co by się stało gdyby prl-owscy intelektualiści zażądali prawdziwej wolności tj. końca monopolu PZPR, demokracji parlamentarnej, wielopartyjności i wolnych wyborów? Strach pomyśleć. Stracono by szansę. Byłoby to działanie antypaństwowe. Wykazano by też brak powagi i rozsądku. Powstała by groźba destabilizacji Europy. Zadano by śmiertelny cios pieriestrojce Gorbaczowa. Pogrzebano by partnerski stół i możliwość powstania konstruktywnych związków zawodowych. A przede wszystkie byłoby to działanie nieodpowiedzialne. Tak właśnie - nieodpowiedzialne. Nie na miejscu.

Lepiej odpukać. Czy najsłynniejsi polscy intelektualiści wykroczą kiedyś poza wspomniane tabu? Wykroczą, wykroczą - wówczas gdy już i w Rumunii sprawa ta stanie na porządku dziennym. Wówczas posypią się listy, odezwy i apele z dziesiątkami znakomitych podpisów.

Kto jak prof. Geremek obiecuje ewolucyjne powstanie pluralizmu i mówi o „przechodzeniu do demokracji”, o partnerskim porozumieniu ze zreformowanymi komunistami, karmi świat i Polaków fałszem. Psuje język. Uprawia nowomowę. Przyjmuje komunistyczną stylistykę. Działa na rzecz reżimu przez deklarowanie chęci służenia mu za fasadę, kwiatek do kożucha. uwiarygodnia go. Niezależnie poprawia jego wizerunek sugerując, iż komunizm jest systemem normalnym. Ułatwia jego trwanie.

Komitet Obywatelski obwieszcza, że Polacy nie zgodzą się już na kłamstwo. Równocześnie serwuje nam i obiecuje na przyszłość oparcie się na półprawdzie, pogrążenie się w koncesjonowanym pół-łgarstwie. Ponieważ nie ma nic groźniejszego i bardziej destrukcyjnego - dla morale i dla świadomości społecznej - niż półprawda, warto powtórzyć parę truizmów:

„Konstruktywny stosunek” do komunizmu nie doprowadzi nigdy do wolności, demokracji i pluralizmu. Wskazuje na to 70 lat komunizmu wraz z jego zakrętami i periodycznymi odwilżami (odnowieniami, przebudowywaniami). Stwierdzenie: „Jedyną drogą jest porozumienie i pluralizm” stanowi w tym systemie sprzeczność samą w sobie. Także w okresie systemu owej „liberalizacji”. Porozumienie z komunistami oznacza wyrzeczenie się rzeczywistego pluralizmu. Pojednanie z rządami partii komunistycznej to rezygnacja z wolności. Współpraca z komunistami oznacza utratę niezależności. Komunizm nigdy nie „przeszedł” w nic innego, jak w kolejną fazę komunizmu. Pojednanie, współdziałanie,
współodpowiedzialność i partnerstwo z komunistycznymi zarządcami nie służy dobru Polski
(„dobru wspólnemu”). Jest z nim sprzeczne. Natomiast o tym co jest normalną, zwykłą
demokracją (oraz pluralizmem, opozycją itd.) i jak można te pojęcia fałszować, także
niezależnie, pisać już nie będziemy.

Wszyscy prawie zgadzają się, iż obecnie władze komunistyczne przeżywają kryzys legitymizacji systemu i swej władzy, kryzys o szczególnym nasileniu. Wydawałoby się, że jeśli wobec czegokolwiek to właśnie wobec tego zjawiska stanowisko ludzi podających się za opozycję musi być jednoznaczne. Wydawałoby się, że sytuacja ta jest wielkim sukcesem, społeczeństwa polskiego i że budzi szczególne nadzieje na przyszłość. Tymczasem wybitni niezależni intelektualiści - jeden, drugi, trzeci, piąty - martwią się tym szalenie, twierdzą, że jednym z ich zadań jest zjawisku temu zaradzić, sytuację zmienić. Dla dobra - jak mówią - Polski. Jeden z nich zauważa, że „trzeba coś zrobić żeby można tutaj skutecznie rządzić” (tzn. by PZPR mogła skutecznie rządzić). Głosy takie dowodzą, iż mamy do czynienia z bardzo specyficzną „opozycją”. Jest to „opozycja” wręcz idealna dla każdych władz. Dla komunistów - zwłaszcza w okresie ich kryzysów - wręcz jak znalazł. Odnosi się wrażenie, że winni oni wręcz ją kultywować. Przecież im chodzi dokładnie o to samo. Nam natomiast chodzi o coś dokładnie przeciwnego. Toteż w świetle już choćby tylko poruszonej tu kwestii wydaje się oczywistym, że wyrażona powyżej ocena Komitetu Obywatelskiego jest z naszej strony niezwykle umiarkowana. Wręcz delikatna i dżentelmeńska. Albowiem wspomniane wyżej autorytety należą oczywiście do filarów Komitetu, a jeden z nich jest nawet jego sekretarzem. Przy czym p. p. Stelmachowski, Bratkowski, Wielowieyski, Hall czy Moskwa nie są bynajmniej jedynymi, którzy szczerze i głęboko acz niezależnie, zatroskani są kryzysem legitymizacji rządów partii komunistycznej nad Polską.