5. WACŁAW WOJENNY - OSZUSTWO PACYFIZMU

Wacław Wojenny

W numerze z dnia 25 maja 1983 r., czołowy publicysta „KOS”-a, w artykule pt. „Pacyfizm – pułapki i nadzieje”, wystąpił z koncepcją utworzenia polskiego, niezależnego ruchu pacyfistycznego. Poniższe uwagi nie traktujemy jako bezpośrednią polemikę z tezami artykułu autora, lecz jako (mamy nadzieję) jeden z wielu głosów w dyskusji. Sądzimy, że wymiana poglądów na ten temat byłaby bardzo potrzebna, gdyż problem jest niezwykle ważny, zwłaszcza w aspekcie wyboru dróg walki, stojącym przed podziemiem.

Na wstępie należy się zgodzić z sugestią D. Warszawskiego, że w zasadzie wszyscy mieszkańcy naszego globu mają lub powinni mieć świadomość o konsekwencji wybuchu wojny nuklearnej o zasięgu światowym. Nie chce jej ani Wschód tj. Związek Radziecki, nie pragnie jej Zachód ze Stanami Zjednoczonymi na czele, sprzeciwia się jej Papież i Sekretarz Generalny ONZ. Pomimo tej ogólnej niechęci większości społeczeństw, do dokonania próby biologicznego samounicestwienia, decyzja o tym, czy na świecie będzie wojna czy pokój zależy prawie wyłącznie od ZSRR i USA.

To prawda, że oba supermocarstwa prześcigają się w deklaracjach pokojowych i na pierwszy rzut oka wydaje się paradoksem, że tak wielkie umiłowanie pokoju nie stanowi decydującego argumentu za zawarciem porozumienia, uwalniającego świat od perspektyw globalnego konfliktu. Paradoks przestanie wydawać się paradoksem, jeżeli uświadomimy sobie, że ZSRR – pod pozorem zachowania światowego pokoju – wykorzystywał w przeszłości i wykorzystuje również obecnie każdą korzystną dla siebie międzynarodową sytuację, aby prześcignąć przeciwnika, jeżeli nie w jakości, to przynajmniej w ilości zainstalowanego sprzętu.

Ekipa rządowa na Kremlu, nie licząc się z wolą – zresztą i tak milczącego – społeczeństwa, dzierżąc w swoich dyktatorskich rękach środki produkcji, aparat przemocy i propagandę, może wydatkować zupełnie bezkarnie, dowolną sumę na zbrojenia. Rosja Sowiecka, przesiąknięta ideologią rozprzestrzeniania rewolucji komunistycznej, nie pozbawianą zresztą realnych materialnych korzyści, dąży i będzie dążyć wszelkimi sposobami do urzeczywistnienia swych planów. Ale Rosja przynajmniej jeszcze w tej chwili nie chce wojny, woląc rozgrywać swe karty przy pomocy szantażu, dezorganizacji społeczeństw, mordów politycznych oraz ograniczonej interwencji wojskowej. Do globalnej rozprawy w imię podporządkowania sobie świata nie jest jeszcze przygotowana. Ktoś może zapytać, co z ową imperialną polityką, prowadzoną przez ZSRR, mają ruchy pokojowe, które w swoich założeniach domagają się wielostronnego rozbrojenia? Wielostronnego tzn. zarówno Zachodu jak i Wschodu. Ich związek jest bezpośredni, gdyż wpływają one na ewentualne decyzje polityczne tylko jednej strony, a mianowicie rządów państw Zachodu. Przyznaje to sam D. Warszawski, pisząc: „Jednak, o ile ich działania (ruchów pokojowych) na rzecz rozbrojenia Europy Zachodniej mogą zakończyć się sukcesem, to wątpić należy w to, aby antywojenne manifestacje, powiedzmy w Amsterdamie, wpłynęły modyfikująco na politykę Kremla”. Gdyby zachodnim pacyfistom rzeczywiście zależało na autentycznym rozbrojeniu, powinni oni w pierwszym rzędzie domagać się usunięcia z Europy rakiet SS-20, uzależniając od tego swój sprzeciw przeciwko Pershingom i Cruise’om. Byłoby to zgodne z oficjalnym stanowiskiem NATO, które jak się wydaje – dążąc do wyrównania poziomu uzbrojenia obydwu stron, chce tym samym uświadomić Sowietom, że rozpętanie wojny przy zbliżonym potencjale wojskowym, jest po prostu nieopłacalne.

Działalność pacyfistów pomaga tylko ZSRR, a więc jest procesem niekorzystnym z punktu widzenia utrzymania pokoju światowego. Dlatego też jest ona tak bardzo mocno wykorzystywana przez propagandę krajów komunistycznych, stanowiąc ważny argument za utrzymaniem nieprzejednanego stanowiska. Na szczęście zachodni ruch pokojowy nie obejmuje swoim zasięgiem większych odłamów społeczeństw, głosujących zresztą – mimo werbalnego poparcia dla idei rozbrojenia – na rządy, które wyrażają bezwzględną lojalność wobec decyzji Paktu Atlantyckiego. Przykład dojścia do władzy Chrześcijańskiej Demokracji w RFN oraz ponowne wygranie wyborów przez panią Thatcher w Wielkiej Brytanii, świadczy o tym dobitnie. Poza tym demokracje zachodnie, z reguły wrażliwe na opinie swoich społeczeństw, tym razem pozostają głuche na demonstracje, marsze i rezolucje. Obrona pokoju, zatrzymanie ekspansjonizmu komunizmu, wydaje się bardziej ważne niż pozytywne reagowanie na ideologię ruchu pacyfistycznego, inspirowanego i finansowanego w dużej mierze przez agentów KGB. Jedność Zachodu w kwestii rozmieszczenia pod koniec br. eurorakiet, wydaje się niewzruszona, tak że Moskwa zaczyna tracić nadzieję na polityczną skuteczność ruchów pokojowych. Jeżeli ruchy te okażą się rzeczywiście nieskuteczne, przestanie hojną ręką wypłacać wysokie pobory organizatorom marszów protestacyjnych, tym samym zminimalizuje ich rozmiar, zasięg i liczebność. Nie chcę przez to powiedzieć, że ideologia pacyfizmu zniknie wówczas zupełnie z życia społecznego państw zachodnich. Być może i to jest najbardziej prawdopodobne, że zaczną tam działać autentyczne ruchy pokojowe, skierowane ku rzeczywistym źródłom konfliktów, a przede wszystkim imperialnej polityce ZSRR. Sądzę jednak, że w aktualnej sytuacji pokój na świecie nie jest uzależniony od liczebności i zasięgu światowego ruchu na jego rzecz, lecz od militarnego zneutralizowania największego wroga pokoju – ZSRR.

Rosja Sowiecka, przyparta do muru siłą Paktu Atlantyckiego, musi zacząć prowadzić rokowania rozbrojeniowe lub wywołać wojnę, której – jak wszystko wskazuje – nie byłaby w stanie wygrać. Dlatego też, zainicjowanie działalności polskiego niezależnego ruchu pokojowego wydaje się być sprawą albo spóźnioną, albo przedwczesną, albo zupełnie zbędną. Zgadzam się z D. Warszawskim, że polska gospodarka ponosi również koszty zbrojenia się ZSRR, że nasze położenie geograficzne i niewolniczy Układ Warszawski nie pozwala na pełną neutralność Polski w razie konfliktu między supermocarstwami. Jestem jednak zupełnie przekonany o tym, że polski niezależny ruch pacyfistyczny nie powstrzyma w żaden sposób władz komunistycznych na Kremlu, gdyby wpadły na pomysł zainstalowania w naszym kraju swoich rakiet średniego zasięgu. Może to zabrzmi paradoksalnie, ale polski ruch pokojowy mógłby być skuteczny tylko wówczas, gdyby przekształcił się w ruch zbrojny. Jego aktywność musiałaby być skierowana na demontaż urządzeń zainstalowanych przez Rosjan. Oczywiście, realnie rzecz ujmując, jest to niemożliwe i paradoksalne, gdyż wiązałoby się to z natychmiastową interwencją wojskową wschodniego sąsiada, nie wspominając już o warunkach technicznych całej operacji.

Pokojowa konferencja w Jałcie w 1945 r., dzieląc Europę na strefy wpływów polityczno-wojskowych, po prawie 40 latach, staje się powoli przyczyną konfliktu, który może przybrać charakter nowej światowej wojny. Próby przezwyciężenia jej skutków, a przede wszystkim odzyskanie niepodległości przez kraje okupowane przez imperium sowieckie, oto droga do osiągnięcia stabilizacji w Europie i na świecie. Wyzwolenia Polski z agresywnych sojuszy, jak je nazywa publicysta „KOS”-a, nie można dokonać przy pomocy demonstracji i wieców pokojowych, lecz solidarnością narodu zjednoczonego wokół jasno sprecyzowanej idei suwerenności i decydowania o własnym losie. Gdy to nastąpi, z terenu Polski nie wyjdzie żaden atak skierowany przeciwko komukolwiek. Skupienie się w aktualnych warunkach na organizacji ruchu pacyfistycznego jest poniekąd gubieniem z pola widzenia naszego naczelnego celu, tj. budowania organizacji politycznych, zdolnych do prowadzenia narodu polskiego w kierunku niepodległości. Jeżeli uświadomimy sobie, że największym wrogiem pokoju jest światowy ruch komunistyczny ze swoją zbrojną podporą – Armią Czerwoną, to hasła „przekujmy miecze na lemiesze” wysuwane zwłaszcza przez NRD-owskich pacyfistów – chociaż szlachetne – stają się nierealne. Komunizm nie został zbudowany przy pomocy lemieszy lecz mieczy i czołgów, tak więc jego obalenie może nastąpić tylko przy pomocy tych samych środków. Do tego celu potrzebny jest miecz i to bardzo ostry, groźnie sterczący z arsenałów, chociaż może nie z myślą o natychmiastowym użyciu, lecz ku rozwadze i przestrodze. Nie możemy również o tym zapomnieć, że niepodległość Polski w 1918 r. została nie uzyskana, ale wywalczona w pożogach pierwszej wojny światowej.

Zgadzam się również z publicystą „KOS”-a, że każdy społeczny protest, jakim jest również ruch na rzecz pokoju, powinien być skierowany nie tylko przeciwko bezsensownej wojnie, ale i przeciw wewnętrznej przemocy i uciskowi. Podziemne struktury opozycji związkowej i politycznej podjęły walkę z totalitarnym systemem rządów, a robią to nie tylko w imię godności Polaków, ale również w imię godności innych narodów uciskanych przez ZSRR. Destabilizacja na tych obszarach nie zagraża pokojowi światowemu, lecz – wręcz przeciwnie – wspomaga pokój… Destabilizacja systemu komunistycznego w każdym punkcie naszego globu, stwarza trudności przede wszystkim ZSRR, zmuszając go do bezpośredniego, czy pośredniego angażowania się... Im więcej takich punktów zapalnych, tym bardziej wzrastają trudności gospodarcze i polityczne naszego okupanta. Sytuacja w Afganistanie jest tego najlepszym dowodem. Jeżeli nie można obalić od razu znienawidzonego powszechnie systemu (wojna czy zachowanie pokoju w naszych warunkach nie zależy bezpośrednio od nas) musimy go osłabiać, kompromitować, rozkładać od wewnątrz. Społeczeństwo polskie, walczące o swoje prawa obywatelskie, musi mieć w tym znaczący udział. Gdy tak pojmiemy koncepcję sprawiedliwego i pokojowego życia w naszej części Europy, zbędną sprawą stanie się powoływanie odrębnych ruchów pokojowych, KTÓRE POZA TYM, DODATKOWO BYŁYBY WSPARCIEM DLA ZACHODNICH PRORADZIECKICH PACYFISTÓW. A jeżeli już ktoś zdecydowałby się na stworzenie struktur i form organizacyjnych polskiego ruchu pokojowego musi pamiętać o tym, że z „Solidarnością” może być on związany jedynie ideałami. Struktury, sposoby organizacyjne muszą być zupełnie różne, opierające się na nowych, potencjalnych działaczach nie związanych z dotychczasową podziemną działalnością. Przemieszanie organizacyjne i kadrowe opozycji politycznej i ruchu pokojowego groziłoby niechybnie dekonspiracją tej pierwszej, gdyż każda działalność pacyfistyczna musi ze swojej natury być działalnością jawną. Dlatego obarczanie tym zadaniem podziemnej „Solidarności” wydaje się rzeczą, delikatnie mówiąc, nie do końca przemyślaną.

My Polacy, chcemy spokoju i pokoju, ale słusznie dodajemy, że nie za wszelką cenę. Dla nas „wszelką cenę” stanowi życie w godności, we własnym, przez siebie rządzonym państwie. Walcząc z przemocą i bezprawiem, staliśmy się, bez nazywania tego po imieniu, orędownikiem rzeczywistego POKOJU – wypływającego z głębi serca i potrzeb natury ludzkiej – POKOJU, nie będącego propagandowym sloganem w komunistycznych kalkulacjach politycznych.

P. S.

Artykuł został napisany jeszcze przed zestrzeleniem pasażerskiego samolotu południowo-koreańskiego przez myśliwce sowieckie. Sądzimy, że po tym objawieniu „pokojowej” natury ustroju sowieckiego, pacyfiści zachodni wzmogą jeszcze działalność na rzecz jednostronnego rozbrojenia Zachodu. W każdym razie zgodne byłoby to z ich logiką politycznego odczytywania zdarzeń międzynarodowych i intencji sowieckich.

"Niepodległość" - miesięcznik polityczny 1982-1983