KATASTROFA „KURSKA”

Rosyjski dziennik „Niezawisimaja gazieta” z dnia sierpnia 2000, Wadim Sołowiow, Walerij Aleksin, Andrej Riskin, Ksenia Fokina, Dmitrij Kosyriew; Państwowa Komisja gubi się w domysłach, komentarz specjalnej komisji powołanej dla zbadania przyczyn katastrofy okrętu „Kursk” i działań prezydenta Putina.

Jak podał rosyjski dziennik w sześć dni po katastrofie „Kurska” zebrała się państwowa komisja na czele z wicepremierem Ilia Klebanowem by omówić przyczyny awarii. Według autorów artykułu pierwsze oświadczenia komisji jak i samego prezydenta wywołują zdumienie. Obserwatorzy mogą odnieść wrażenie że tworzy się jakiś krąg wzajemnej obrony wśród wojsko-politycznego kierownictwa, a postawa ta charakteryzuje się w nieprzyjmowaniu słów ostrej krytyki, mimo, iż w społeczeństwie narasta fala niezadowolenia wobec opieszałości działań polityków. Zdaniem autorów artykułu niezadowolenie społeczeństwa uderzy bezpośrednio w prezydenta Putina i odbije się na jego reputacji. Zdecydowany, stanowczy podczas wojny w Czeczenii, Putin okazał się całkowicie obojętnym wobec losu 118 rosyjskich obywateli, profesjonalistów stanowiących kwiat rosyjskiego narodu.

Według gazety, nawet dokonane fałszerstwa podczas ustalania podstawowych faktów dotyczących katastrofy nie ukryją nieporadności politycznego i wojskowego establishmentu w rozwiązywaniu kryzysowych sytuacji. Według dziennika zdziwienie budzić może fakt, iż uwaga rosyjskiej komisji skupiła się nie na próbach ratowania ludzkiego życia, ale na ustaleniu przyczyn katastrofy i na próbie zrzucenia przyczyn katastrofy na zewnętrzne okoliczności. Komisja nie wypracowała wspólnego oświadczenia - napisali autorzy artykułu, tragedia na Morzu Barentsa pozostaje numerem jeden we wszystkich liczących się mediach światowych i coraz częściej obok relacjonowania przebiegu akcji ratunkowej pojawiają się krytyczne oceny rosyjskiej władzy.

„Niezawisimaja gazieta” przytoczyła fragment komentarza niemieckiej gazety „Die Welt”, która napisała, że bezspornie w różnych kulturach istnieje określona skala wartości ludzkiego życia, jak również powszechnie znana jest zasada Samuela Hantingtona mówiąca, że czym większe zaludnienie danego państwa, tym mniejsza wartość życia pojedynczego obywatela, czym wyższy poziom życia danej nacji, tym mniej jest ona gotowa do poświęceń dla swoich pojedynczych obywateli. Tym samym o urażonej wielkomocarstwowej ambicji Rosji świadczy chociażby opóźnienie przyjęcia zachodniej pomocy. Amerykańska gazeta New York Times podała, iż amerykańscy dowódcy marynarki wojennej i wywiadowcy stanowczo odrzucili wersję admirała Baltina, który sugerował że przyczyną zatonięcia „Kurska” było zderzenie z innym podwodnym okrętem. „Niezawisimaja gazeta” podała, że brytyjska gazeta „Times” sugeruje, jakoby przyczyną awarii „Kurska” było obniżenie się poziomu wyszkolenia załogi, zbyt rzadko wychodzącej w morze.

Niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" z 16 sierpnia 2000, Lothar Ruehl; Wraz z "Kurskiem" toną strategiczne nadzieje. Refleksje na temat stanu sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej.

Katastrofa rosyjskiej łodzi podwodnej "Kursk" skłania autora do przypomnienia problemów rosyjskich sił zbrojnych. "Jawne kontrowersje w Moskwie o to, jakie siły powinny dominować -nuklearne czy też konwencjonalne, jak też spory między marynarką, lotnictwem, wojskami lądowymi oraz rakietowymi, odzwierciedlają poważne wady w koncepcji, planowaniu, strategii i logistyce [wojsk Federacji Rosyjskiej]. Powszechnie znane jest też to, iż od upadku ZSRR przemysł zbrojeniowy [Rosji] stracił zdolności rozwojowe". Rosja z uwagi na kryzys, w którym się znajduje, nie jest w stanie "utrzymać standardu swoich sił zbrojnych, który i tak od końca ZSRR mocno upadł. To samo tyczy się ilości [sił zbrojnych]". Zdaniem autora najostrzej widoczna jest ta sytuacja właśnie w marynarce wojennej, mimo iż pochłania lwią część budżetu obronnego. Poza tym nowe okręty podwodne, oddawane do użytku z coraz mniejszą częstotliwością, są nie w pełni wyposażone albo też wykorzystują stare uzbrojenie. Głównie chodzi tu o rakiety. "Utonięcie i prawdopodobnie utrata "Kurska" jest dla rosyjskich sił morskich - z uwagi na zmniejszenie potencjału - ciężkim ciosem. Wprawdzie posiadają one ponad 80 taktycznych jednostek ofensywnych. Jednak niewiele z nich jest nowoczesnych i gotowych do wykorzystania". Jednostki typu "Kursk" są nieodzownym elementem prowadzenia długotrwałych operacji ofensywnych na światowych morzach. Zdaniem autora, z racji uzbrojenia, poprzednie typy podwodnych okrętów rakietowych nie mogły opuszczać mórz przybrzeżnych.

Z uwagi na skąpość budżetu w Rosji rozważa się czy i tak niewielkie środki przydzielane wojsku przeznaczyć w większym stopniu na konwencjonalne siły lądowe i powietrzne. "Dążenie Putina dojścia do - sensownej z punktu widzenia polityki zagranicznej - strategii militarnej oraz do odpowiedniej struktury sił zbrojnych uda się tylko wtedy, kiedy zrewidowane zostaną przejęte po ZSRR geopolityczno-strategiczne priorytety z wszystkimi następstwami jakie niosą one dla uzbrojenia". Rosja musi dążyć do zredukowania sił zbrojnych przy jednoczesnej jej modernizacji - twierdzi autor. A będzie to możliwe do zrealizowania jedynie przy dobrym stanie finansów, gospodarki i przemysłu obronnego. Niezbędna by też była konsolidacja logistycznie i osobowo niedoposażonej marynarki wojennej. Bowiem "rosyjska marynarka nigdy nie mogła wykorzystać zdolności swoich okrętów podwodnych, gdyż nie była w stanie oddelegować dwóch załóg do [obsługi] atomowych okrętów podwodnych jakiejkolwiek klasy.

W amerykańskiej marynarce jest to regułą. Od wielu lat Rosja ma jednocześnie na morzu dwa strategiczne rakietowe okręty podwodne - aby oszczędzać personel i [środki na] utrzymanie. (...) Wraz z najnowocześniejszym podwodnym krążownikiem utonęły też strategiczne nadzieje [Rosji]. Pozostaną one (...) na dnie jeśli Kursk nie zostanie szybko zastąpiony, a okrętów tego typu nie będzie w wystarczającej ilości".

Niemiecki dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung” z 19 sierpnia 2000, Werner Adam; W sowieckim stylu. Ocena poczynań władz Federacji Rosyjskiej w aspekcie katastrofy „Kurska”.

Dotychczas wszelkie dążenia nowego rosyjskiego prezydenta stały pod hasłem: cała władza dla Kremla. Putin nie ma wysokiego mniemania o niezależności parlamentu czy regionów. Chce w przyszłości wedle własnego widzimisię zwalniać demokratycznie wybranych gubernatorów i działać zgodnie ze sprzecznym z dotychczasowymi doświadczeniami tego wielkiego wielonarodowego państwa mottem, mówiącym, że tylko państwo centralnie rządzone jest gwarantem porządku i siłą napędową wszelkich zmian. (...)

Putin od początku swoich rządów na Kremlu, wszystko to (...) wielokrotnie demonstrował. Nie idąc w ślady Jelcyna, przybył na teren walk w Czeczenii by ogłosić całemu światu, iż każdy kto w przyszłości podniesie rękę na Rosję, będzie musiał za to drogo zapłacić. Rola naczelnego wodza w bezlitosnej walce przeciwko Czeczenom przyniosła mu błyskotliwe zwycięstwo wyborcze, które przede wszystkim znalazło poklask wśród wojskowych. Putin nie przepuścił żadnej okazji, by pokazywać się jako jeden z nich - generałów, czy to jako oblatywacz samolotów bojowych, czy inspektor marynarki wojennej, której to tej wiosny z patriotycznym patosem obiecywał (...) szybki powrót na wszystkie morza świata. Sam Zachód nie szczędził mu pochwał (...).

W rzeczywistości działo się niewiele dobrego. Rozpoczęcie ograniczania przez władcę Kremla, istniejącej bądź co bądź za jego poprzednika Jelcyna, wolności prasy było jeszcze niczym. W znacznym stopniu negatywnie przyczyniła się do tego wojna w Czeczenii, która wbrew twierdzeniom wojskowych nie chce się skończyć. Nawet wtedy, gdy wśród generalicji wystąpiły poważne wątpliwości i gdy ostrożnie doradzała rozpoczęcie pertraktacji z czeczeńskim prezydentem Maschadowem, Putin twardo trzymał się zasady walki do końca. Nie było go wprawdzie wśród tych, co podłożenie bomby niedaleko Kremla [w przejściu podziemnym na placu Puszkina] natychmiast przypisało Czeczenom. Wszelako po raz pierwszy głośne były pytania o wartość zapewnień prezydenta, iż nie dojdzie ponownie zarówno w Moskwie jak i gdziekolwiek indziej, do dziś niewyjaśnionej fali terroru sprzed roku.

A teraz tragedia na Morzu Barentsa. Awarie okrętów zdarzały się i Rosjanom i Amerykanom. Kierownictwo floty musi bardzo boleć nad tym, że dotyczy to "Kurska" - najnowocześniejszego okrętu podwodnego floty północnej. Do tego katastrofa ta wydarzyła się podczas największych od dłuższego czasu manewrów na Morzu Barentsa. Miało w ich czasie dojść do pierwszego triumfu nowej doktryny militarnej, która rosyjskiej marynarce wojennej przypisuje szczególną rolę. Przypadkiem ta demonstracja mocarstwowych aspiracji na morzach, zbiegła się w czasie z ostrym sporem między ministrem obrony i szefem sztabu generalnego o strategię nuklearną [FR]. Potwierdziło to, iż po blisko 10 latach od upadku ZSRR wiele spraw w wojskowości pozostaje niepewnych (...).

Czego można jednak oczekiwać po prezydencie, który na tragedię na Morzu Barentsa reaguje jak władca z sowieckich czasów? Mania tajności, imperialne myślenie jak i wielkoruska arogancja odcisnęły na nim swoje piętno. Abstrahując od tego, iż Putin początkowo nie chciał wiedzieć o spontanicznej [chęci] pomocy ratunkowej Zachodu (...), nie przyszło mu oczywiście na myśl - czego można by się spodziewać po demokratycznie wybranym prezydencie - by pokazać się (...) w bazie floty północnej w Murmańsku albo powrócić na Kreml by stamtąd kierować akcją ratunkową. Zamiast tego kontynuował urlop i trzymał się z dala od wydarzeń, w których uczestniczył cały świat (...).

Zachowanie Putina jest czysto KGB-owskie. Żadnej głasnosti, cyniczne lekceważenie interesu publicznego, nawet brak jakiejkolwiek informacji o nazwiskach członków załogi "Kurska". Nie wydaje się to też przeszkadzać doradcom prezydenta. Nie jest to żadną niespodzianką, gdyż przeszłość większości z nich, podobnie jak i Putina, związana jest ze służbami specjalnymi. Niegdyś zostali wyszkoleni na wrogów wszelkiej jawności. Sam Putin stojąc na czele najważniejszej następczyni KGB - przed powołaniem na premiera w sierpniu zeszłego roku - miał w zwyczaju wprost nazywać zdrajcami rodaków, którzy troszczyli się o środowisko naturalne właśnie z powodu atomowej floty północnej.

Zakłopotanie politycznego i militarnego kierownictwa Rosji, z uwagi na powód nieszczęścia jak i los osób nim dotkniętych, nie podlega krytyce. Tego nie dało się uniknąć. Z całym zrozumieniem dla potrzeby utrzymywania wojskowych tajemnic musi jednakże szokować, że owo kierownictwo przez cztery dręczące dni bez zastanowienia odrzucało zagraniczną pomoc. Najgorsza jest jednak odmowa człowieka, który za zdeklarowane dążenie do uczynienia z tego kraju potęgi może jeszcze drogo zapłacić.

Archiwum ABCNET 2002-2010