7. J. POD. - U PROGU DYSKUSJI POLITYCZNEJ

J. Pod.

Bardzo dużą przyjemność sprawił redakcji „N” numer 10 pisma „ROBOTNIK” z dnia 24.05.1983 r. Zawiera on napisany z niezwykłą w Polsce lat obecnych kulturą polityczną i polemiczną artykuł: LEWICA CZY PRAWICA?

Jedno z pierwszych zdań tego artykułu to wspaniale odważna i precyzyjna diagnoza obecnego stanu rzeczy. Brzmi ona: BRAK SAMOŚWIADOMOŚCI POLITYCZNEJ BOWIEM – TO NIEMOŻNOŚĆ PROWADZENIA JAKIEJKOLWIEK POLITYKI – POZA WYZWANIEM DO OBCHODZENIA KOLEJNYCH ROCZNIC. Można rzec, jest to posłanie do błądzącej (nie tylko z własnej winy) TKK i zagubionej podziemnej i zagranicznej „S”. Zdanie to powinno być wydrukowane (może przez producentów rozlicznych znaczków) ozdobnym drukiem i zawisnąć nad łóżkiem (pryczą?) każdego działacza opozycyjnego.

W dalszej części artykułu znajdujemy próbę sprecyzowania pojęć lewica i prawica oraz przedstawienie kłopotów z zakwalifikowaniem PZPR. „Robotnik” uważa, że pomimo licznych zastrzeżeń należy PZPR uznać za partię prawicową. Po tych rozważaniach zespół ROBOTNIKA deklaruje się jako lewicowy nurt opozycji, przyjmując jednak za warunek realizacji prawdziwych haseł lewicowych nie poprawianie realnego socjalizmu lecz jego obalenie, a więc można to odczytać jako dążenie do odzyskania niepodległości Polski a potem budowy w niej takiego państwa, jakiego jego obywatele będą sobie życzyli.

Nic bardziej nie mogłoby nas ucieszyć!!! Przy wszystkich zastrzeżeniach co do teorii i programu „ROBOTNIKA” (o czym niżej) widzimy, co nas łączy. Łączy nas chęć prowadzenia w Polsce dyskusji politycznej o hasłach i programach. Dyskusję tę prowadzimy nie po to, aby przekonać zespół „ROBOTNIKA”, że błądzi i powinien natychmiast odwołać swoje poglądy i przyłączyć się do nas jako jedynych posiadaczy nieomylności. Argumenty nasze są przeznaczone dla czytelników „N” i „ROBOTNIKA”. Podkreślamy czytelników obu pism, bo najlepiej poznacie poglądy naszych oponentów w wersji oryginalnej. Trudno nam przecież zagwarantować, że czegoś, w ferworze polemicznym nie przekręcimy.

Z „ROBOTNIKIEM” łączy nas jeszcze jedno. Tak jak oni, uważamy, że podstawowym zadaniem jest odzyskanie niepodległości Polski. Na tej płaszczyźnie powinna się jednoczyć w działaniu opozycja polityczna. Z góry podkreślamy, że każda grupa czy partia polityczna wyznająca ideę niepodległości Polski a chcąca współpracować z nami powinna się określić jako demokratyczna. Co oznacza ten przymiotnik, jeśli opuścimy bagno stalinowskiej nowomowy? Otóż partia demokratyczna walczy tylko słowem z przeciwnikami politycznymi, nie ogranicza prawa do odpowiedzi. Przyjmuje ona za test swojego programu nie proste przekonanie o nieomylności swoich sądów lecz osąd ludu, wyrażony w postaci głosowania w wolnych wyborach do ciał przedstawicielskich lub wynik w referendum.

Nieśmiało uważamy, że „ROBOTNIK” zgodzi się z proponowaną przez nas wspólną platformą niepodległości Polski i demokracji. Jeśli tak, to jesteśmy U PROGU tworzenia w Polsce zupełnie nowej jakości – życia politycznego. Być może uda się nam oderwać od koncepcji szukania schowków, gdzie nas czerwoni nie dopadną. Chodzi nam tutaj o doskonale znaną teorię KOR-u opartą o nadzieję, że czerwonych można oszukać lub wykorzystać dla wspólnego dobra, jeśli się będzie grzecznym i nie będzie się głośno mówiło o polityce. Zasadniczą wadą tej koncepcji jest przekonanie, że istnieją dziedziny życia wolne od polityki lub też, że istnieją apolityczni działacze (społeczni, związkowi). Robienie polityki w ostatnim czasie przez działaczy opozycji i „S” pod pozorem robienia zupełnie czegoś innego, nie doprowadziło do niczego a także pogłębiło niewiedzę polityczną społeczeństwa. Dyskusje ostatnich 7 lat prowadzone były (i niestety są) nie o różnicach w programach politycznych lecz o pochodzeniu (Żydzi), powiązaniach (ubowcy) czy pieniądzach. Oponenci w drobniutkich sprawach wpadli natychmiast pod ciężki kaliber ostrzału za: rozbijanie jedności, prowokacje ubeckie lub szaleństwo. Próby tworzenia programu (podkreślamy – liczba pojedyncza!), uniwersalnego i szczegółowego dla całego społeczeństwa (patrz I Krajowy Zjazd Delegatów „S”), doprowadziły do niezwykłej parodii consensusu tak, że każde prawie zdanie programu „Samorządna Rzeczpospolita” zawiera wewnętrzne sprzeczności. Mit programu jedynego dla wszystkich wynika z niedemokratycznego przekonania o nieomylności projektodawcy. Konsekwencją niskiej kultury politycznej oponentów jest atak na taki program, nie otwarty, przez przedstawienie pełnej alternatywy, lecz skryty, przez dopisywanie tysięcy poprawek. Tak powstają programy o pełnym złudzeniu apolityczności i… jednomyślności.

Wspólnym programem działania opozycji może być obecnie tylko niepodległość i demokracja. Później na drodze consensusu pomiędzy okrzepłymi ugrupowaniami politycznymi możemy stworzyć projekt konstytucji lub przygotować jej warianty do referendum. Poza tym, niech nas wszystko dzieli!!!

Chcemy jeszcze co mniej uświadomionym politycznie czytelnikom opowiedzieć pewną dykteryjkę, pochodzącą, jak wieść głosi z Radia Erewań, oraz nasze do niej post scriptum:

Pytanie: Czy komunizm wprowadzili naukowcy czy robotnicy?

Odpowiedź: Robotnicy, bo jeśli byliby to naukowcy, to wpierw sprawdziliby na psach!!!

Morał: Otóż wszyscy zdajemy sobie sprawę ze straszliwego spustoszenia, jakie czerwoni zrobili swoją nowomową w dziedzinie podstawowych pojęć z zakresu teorii państwa i prawa. To zagubienie współczesnych Polaków w terminologii politycznej ogranicza kształtowanie naszej samoświadomości. Nie wymyślajmy więc prochu (czytaj: nowych teorii politycznych i społecznych), bo nie warto Polakom znów proponować roli zwierząt laboratoryjnych w rękach niefachowców. Rozejrzyjmy się w koło i analizujmy obecnie istniejące ustroje społeczne. Nie proponujmy skołatanemu społeczeństwu jedynie słusznych, cudownych, lecz nie sprawdzonych w praktyce systemów. Weźmy ze świata co najlepsze. Pokazywanie, że Polak potrafi (w teorii społecznej) może skończyć się tak, jak era Gierka – krachem.

Zajmijmy się teraz polemiką z niektórymi tezami „ROBOTNIKA”, dotyczącymi pojęć lewica i prawica. Nie sięgajmy do niesprawdzonych w praktyce sloganów sprzed 100 lat, lecz popatrzmy na kampanie wyborcze w wolnych krajach w latach osiemdziesiątych i prezentowane w niech z lewa i prawa programy i manifesty wyborcze. Analizujemy wybory w USA, Francji, Hiszpanii, Grecji, Wielkiej Brytanii, Japonii i we Włoszech. Po odrzuceniu całej retoryki wydaje się, że najistotniejszą różnicą pomiędzy prawicą i lewicą jest pojmowanie roli państwa. Lewica uważa, że państwo powinno dla wspólnego dobra głęboko ingerować w życie obywateli. Powinno, a także ma do tego prawo. Dobrem nadrzędnym jest zapewnienie każdemu godziwego poziomu życia, ochrona przed nędzą, bezrobociem czy utratą zdrowia. Jest to tak szczytny zbiór haseł, że dziwnym wydaje się istnienie jeszcze demokratycznie wybranych rządów prawicowych, co więcej, zdarzają się kraje, gdzie lewica oddaje rządy prawicy.

Sprecyzowanie, czym jest współczesna prawica jest już trudniejsze. Partie prawicowe głoszą hasła ograniczenia roli państwa, widząc w jego wszechogarniającej organizacji głównie źródło kryzysu, bezrobocia i zaniku inicjatywy jednostek. Trzeba tutaj uczciwie przyznać, że nie wszystkie partie prawicowe po dojściu do władzy są w stanie ograniczyć rolę państwa. Istnieją też partie wymykające się tej próbie klasyfikacji. Ich programy wcielone w życie są mieszaniną lewicowo-prawicową. Należą tutaj: amerykańska Partia Demokratyczna i japońska Partia Liberalno-Demokratyczna. Podkreślamy jeszcze raz, że analizujemy tylko wcielone w życie programy a nie propozycje, które w ciągu ostatnich 3 – 5 lat wyborcy odrzucali. Ogólnie rzecz biorąc, można jeszcze dodać, że współczesne partie prawicowe podkreślają w swoich manifestach brak sztywnej ideologii, dostosowując programy do zmian zachodzących w świecie. Partie lewicowe zawsze chcą budować np. prawdziwy socjalizm lub inaczej nazwaną formę nie całkiem jeszcze sprawdzonej szczęśliwości. Czasem partie prawicowe powołują się na zasady Dekalogu lub nauki Chrystusa wzbogaconej o współcześnie zweryfikowane przyrodzone prawa jednostki.

Wyobrażamy sobie, że ten czysto pragmatyczny i nie dogmatyczny podział na lewicę i prawicę wywoła u bardziej uczonych w piśmie czytelników falę protestu. Przyjmując go jednak, chcemy jeszcze raz wytłumaczyć, dlaczego mimo szczytności swoich haseł, lewica we współczesnym wolnym świecie jest w stanie przegrać wybory. Otóż rząd lewicowy, chcąc zapewnić godziwy poziom życia wszystkim – zwłaszcza bezrobotnym i emigrantom z krajów biedniejszych, jako żyjącym w nędzy, staje przed problemem pieniędzy. Skąd wziąć pieniądze i jak je sprawiedliwie podzielić? Pierwszy problem załatwia się bądź przez pożyczki rządu u ludności (RFN) lub przez wysokie opodatkowanie ludzi z klas wyższych i średnich oraz dobrze prosperujących przedsiębiorstw prywatnych (Francja, kraje skandynawskie). Z tych pieniędzy zasila się biednych i utrzymuje bezrobotnych, a także wykupuje się na własność państwa przedsiębiorstwa zagrożone bankructwem (zwykle duże zakłady przemysłu ciężkiego) aby ograniczyć bezrobocie. Gorzej jest z organizacją. Do obsługi tych działań tworzy się rozliczne urzędy i zatrudnia armie urzędników. Utrzymanie ich zjada potworne sumy pieniędzy. Wykupione przez państwo przedsiębiorstwa stają się natomiast workiem bez dna i kamieniem u szyi rządu. Co dziwne, nigdy bogate, lewicowe związki zawodowe nie starały się ich od państwa kupić, aby sprawdzić w praktyce działanie dużego przedsiębiorstwa, gdzie robotnicy pracowaliby całkiem samorządnie i u siebie. Polecamy to uwadze rodzimym entuzjastom samorządów, przypominając jednocześnie podaną wyżej dykteryjkę z radia Erewań.

Bilans rządów lewicowych partii – Partii Pracy w Wielkiej Brytanii, Socjaldemokratów w RFN czy Socjalistów z Komunistami we Francji, mimo ich najlepszych chęci, jest raczej negatywny. Rządy ich są winne potwornego marnotrawstwa pieniędzy wydanych na państwowy przemysł, ogromną a niepotrzebną armię urzędników oraz na bezrobotnych, utrzymywanych godziwym poziomem życia w bezrobociu. Zderzyło się to ze spadkiem inicjatywy i wydajności pracy w przemyśle prywatnym, gnębionym podatkami na ekstrawagancje państwa. Także walka z bezrobociem metodą wysokich zasiłków i upaństwawiania upadających przedsiębiorstw dała tylko ogólne obniżenie poziomu życia (Francja) i dalsze bezrobocie. Wyborcy głosują wiec na partie prawicowe, ponieważ przerażeni są spadkiem wartości pieniądza a i poziomu życia. Mają nadzieję, że prawica ograniczy marnotrawstwo. Robotnicy głosują często na partie prawicowe widząc, że bezrobotnym żyje się tak samo jak im i jeszcze się tym chwalą. Pracujący robotnicy wiedzą na ogół, że bezrobocie bardzo często wynika nie tylko z powodu stanu gospodarki i złych chęci kapitalistów, ale także i z tego, że ludzie bez kwalifikacji nie chcą ich zdobywać a także zmieniać swojego stylu życia i pracy.

Po dojściu do władzy partie prawicowe po zderzeniu z rzeczywistością dnia codziennego nie zawsze natychmiast reprywatyzują przemysł państwowy, nie wyrzucają z pracy tysięcy urzędników państwowych oraz nie likwidują zasiłków dla bezrobotnych i darmowej służby zdrowia. Starają się jednak elastycznie i niedogmatycznie posprzątać po lewicy oraz stymulować prywatny przemysł aby tworzył nowe miejsca pracy. Prowadzą też konsekwentną politykę monetarystyczną aby umacniając walutę stymulować delikatnie gospodarkę. Ograniczają też inflację, będącą głównie wynikiem nieograniczonych wydatków rządów lewicowych.

Ostatnie wybory municypalne we Francji wykazały też ograniczoną odporność wyborców na żargon lewicy. Po pewnym czasie wyborcy są chorzy z przekarmienia do obrzydzenia hasłami lewicy o nowym szczęściu w prawdziwym socjalizmie, patrząc jednocześnie na upadek gospodarki.

Reasumując, można powiedzieć, że współczesna prawica nie istniałaby bez umożliwienia ludziom (w społeczeństwach demokratycznych) zapoznania się z rządami lewicy. Pomimo wszystkich swoich wad, lewica w opozycji jest partią sumienia, zwracając bacznie uwagę na niedostatki rządów prawicy. Bez lewicy zdolnej przejąć od czasu do czasu ster rządów (Wielka Brytania), partie prawicowe zakrzepłyby pewnie w swym konserwatyzmie i nie przyjęły tej elastycznej bojowości. Uważamy więc za kluczowe istnienie w nowoczesnym państwie zarówno demokratycznej prawicy jak i demokratycznej lewicy – będąc jednak zwolennikami ograniczonej roli państwa, opowiadamy się po stronie tej pierwszej.

Czy stąd wynika, że jesteśmy za rządami wielkiego kapitału i innych bogaczy? (a taka jest obiegowa, wywodząca się z karmienia nowomową, definicja rządów prawicowych). Oczywiście nie, bo zresztą takich rządów już nie ma. Zacytujmy z artykułu „Samorządna czy Solidarna?” Józefa B. z „Biuletynu Dolnośląskiego” nr 2/42, luty 1983: „Zachód, ukształtowany przez koncepcje liberalne, opiera swoje ustroje na dobroczynnym skutku egoistycznych dążeń, a wprowadzone (tam) demokratyczne mechanizmy, starają się egoistyczne motywacje przedsiębiorczych jednostek wykorzystać dla dobra ogółu”. Uznając taką filozofię, chcemy oczywiście „zabierać bogatym i obdarowywać biednych”. Stanowczo jednak przeciwstawiamy się skubaniu bogatych jako naczelnej ideologii państwa. Państwo lewicowe (nawet demokratyczne) bowiem skubie głównie na potrzeby swojego aparatu i efektem tego jest to, że bogaci stają się biedniejsi a biedni pozostają biednymi.

Ugrupowanie „NIEPODLEGŁOŚĆ” stanowiące zalążek podziemnej partii liberalno-demokratycznej pragnie budować w Polsce państwo, gdzie wszyscy obywatele, bez ograniczeń administracyjnych mogliby budować zamożność narodu a nie władzy państwowej. Jesteśmy więc za stworzeniem w niepodległej Polsce ustroju, gdzie nie będzie obywateli II kategorii. Wśród równych nie może być też równiejszych z powodu posiadanego majątku, pochodzenia, wyznawanej wiary czy ideologii czy też powiązań z aparatem władzy. Państwo takie powinno mieć rząd pomagający obywatelom w organizacji życia gospodarczego, społecznego czy kulturalnego a nie wyręczający ich w tej materii.

"Niepodległość" - miesięcznik polityczny 1982-1983