Świat jest okrutny dla Sióstr Miłosierdzia

Mój znajomy chirurg zwykł powtarzać, że najlepsze są prawdziwe siostry zakonne. Przychodzą najwcześniej, zostają najdłużej, chętnie zastępują śpieszące się do domu świeckie koleżanki, on rozumie - i my wszyscy rozumiemy - śpieszące w końcu do dzieci, nie ma im tego za złe - do rodziny, do narzeczonych, do nauki... te zwyczajne, szpitalne siostry. A czynią z uśmiechem za nie te zastępstwa i wszystko inne, co tylko potrzeba, owe prawdziwe siostry, zakonnice. Znające się na miłosierdziu. Cóż, kiedy nie jest ich za dużo, a pewno będzie jeszcze mniej. Czasami jedna na dyżurze się trafi, bo świat nie jest i nie był w ostatnich dekadach dla nich zbyt łaskawy. Wyszydzano Kościół, a wraz z nim poświęcenie, oddanie, to wszystko co po łacinie nazywamy caritas. Majątki kościelne (szpitale, przytułki, domy opieki, etc.) - konfiskowano, jako "burżuazyjne i feudalne". Majątek był zły z definicji, a cóż dopiero taki majątek nienowoczesny, poświęcony poświęceniu. A siostry zakonne zewsząd, więc i ze szpitali - przeganiano. Powołania - wyszydzano, oddanie bliźnim - piętnowano. Więc jest ich teraz mało - mówi lekarz. Takim mój znajomy chirurg jest konserwatystą. Prawdziwych sióstr mu się zachciewa, z poświęceniem...

Ale wymagania!

Przywódczynie związkowe pielęgniarek, co to koczują wedle Łazienek, w szczególności te cztery co do Kancelarii Premiera RP weszły, a wyjść już nie chciały, też się poświęciły. I to jak! Walczą dzielnie o powrót Kwaśniewskiego, (któremu grożą kratki) do czynnej polityki. Walczą zaciekle o jego i nie tylko jego immunitet. Same też by chciały. Takiej Szczypińskiej się udało! Walczą wspaniale o ochronę przed składaniem zeznań dla Gronkiewicz-Waltz. Pracują w deszczu (te na zewnątrz) i przykryte gazetą (te wewnątrz) - o powrót na stanowiska dla Kalisza, Geremka, Onyszkiewicza i ich kolegów z "partii 1 %". Redaktor Wołek też im dzielnie sekunduje, oskarżając Premiera RP za premierowski pomysł z referendum o... "bolszewizm", zapominając, że to bolszewicy rozpędzili w styczniu 1918 r. rosyjską Konstytuantę (bo mieli w niej tylko dwadzieścia kilka procent mandatów poselskich, czyli mniejszość). Redaktor Wołek jest oczywiście, gdy mu to tak wygodnie - ignorantem i gotów zaliczyć z fantazją - Szwajcarię czy Stany Zjednoczone - państwa niezliczonych referendów - do Bolszewii. Redaktor Wołek idzie w zawody z Niesiołowskim, jak wiadomo klasą samą dla siebię. Kto się jeszcze zalicza do naszej współczesnej polskiej Bolszewii, to widzimy dzień w dzień w TV, w spektaklu rozgrywanym przez wrogów rządów Kaczyńskich przed Kancelarią Premiera. Żałosny spektakl mający na celu przerwanie reform w Polsce i wtrącenie Polski w stan, jak na Białorusi, czy choćby na Węgrzech, gdzie napada się znienacka na niepokornych dziennikarzy. Gdzie władze mobilizują masowy terror przeciwko dziesiątkom tysięcy demonstrantów. Gdzie - nie patyczkują się, tak jak w Polsce Kaczyńscy, obchodzący się przecież z pielęgniarkami, jak z jajkiem. Dziennikarz niemieckiej TV ARD zapytany, a co by było, gdyby takie cztery weszły i nie chciały wyjść do urzędu "żelaznej Kanclerz", czy kogoś podobnego w Niemczech, odpowiedział krótko: "w dwie godziny byłoby po wszystkim. I zapłaciłyby bardzo wysokie grzywny. U nas są bardzo silne związki zawodowe. I wiedzą, że negocjuje się przy stole rozmów." A w Polsce - inaczej. Sponsorzy pociągają za sznurki. Winni milionowych nadużyć chcą ukryć swe przewiny. Wynajęli sobie biedne, skołowane kobiety, cała Polska widzi, że bez miłosierdzia. W czyim jeszcze interesie są te zaburzenia? Które poselstwa smarują gdzie trzeba? Tego już - mówiąc słowami - genialnego a celowo zapomnianego (wysiłkiem poprawnej politycznie Warszawki) pisarza z Wilna - "nie trzeba głośno mówić"!

I tak wszyscy wiedzą.

Polska triumfuje w tych dniach w Europie. Zapewniliśmy sobie wpływ w Unii. I szacunek. My wszyscy po prostu mamy coraz większy wpływ na nasze sprawy. Ale wrogowie nie śpią. Choć tchórzami są, jak zawsze. Dziś, przy dźwiękach małpiej muzyki, zasłaniają się kitlami niemiłosierdzia. Lecz maski już wkrótce spadną. Drugie "odwołanie rządu Olszewskiego" może być tylko dla reżyserów nędznego spektaklu farsą. I klapą.

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010