PUSZKA PANDORY

Na Łotwie „postanowiono otworzyć archiwa KGB” – jak donosi jedna z najpopularniejszych wśród bałtyckich Rosjan gazet – „Biznes & Baltija”. Generalnie koncentrujący się na tematyce gospodarczej dziennik porusza tym razem temat drażliwy i ważny na Łotwie z dwóch powodów. Po pierwsze jest to kwestia rozliczenia się z komunistyczną przeszłością, pytania o lustrację i dekomunizację. Na to nakłada się jednak dodatkowo podział etniczny – Rosjanie występują jako obrońcy przeszłości i siłą rzeczy stają się przeciwnikami Łotyszy. W takiej też tonacji jest artykuł Aleksandry Bumane z 20 maja 2004 roku. (http://www.bb.lv/index.php?p=1&i=2714&s=1&a=102261)

Mało kto w to wierzył. Jednak w środę wieczorem 19 maja Sejm Łotwy zdetonował bombę z opóźnionym zapłonem: deputowani w ostatnim czytaniu zaaprobowali poprawki do ustawy „O ochronie i wykorzystywaniu dokumentów byłego Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego ZSRS oraz stwierdzaniu faktu współpracy osób z KGB”. Zgodnie z nimi, archiwalne materiały wszechmocnej niegdyś służby specjalnej nagle staną się dostępne dla wszystkich. Tak, tak! Niewykluczone, że w tzw. workach CzK znajdziemy niemało nazwisk znanych dziś polityków i biznesmenów. 3 czerwca br. minie 10 lat od momentu przyjęcia ustawy o ochronie dokumentacji KGB Łotewskiej SRS, przekazanej przez Moskwę naszemu krajowi na początku lat 90. W związku z tym, Sejm musiał zdecydować, co robić dalej – przedłużyć jej obowiązywanie na jakiś okres, ustanowić na czas nieokreślony, czy może jednak ujawnić.

Brzemienne w skutki posiedzenie parlamentu odbywało się wieczorem. Za przedłużeniem zakazu pracy na odpowiedzialnych stanowiskach dla byłych współpracowników KGB na 10 lat oraz odkryciem materiałów archiwalnych głosowało 78 deputowanych. Przeciwko było dziewięciu członków Partii Zgody Narodowej (Saskaňa), dwóch przedstawicieli „Jauna laiks” (Nowe Czasy) wstrzymało się od głosu.

Otwarcie archiwów nie pociągnie za sobą natychmiastowych publikacji w Internecie czy oficjalnej gazecie „Latvijas Vēstnesis”. Chcącym przekopać się przez „worki” KGB przyjdzie napisać wniosek do Centrum Następstw Skutków Totalitaryzmu. Jak zauważył szef tego urzędu Indulis Zalite, od 1953 do 1991 roku agentami KGB mogły być nawet 24 tys. ludzi. Jednak w tej chwili w archiwum są teczki 4300 osób, współpracujących ze służbami specjalnymi.

Dlaczego deputowani zdecydowali się na taki krok? Jak sami tłumaczą, przecież niekompletne listy, znajdujące się w posiadaniu Centrum, tajna informacja w politycznej walce często służy jako oręż w szantażu czy spekulacjach. Teraz, zapewniają, pozbawią „wrogów” pazurów. Wątpliwe jednak, czy czas spekulacji minął. Niewykluczone, że ci, których na listach nie ma, zaczną z korzyścią dla siebie wykorzystywać odtajnione dane. A wtedy od wielkiego prania brudów nie będzie dało się uciec.

Archiwum ABCNET 2002-2010