AMERYKANIE NA KAUKAZIE

Rosyjsko-amerykańska rywalizacja w WNP staje się coraz ostrzejsza. Najpierw, przy poparciu Moskwy, dyktator Uzbekistanu Isłam Karimow wyrzuca Amerykanów z bazy na terytorium jego państwa. Waszyngton odpowie zapewne przeniesieniem żołnierzy na drugi brzeg Morza Kaspijskiego. A to będzie oznaczało dalsze osłabienie pozycji Rosji i jej wiernego sojusznika na Kaukazie Armenii. Punkt widzenia kół politycznych w Erewanie oddaje tekst Samweła Martirosjana na stronie internetowej rosyjskiej agencji Rosbalt pt. „Przy Baku postawią Straż Kaspijską” z 22 sierpnia 2005. Pentagon zamierza w ciągu 6 lat wydać na budowę „Straży Kaspijskiej” (Caspian Guard) 130 mln dolarów. Powiedział o tym wojskowemu wydawnictwu amerykańskiemu „Stars and Stripes” ppłk Scott Switzer, uczestniczący w koordynacji działań mających na celu utworzenie pododdziałów „Straży Kaspijskiej” ze strony dowództwa armii USA w Europie (EUCOM). Przypomnijmy, że Waszyngton zaproponował utworzenie pododdziału „Caspian Guard” dla ochrony naftociągu Baku – Tbilisi – Ceyhan i zasobów podziemnych Morza Kaspijskiego. Początkowo proponowano, że w skład zgrupowania wejdą żołnierze z Azerbejdżanu, Gruzji i Turcji. Jednakże nowe oświadczenie przedstawiciela Pentagonu mówi o tym, że priorytety i skład uczestników tego projektu uległy zmianie. Ze słów Switzera wynika, że przewiduje się budowę punktów dowodzenia w Azerbejdżanie i Kazachstanie. Oprócz tego, powstaną centra dowodzenia operacjami w powietrzu i na morzu. Amerykański wojskowy specjalista wyraził też przekonanie, że w przyszłości ta inicjatywa będzie rozszerzona (nie wskazując, o jakie kraje może chodzić). Ochrona zasobów kaspijskich nie okazuje się głównym zadaniem, to tylko część globalnej strategii. „Podstawowa idea – to chronić regionalną stabilność”- oświadczył podpułkownik. Switzer mówił też o głównym powodzie rozmieszczania „Straży Kaspijskiej”. Jak nietrudno się domyślić, ten powód to konieczność walki z terroryzmem. Jak zauważył amerykański oficer, Azerbejdżan leży między Rosją (i Czeczenią) a Iranem. „Jeśli pociagnięcie między nimi linię, zrozumiecie, że Azerbejdżan jest kluczowy dla szlaku terrorystów”- przedstawił sytuację Switzer. W tym samym numerze „Stars and Stripes” przedstawiciel wydziału EUCOM ds. walki z narkoterroryzmem Tom Loman przedstawia swoją opinię na temat problemów Morza Kapsijskiego. „Teraz, z dość mało precyzyjnej informacji wywiadowczej, wynika, że przez morze lub na terytoriach nad nim leżących przechodzą szlaki przemytu narkotyków. Im więcej będziemy szukać, tym więcej, myślę, że tam znajdziemy”- powiedział Lotman. (...) Publikacja w pentagońskim wydawnictwie pojawiła się niemal natychmiast po tym, jak szef dyplomacji Azerbejdżanu Elmar Mamiedarow, wróciwszy z USA, oświadczył, że żadnych rozmów, a tym bardziej uzgodnień o rozmieszczeniu amerykańskich wojsk w jego kraju, nie było. Słowa Mamiedarowa potwierdził tez ambasador USA w Baku, podkreślając, że Waszyngton nie ma zamiaru rozmieszczać w Azerbejdżanie wojennych baz. Ale konieczność przyjazdu amerykańskich wojsk przekonująco wyjaśnia główny analityk Centrum Technologii i Polityki Bezpieczeństwa Narodowego Uniwersytetu Obrony Narodowej USA Michael Baranik. „Terytoria pod bazy są dla nas koniecznością”- cytuje Baranika agencja „AzerTAdż”. –„Jeśli w ciągu 180 dni mamy porzucić Uzbekistan, to ktoś powinien nadać impuls rozmowom o rozmieszczeniu baz w Azerbejdżanie. Jeśli wziąć pod uwagę nasze obecne stosunki z tym krajem i to, że jest naszym sojusznikiem w ważnym regionie, to Azerbejdżan okazuje się idealnym wyborem dla baz.” Gdyby chciały, USA mogłyby teraz szantażować zarzutami o wspieranie terroryzmu w jakiejś formie praktycznie każdy kraj na świecie. Azerbejdżan okazał się należeć do grona państw najbardziej podatnych na taki szantaż. Z jednej strony, w listopadzie w republice odbędą się parlamentarne wybory. Amerykańscy emisariusze bez przerwy odwiedzają Baku w ramach „konsultacji”. Politycy i analitycy w kraju i poza nim zastanawiają się nad prawdopodobieństwem „aksamitnej rewolucji” w Azerbejdżanie. Poza tym, wciąż nie rozwiązany pozostaje problem Karabachu, w związku z którym na Erewań i Baku kontynuowane sa zmasowane naciski z wciąż pojawiającymi się przeciekami informacji o tym, że rzekomo podpisano w tajemnicy porozumienie pokojowe. Oświadczenia wysoko postawionych dyplomatów o tym, że ta czy inna strona poszła jakoby na ustępstwa, trzymają społeczeństwa obu krajów w stałym napięciu. Zrozumiałe, że władze i w Armenii, i w Azerbejdżanie, znajdują się w ciężkiej sytuacji, bojąc się ściągnąć na siebie gniew społeczeństwa, które skrajnie nerwowo reaguje na problem karabaski. I oto teraz wypominają Azerbejdżanowi „szczególne miejsce” na szlakach terrorystycznych. Tym samym Baku dają jasno do zrozumienia, że nieustępliwość w sprawie możliwego rozmieszczenia amerykańskich baz wojennych może przynieść niepożądane dla azerskich władz skutki. Np. Waszyngton może przypomnieć, że po stronie Azerbejdżanu w walkach przeciwko Ormianom w Karabachu walczyło ponad 1,5 tys. mudżahedinów. A z danych amerykańskiej agencji informacyjnej Washington ProFile, powołującej się na źródła w służbach specjalnych, al-Kaida najpierw zaczęła działać na terenie byłego ZSRS w końcu lat 80, kiedy otworzyła swoje biuro w Baku i zaczęła popierać Azerów w walce o kontrolę nad Górnym Karabachem. W ostatnim czasie Waszyngton coraz częściej wspomina o międzynarodowym terroryzmie w związku z Południowym Kaukazem. Dlatego pojawienie się wojenno-politycznych projektów w rodzaju „Straży Kaspijskiej” czy przeniesienia do regionu amerykańskich baz wojennych wygląda na w pełni przemyślane i zaplanowane. Oczywiste są tez zamiary rozszerzenia amerykańskich wpływów na inne kraje. Tak więc bardziej prawdopodobna też jest możliwość pojawienia się nowych „rewolucji”: jak wiadomo, walka z terroryzmem i umacnianie demokracji idą ręka w rękę. Potwierdzając to, że sekretarz obrony USA Donald Rumsfeld powiedział niedawno: „W bliższej perspektywie przeciwdziałamy terrorystom, łapiemy ich i likwidujemy, pozbawiamy kryjówek. W tej sytuacji sukces będzie zależeć od wsparcia idei wolności i demokracji jako alternatywy dla okrutnego światopoglądu terrorystów.” tłum. Antoni Rybczyński

Archiwum ABCNET 2002-2010