10. MILUŚ - LIST

POCZTA DO I OD REDAKCJI

Szanowna Redakcjo!

Ostatnio pomimo upałów na naszej krajowej scenie aż kipi od bardzo ciekawych i tajemniczych wydarzeń. Bo cóż widzimy – oto na parę tygodni przed wizytą Papieża, grupa „wstrętnych chuliganów” napada na klasztor Sióstr Urszulanek, szczególnie upodobawszy sobie do bicia osoby zajmujące się akcją pomocy dla prześladowanych przez reżim. Niedługo potem, w tajemniczych okolicznościach, zostaje po prostu zadeptany na śmierć młody chłopak, którego matka działała w w/w Komitecie. Pogrzeb przeradza się w manifestację, dominują uczucia oburzenia, przerażenia, głucha rozpacz. A na naszym podwóreczku jak zwykle ulotki, pisma i przynajmniej jeśli chodzi o teren na którym mieszkam, próby organizowania okolicznościowych manifestacji bądź protestów: dużo słów. Trochę krzyku, a chłopcy w niebieskich mundurkach i takich ładnych błyszczących nakryciach głowy, biją sobie dalej systematycznie i planowo. Oczywiście po tym wstępie już słyszę głosy w stylu, że tak nie można, że to wszystko jest potrzebne, że gloryfikuję terroryzm. Jasne, że potrzebne są pisma i ulotki. Jest oczywiście, że należy organizować manifestacji, ale tak (tu ukłon w kierunku „N” – pisaliście o tym pierwsi), żeby ludzi nie masakrowano bezkarnie. Z moich osobistych obserwacji oraz relacji, które do mnie dotarły mogą stwierdzić, że w tej kwestii może być lepiej.

Przykład 1. Kontrmanifestacja 1 – majowa w Częstochowie. Z tego co widziałem manifestacja miała formalną (do praktycznych sprawdzianów nie doszło) obstawę złożoną z dobrze prezentujących się młodych mężczyzn i mimo obfitej ilości niebieskich mundurków jakoś nie kwapiły się one do atakowania pochodu, który był nie tylko liczny ale i dobrze zorganizowany. Jeden z „cichociemnych”, który próbował się wkręcić został dosyć boleśnie potraktowany.

Przykład 2. Pewnego wieczora, na dzień przed określoną rocznicą, do drzwi domu pewnego człowieka zapukało trzech niezbyt sympatycznych mężczyzn, aby prewencyjnie osadzić w/w na 48 godzin w areszcie. Gospodarz mieszkania, człowiek bywały, był przyzwyczajony do tego rodzaju odwiedzin lecz za cholerę nie chciała się do nich przyzwyczaić jego małżonka. Cóż więc robi ta zacna niewiasta? Bierze do ręki wazon i celnie trafia w najbliższego SB – ka, następnie korzystając z zaskoczenia wybiega na klatkę schodową i krzycząc – „Ludzie, ratujcie, bandyci napadli!” – powoduje natychmiastową interwencję sąsiadów. Nasz kochany ludek, karmiony od dłuższego czasu informacjami o „zastraszającym” wzroście przestępstw, nie dał odetchnąć nieszczęsnym sowieciarzom, którzy nie zdoławszy pokazać legitymacji, niestety tylko lekko poturbowani, czmychnęli do swojej nory. Możecie mi państwo wierzyć, czy nie, lecz mąż owej zacnej niewiasty został wezwany za 3 dni na MO, ogólnie porozmawiano z nim grzecznie, stwierdzając tylko, że ma nerwową małżonkę.

Wracając do początku mojego listu, jestem pewien, że w wypadku śmierci Przemyka czeka nas oświadczenie prokuratury, iż wymieniony albo zagrażał bezpieczeństwu „jagniątek” z MO i biedactwa musiały się uciec do obrony koniecznej, albo że był tak pijany, iż spadł ze schodów z widocznym skutkiem (patrz sprawa Pyjasa w Krakowie). Rodzi się pytanie, czy takie sytuacje muszą się zdarzyć tylko ludziom walczącym przeciwko radzieckiej agenturze w Polsce. Myślę, że takie „wypadki” powinny zdarzyć się również sowieciarzom z SB.

Miluś

Jesteśmy przeciwni pacyfizmowi z zasady, gdyż uważamy, iż jest on wynikiem własnej bezsiły, głupoty i tchórzostwa, które usiłuje się oblec w szlachetne hasła, najlepiej zaś od razu zasłonić się „Ewangelią”, aby w ten sposób uciszyć własne sumienie.

Red.

"Niepodległość" - miesięcznik polityczny 1982-1983