O. GORDIJEWSKI O PUTINIE

Gazeta brytyjska “Sunday Telegraph” z 5 listopada 2000 r., Oleg Gordijewski; Putin może być gorszy niż myślimy. Oleg Gordijewski, który był najwyższym rangą oficerem KGB współpracującym kiedykolwiek z MI6, czyli brytyjskim wywiadem, pisze, że kolejny dezerter z KGB rzuca nowe światło na prezydenta Putina.

Ci, którzy - jak Robin Cook i Tony Blair - zdaje się sądzą, że Władimir Putin jest politykiem rosyjskim nowego rodzaju, mającym zachodnie nastawienie i moralne skrupuły, mogą zostać zmuszeni do zmiany swej postawy w nadchodzących tygodniach. Według Aleksandra Litwinienki, najnowszego dezertera z KGB, który przybył do Londynu [2 listopada], prezydent Putin jest całkowicie przygotowany do wydania rozkazu zabijania przeciwników politycznych i wymordowania setek zwykłych Rosjan, gdy dojdzie do wniosku, że przyniesie mu to korzyści polityczne.

Litwinienko był podpułkownikiem w KGB (sama organizacja oficjalnie zmieniła nazwę i akronim na FSB [Federalna Służba Bezpieczeństwa], ale jest to nadal stare KGB). Parę lat temu wystąpił na sensacyjnej konferencji prasowej, na której on i czterej inni zamaskowani mężczyźni twierdzili, że należą do specjalnej kagebowskiej jednostki zabójców. Grupę, którą utrzymywał Litwinienko, utworzył Nikołaj Kowalow, poprzednik Putina na stanowisku szefa KGB. Na pierwszym miejscu na liście celów był Borys Bieriezowski, milioner, właściciel kilku najpopularniejszych rosyjskich stacji telewizyjnych i gazet.

Putin został szefem FSB cztery tygodnie po tej konferencji prasowej. Nigdy nie wyparł się Kowalowa, natomiast podjudzał do długotrwałej kampanii nękania Litwinienki, który został aresztowany, wsadzony do więzienia, wypuszczony i znów uwięziony. To, że Litwinienko jeszcze żyje, jest oznaką, jak bardzo dzisiejsza Rosja zmieniła się na lepsze od czasów sowieckich. Dawniej, kiedy KGB kogoś aresztowało, to siedział aż do rozstrzelania, chyba że zdołał uciec, co sam aż nadto dobrze wiedziałem, kiedy mnie aresztowano. Nowa Rosja zaczyna mieć początki systemu prawnego i władza KGB, pozwalająca mu na trzymanie ludzi w więzieniach bez żadnego uzasadnienia prawnego, wyraźnie się zmniejszyła. Litwinience zezwolono na wyjazd do W. Brytanii wraz z żoną i rodziną, co w komunistycznej Rosji byłoby nie do pomyślenia.

Ale jeżeli Litwinienko ma rację, to nowa Rosja jest w pewnym sensie moralnie zepsuta jeszcze bardziej niż stara. Dał on do zrozumienia, że ma “informacje”, iż to Władimir Putin stał ponad rok temu za zamachami bombowymi, w których zginęło w Moskwie ponad 300 ludzi. O te zamachy obwiniono czeczeńskich terrorystów, dając potrzebne Putinowi usprawiedliwienie nowej ofensywy w Czeczenii. To mu przyniosło zwycięstwo w wyborach prezydenckich. Jeśli się spytamy, kto na tych zamachach skorzystał, odpowiedź jest prosta: Putin.

Podkładanie bomb, które zabijają 300 ludzi, po to tylko, aby zwiększyć swą popularność, byłoby ustanowieniem nowego rekordu w zakresie wyrachowanego okrucieństwa. Znaczyłoby to, że Putin jest zdolny do bestialstwa w typie Kaliguli, co powinno postawić poważnie kwestię jego normalności. Nawet Stalin nie wysadzał celowo w powietrze budynków z mieszkańcami. Czy Putin mógłby to zrobić? Osobiście uważam, że jest bardzo mało prawdopodobne. Nawet zakładając, że prezydent Rosji nie ma żadnych moralnych skrupułów - a wypadek łodzi podwodnej Kursk pokazuje, że nie jest on nimi przepełniony - to ma on pewną inteligencję. W dzisiejszej Rosji byłoby niemożliwe utrzymanie takiej operacji w tajemnicy i Putin to wie. Jest on w stanie doskonale sobie wykalkulować, że ryzyko ujawnienia sprawia, iż cała operacja nie jest warta możliwych korzyści.

Trudno jest odrzucić zarzuty Litwinienki, że KGB morduje politycznych przeciwników, zwłaszcza, gdy mówi, iż sam był członkiem oddziału do takich zadań. Niemniej są w tej historii niejasne elementy. Borys Bieriezowski to dziwny cel. Owszem, jest bogaty i swoje miliardy zdobył legalnie lub nielegalnie na majątku państwowym. Owszem, dysponując jako właściciel środkami masowej informacji, ma niepokojącą jego wrogów siłę. Popierał Borysa Jelcyna i lubi mieszać się do polityki. To on najwyraźniej zapłacił ogromny okup za uwolnienie przez Czeczenów dwóch porwanych Brytyjczyków. Mógłby też odnieść sukces wykupując następnych porwanych trzech brytyjskich inżynierów, gdyby nie inspirowane przez Moskwę próby ich uwolnienia, które doprowadziły do tego, że czeczeńscy porywacze w panice poucinali im głowy. Jednakże nawet w Rosji trudno sobie wyobrazić, że któryś z nich mógłby być powodem do zabicia Bieriezowskiego.

Stalinowskie KGB wsławiło się mordowaniem przeciwników pod najsłabszym pretekstem albo i bez. Ale w czasie, kiedy ja wstępowałem do KGB, taka “mokra robota” była już rzadkością. W rzeczywistości w ciągu ostatnich 40 lat KGB zamordowało tylko prezydenta Afganistanu Hafizullaha Amina na początku rosyjskiej inwazji. KGB wyposażyło też bułgarskie tajne służby w zatruty parasol, którego bułgarscy agenci użyli do zamordowania Georgi Markowa, dysydenta mieszkającego w Londynie. Zrobiło to jednak z dużą niechęcią. Wiem, że ówczesny szef KGB Jurij Andropow nie chciał angażować KGB w tę sprawę i zgodził się pomóc bułgarskim towarzyszom po długich prośbach Todora Żiwkowa [w oryginale: prezydenta Bułgarii].

Stanowiłoby to duży zwrot w polityce KGB, gdyby wróciło ono do mordowania ludzi, jak w epoce Stalina. Z drugiej jednak strony, gdyby oskarżenia Litwinowa nie opierały się na prawdzie, byłoby zagadkowe, dlaczego miałby jej wypowiadać. Moskiewskie plotki głoszą, że dostał od Bieriezowskiego ogromne pieniądze za skompromitowanie KGB. Nie mam pojęcia, czy te pogłoski są prawdziwe. Jeśli jednak MI5 [brytyjski kontrwywiad] ustali, że Władimir Putin lub jego bliscy współpracownicy wydawali polecenia zabójstw, to nawet Tony Blair będzie mógł dostrzec, że musi rozważyć na nowo swe “specjalne stosunki” z prezydentem. Nie byłoby to przedwczesne.

Archiwum ABCNET 2002-2010