RELACJA ASŁANA MASCHADOWA Z CZECZENII

Redakcja kaukaska Radia Wolna Europa/Radia Swoboda wysłała w głąb Czeczenii kilka pytań. Odpowiedź z jądra ciemności otrzymała 13 czerwca. Nie uznawany przez Moskwę prezydent Czeczenii Asłan Maschadow relacjonuje obecną sytuację w Czeczenii, spekuluje na temat śmierci Ahmeda Kadyrowa i deklaruje, że nie ustąpi w swej walce.

Opisując obecną sytuację militarną w Czeczenii, Maschadow powiedział: „Siły federalne grają dziś na czas. Nie widać już w lasach ich wielkich wojskowych kolumn. Nie są tez zaangażowane w czystki na wielką skalę, nie odcinają też miast od świata. Czekają na właściwy moment. Z jednego tylko powodu: najwyraźniej liczą na wzniecenie wojny między tymi, którzy wspierają Kadyrowa (zabitego w zamachu szefa promoskiewskiej administracji Czeczenii), lokalnymi siłami policyjnymi i wszystkimi lojalnym wobec nich Czeczenami z jednej strony, a mudżahedinami z drugiej. Rosjanie ich teraz wspierają. Kiedy to konieczne, udzielają im pomocy. Sporadycznie odcinają całe leśne trakty. Kiedy nasi bojownicy ich zaatakują, wzywają artylerie i lotnictwo. Kiedy operacje przeprowadzane są w wioskach i miasteczkach, odcinają cały teren. To nowa taktyka rosyjskiej armii.

Dopóki GRU (rosyjski wywiad wojskowy), FSB (Federalna Służba Bezpieczeństwa) i inne policyjne jednostki są tu zaangażowane, będą robić to samo, co robiły przedtem. Wciąż terroryzują ludzi. Wciąż robią nocne wypady na wioski i domostwa. Wciąż polują na ludzi, którzy znikają potem bez śladu. Lokalna policja i służby bezpieczeństwa Kadyrowa zaczęły atakować krewnych, siostry i żony mudżahedinów. Zabierają ich i torturują. Czasami palą ich domy. Ruch oporu nie czuje się jednak zagrożony tymi atakami. Nie jest to rodzaj ludzi, którego powinniśmy się bać. Poza wszystkim, co oni mogą zrobić, czego nie może wielka rosyjska armia?

Bojownicy czeczeńscy okazują wielką dyscyplinę w tej walce. Jestem z nimi teraz w lesie. W miejscach, gdzie było ich zaledwie dziesięciu, teraz widzimy czterdziestu, sześćdziesięciu, stu. Każdego dnia ich liczba jest coraz większa. Dużo myślałem o przyczynach tego stanu rzeczy. Im bardziej ludzie pokroju Kadyrowa gnębią niewinnych ludzi, czyniąc ich życie nieznośnym, tym bardziej nastawiają tych ludzi przeciwko sobie. Ci, którzy dołączają do naszych szeregów, czynią to z gniewu.

Każdego dnia – co Rosjanie starają się, oczywiście ukryć – przeprowadzamy duże operacje przeciw ich siłom. Dokonujemy aktów sabotażu w ośmiu, dziesięciu miejscach dziennie. Codziennie zabijamy do dwudziestu ich żołnierzy. Takie same straty ponoszą ich czeczeńscy pełnomocnicy w regionach Nożhaj-Jurt i Wiedeno. Planujemy zmianę w naszej taktyce. O ile dotychczas większość naszych wysiłków skupialiśmy na aktach sabotażu, od teraz dokonywać będziemy dużych ataków.”

Maschadow zasugerował trzy możliwe scenariusze zabójstwa Kadyrowa (9 maja), które potępił w oficjalnym oświadczeniu jako niczym nieusprawiedliwiony akt terroryzmu. „Według mnie, mogli go po pierwsze zabić ci, którzy wcześniej umieścili go na jego stanowisku, czyli Rosjanie i FSB. Może być tylko jeden tego powód: mieli wielką nadzieję, że może on rozpocząć w Czeczenii wojnę domową, że może zasieje niezgodę między Czeczenami, że może skieruje Ceczenów przeciw Czeczenom i podzieli ich. To była ich wielka nadzieja. Dlaczego zatem musiał zostać usunięty? Prawdopodobnie stał się ciężarem. Rosjanom brak już czasu i prowadzenie wojny sprawia im coraz większą trudność. Prawdopodobnie zdali sobie sprawę, że Kadyrow i jemu podobni nie są w stanie rozpalić w Czeczenii konfliktu domowego.

Może też być inne wytłumaczenie jego śmierci. Kiedy zaczęła się druga wojna czeczeńska i mufti Czeczenii, Kadyrow pojechał do Moskwy (w listopadzie 1999 roku), by stanąć u boku (wtedy premiera) Putina, obrócić się przeciw własnemu ludowi i stać się jego katem, nasz sąd skazał go na śmierć. Naszym dowódcom wojskowym powierzono wykonanie decyzji sądu. Jeśli mudżahedini wykonali wyrok, nikt nie powinien być zaskoczony. To mogło się wydarzyć.

Trzecie przychodzące na myśl wytłumaczenie, to krwawa zemsta rodowa. Znający czeczeńskie prawo i zwyczaje nie będą zaskoczeni słysząc to. Są trzy lub cztery prywatne więzienia w rodowej wiosce Kadyrowa i w jego domu. Trzymają tam nawet ojców, matki i siostry bojowników, upokarzając ich i maltretując. Jeśli pojmą bojownika, mordują go. Czeczeni nigdy nie zapominają pewnych spraw i zawsze szukają pomsty.”

Zapytany, czy czeczeński ruch oporu może wystawić kandydata w wyborach zastępcy Kadyrowa (29 sierpnia), Maschadow odpowiedział: „To po prostu nie jest możliwe. Ktokolwiek wystartuje w tych wyborach – bojownik czy ktokolwiek inny – staje się zdrajcą swego narodu. Staje się jego wrogiem. Będzie musiał stanąć u boku Rosjan i niszczyć własny naród. Jak ci, którzy wzywali swój naród do zrzucenia rosyjskiego jarzma, mieliby uczestniczyć w wyborach organizowanych przez Rosjan według rosyjskiej konstytucji, zwracając się przeciw swemu narodowi?”

Zapytany, czy stanąłby do wyborów, Maschadow odpowiedział: „Zostałem wybrany na prezydenta przez naród w uczciwych wyborach uznanych przez społeczność międzynarodową i państwo rosyjskie (w styczniu 1997 roku). Wybory przeprowadzone były zgodnie z prawem i w obecności niezależnych obserwatorów. Gdybym spróbował wystartować w nadchodzących wyborach, stałbym się zdrajcą swego narodu. Niszczyłbym własny naród. Wiem tylko jedno: nie zaprzestaniemy naszej walki i nie cofniemy się, dopóki wróg depcze naszą ziemię. Będziemy walczyć dopóki nie opuści naszego kraju. Nie zaakceptujemy niczego mniej.”

O możliwych perspektywach trwającego konfliktu: „Próbowaliśmy zwrócić się do rosyjskiego rządu z naszymi propozycjami kilka razy. Mówiliśmy im: zakończmy tę wojnę sami, bez angażowania innych. Walczymy, by wyeliminować zagrożenie dla egzystencji narodu czeczeńskiego. A skąd pochodzi zagrożenie? Od państwa rosyjskiego. Zaczynaj a z nami wojny kiedy chcą. Deportują nas kiedy chcą. Nazywają nas zdrajcami i terrorystami. Wysadzają własne domy w Moskwie i Wołgodońsku i na nas zrzucają za to winę. Dopóki pozostajemy pod jurysdykcją ich prawa konstytucyjnego, niebezpieczeństwo będzie istnieć. W naszej walce chodzi właśnie o to niebezpieczeństwo. Zostanie ono wyeliminowane dopiero gdy otrzymamy status międzynarodowy, tylko prawo międzynarodowe może nas ochronić.

Jesteśmy gotowi zrobić wiele z tego, czego od nas chcą, cokolwiek uznają za korzystne. Możemy wspólnie poradzić sobie z naszą gospodarką, obroną. Możemy wspólnie strzec naszych granic. Możemy stworzyć wspólną walutę i połączyć siły w dyplomacji. Możemy myśleć o wspólnych programach inwestycyjnych. Jesteśmy gotowi podpisać umowy o bezpieczeństwie zbiorowym i połączyć się w walce z terroryzmem. To właśnie mówimy Rosjanom. Ale oni tego nie chcą. I widzę tu tylko jedno wytłumaczenie: to z powodu ich starych, imperialnych ambicji. W tej sytuacji zmuszeni jesteśmy szukać przyjaciół gdzie indziej, po prostu dlatego, że Rosjanie nie chcą naszej przyjaźni.

Drugi sposób zakończenia wojny, oparty jest na „zasadzie warunkowej niepodległości”, którą przedstawiliśmy. Instytucje międzynarodowe, w pełnej zgodności z prawem międzynarodowym powinny wezwać do przerwania wrogości i rozpoczęcia negocjacji pokojowych. To powinna być ich odpowiedzialność. Po zaprzestaniu działań wojennych Rosjanie powinni wycofać swoje oddziały a społeczność międzynarodowa powinna przysłać siły pokojowe. Międzynarodowa administracja nadzorowałaby proces zarządzania i pośredniczyłaby w naszych rozmowach z Rosjanami. To byłoby pożądane rozwiązanie. Nie widzimy innej drogi wyjścia.

Jeśli Rosjanie myślą, że wygrają te wojnę są w błędzie. Jeżeli to konieczne, będziemy walczyć tak długo, jak to będzie potrzebne. Nie mamy zamiaru zaniechać tej walki ani cierpienia, które wyniknie z niej dla naszych potomnych. Wzięliśmy te odpowiedzialność na siebie.

Tłum. Radosław Różycki

Źródło:

(http://www.rferl.org/reports/caucasus-report/) 17 June 2004, Volume 7, Number 24

Archiwum ABCNET 2002-2010