CZEGO NIE WIEDZIAŁA KOMISJA DS. ZBADANIA REZERWY KGB (1)

W ubiegłym roku zamieściliśmy na naszych stronach listę części oficerów KGB na Litwie, którzy zostali przesunięci do rezerwy w 1989 roku w oczekiwaniu na ewakuację przez sowity Państw bałtyckich. Niektórzy z nich zrobili później karierę polityczną w strukturach państwowych Litwy, np. Arvydas Pocius został szefem Departamentu Bezpieczeństwa Państwowego zajmującego się – w teorii – łapaniem rosyjskich agentów. Publikacja listy wywołała wściekły atak agentury na Litwie i w Polsce. U nas, powołując się na Litwinów, „Wybiórcza” ogłosiła, iż jesteśmy agentami Putina, bowiem tylko on miałby interes w kompromitowaniu patriotów (sic!). Jak wiadomo bowiem, wzorcem patrioty w postkomunizmie jest oficer KGB. Na Litwie sprawą zajęła się specjalna komisja, która ogłosiła oczywiście, że „jest dobrze”. Poniżej zamieszczamy odrębne stanowisko. Nie muszę zaznaczać, iż autorami tekstu jest Putin i spółka.

„Zgubione” dokumenty i „nie znalezione” instrukcje Minął rok od czasu, gdy działała tymczasowa Komisja Sejmu Republiki Litewskiej ds. zbadania faktów i okoliczności figurowania wicemarszałka Sejmu Arvydasa Pekeliūnasa, dyrektora generalnego Departamentu Bezpieczeństwa Państwowego Litwy Arvydasa Pociusa oraz ministra spraw zagranicznych Antanasa Valionisa na liście rezerwy Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego ZSRS. Wszyscy trzej udzielili odpowiedzi na pytania komisji (mieli rzekomo nie wiedzieć o tym fakcie, lub nie myśleć, że to jest poważne, bądź chcieli uniknąć służby w armii sowieckiej, zgodzili się więc na formalne wstąpienie do rezerwy KGB). Komisja posłuchała ich wyjaśnień, poradziła się, wreszcie przyjęła i ogłosiła wnioski, i mogło się wydawać, że w tej sprawie postawiono kropkę. Jednakże dzisiaj, gdy już nie ma potrzeby patrzenia niemal na wszystkie zagadnienia życia politycznego Litwy przez pryzmat afery „paksogate” (Pocius jest jednak lepszy niż Gediminas Bagdonas, mianowany przez Paksasa na stanowisko szefa Departamentu Bezpieczeństwa, zaś A. Valionis w kwestii afery prezydenckiej zajmował pryncypialne stanowisko i jest bardziej stanowczy wobec Rosji), warto zapytać: czy znamy wszystkie istotne szczegóły związane ze sprawą rezerwistów? I czy na wszystkie postawione pytania udzielono uczciwych odpowiedzi?

Otóż po upływie roku widzimy, że komisja w odpowiedzi na pytanie dotyczące statusu rezerwy KGB oraz osób figurujących na jej liście, popełniła poważne błędy niezgodne ze znanymi faktami o rezerwie KGB. Ponadto komisja nie dysponowała ważnym dokumentem (albo jego nie uwzględniła), wymienionym w piśmie skierowanym przez Departament Bezpieczeństwa do Komisji. Jest to rozporządzenie (instrukcja) KGB ZSRS nr 0330 z 1978 r. w sprawie selekcji i weryfikacji kandydatów do czynnej służby wojskowej i pracy w KGB. Co więcej, we wspomnianym piśmie Departamentu został błędnie podany nie tylko numer (0030 zamiast 0330), lecz również nazwa tego rozporządzenia: w rzeczywistości przedmiotem instrukcji nie była „weryfikacja kandydatów do rezerwy KGB”, jak to stoi w piśmie Departamentu, lecz weryfikacja kandydatów do czynnej służby wojskowej i pracy w KGB. Być może, chciano stworzyć wrażenie, że selekcja do rezerwy była nieco odmienna od selekcji do służby czynnej w KGB Ten „lapsus linguae” ma dosyć istotne znaczenie: jeżeli bowiem procedura w obu przypadkach była taka sama, to bynajmniej nie polegała tylko na formalności. W faksymiliach dokumentów z teczki szefa Departamentu Bezpieczeństwa A. Pociusa (opublikowanych rok temu w gazecie „Lietuvos Žinios”) można dostrzec pewien szczegół: wszystkie dokumenty oficerów rezerwy KGB są uporządkowane identycznie jak w przypadku etatowych kagiebistów. Wspomina się w nich również, że selekcja kandydatów do rezerwy KGB odbywa się na podstawie powyższego rozporządzenia. Czy ta zbieżność jest przypadkowa? Tu warto zacytować jeden punkcik z tej instrukcji: „w celu ustalenia zdatności do pracy agenturalno-operacyjnej w KGB kandydaci (z wyjątkiem osób rekrutowanych bezpośrednio z pracy partyjnej, sowieckiej lub komsomolskiej) podlegają rekrutacji (o ile istnieją niezbędne do tego warunki) do wykonania konkretnych zadań o charakterze operacyjnym”. Oznacza to, że A. Valionis mógł uniknąć wykonywania „zadań operacyjnych KGB”, gdyż został zwerbowany do rezerwy KGB „z pracy komsomolskiej i partyjnej”, lecz w przypadku obecnego szefa Departamentu Bezpieczeństwa Państwowego Litwy raczej nie było podstaw do zastosowania tego wyjątku. A. Pocius w swoich odpowiedziach dla Komisji twierdził, iż „nie otrzymywał od KGB żadnych wymagań, zobowiązań lub zadań”. I tu zachodzi najdziwniejsza zmiana: z listy dokumentów badanych przez komisję znikają sporządzone przez oficera KGB dokumenty z 1984 r. dotyczące spotkań z ówczesnym pracownikiem prokuratury w Szawlach A. Pociusem. Dlaczego komisja nawet nie wspomina o tych dokumentach? Może ich nie otrzymała? A może dlatego, że w przeciwnym wypadku musiałaby rozpatrzyć kwestię ewidentnej rozbieżności pomiędzy odpowiedziami A. Pociusa a treścią owych dokumentów? Na przykład, A. Pocius przed komisją twierdził, że w 1984 r., chcąc uniknąć poboru do armii sowieckiej, zwrócił się o pomoc do swojego szefa, a następnie miał rozmowę na temat ewidencji wojskowej z pracownikiem komisariatu wojskowego, który dał mu do zrozumienia, że mógłby nie zostać powołany do służby wojskowej, gdyby został przeniesiony do „rezerwy sądownictwa wojskowego przy kontrwywiadzie wojskowym”. Tymczasem szawelska prokuratura wystawia mu opinię „w celu przedstawienia oddziałowi KGB w mieście Szawlach”. Wśród dokumentów „zgubionych” przez komisję znajdowało się zaświadczenie oficera wydziału specjalnego KGB na temat znajomości z Arvydasem Pociusem, z którego wynika, że Pocius przedstawił mu swój życiorys i scharakteryzował swoją rodzinę; informował również, że został kandydatem do partii komunistycznej, że jego krewni i powinowaci nie utrzymują stosunków z zagranicą i nie ma wśród nich skazanych wyrokiem sądowym. Najważniejsze zaś – „na propozycję przeniesienia do rezerwy KGB A. Pocius odpowiedział zgodą bez żadnych zastrzeżeń”. Oczywiście nie było żadnej mowy o nieistniejącej „rezerwie sądownictwa wojskowego”. I czyż nie jest dziwne, że każdy „zgubiony” czy „nie znaleziony” dokument KGB idealnie odpowiada treści instrukcji KGB nr 0330? Na przykład, instrukcja przewiduje, że: „po otrzymaniu polecenia, funkcjonariusz wydziału specjalnego organizuje rozmowę z kandydatem, podczas której, wraz z kwestiami charakteryzującymi osobę kandydata oraz jego bliską rodzinę, obowiązkowo ustala, czy mają oni kontakty z obcokrajowcami w ZSRS lub za granicą, a także czy kandydat jest chętny do służby lub pracy w organach Komitetu Bezpieczeństwa państwowego, w wojsku”. Tymczasem A. Pocius w swoich zeznaniach przed komisją sejmową ewidentnie zataił treść tych spotkań.

Wydaje się jednak, że komisja nawet nie rozpatrywała tych dokumentów. Nie rozpatrywała również tajnego dokumentu, sporządzonego w jedynym egzemplarzu przez tego samego oficera wydziału specjalnego KGB. Mówi się w nim o weryfikacji A. Pociusa oraz jego bliskiej rodziny, dokonanej przez majorów KGB Riabcewa i Szczerbaka, a także o wielokrotnych spotkaniach funkcjonariuszy KGB z A. Pociusem w celu głębszego jego rozpoznania. O co chodziło w tych spotkaniach? – Odpowiedź znajdujemy w tymże dokumencie…

Archiwum ABCNET 2002-2010
INTERMARIUM