NIE ULEGAĆ IZRAELSKIEMU LOBBY

Pat Buchanan zastanawia się na łamach “The American Conservative” z dnia 13.01.2003 w artykule „Wymuszacz Szaron” nad polityką amerykańską wobec Izraela i dochodzi do wniosku, iż Izrael może być sojusznikiem USA w wojnie z terrorem, ale USA nie są sojusznikiem Izraela w jego wojnie z Palestyńczykami.

„Twarde podejście do United Airlines" wykrzyknął „Wall Street Journal” gratulując Wujowi Samowi uśmiercenia prośby United Airlines o gwarancje pożyczki w kwocie 1.8 miliarda dolarów. Odprawiona z kwitkiem, ukochana stara linia lotnicza, musiała ogłosić bankructwo.

To wszystko w najlepszej intencji, zapewnia „Journal”, "może ta twarda ojcowska odmowa stanie się nowym rządowym precedensem, albo przynajmniej możemy sobie tak pomarzyć". Świetnie. Czy możemy teraz oczekiwać, że „Journal” zaapeluje do Pana Busha o odrzucenie 10 miliardowej gwarancji pożyczkowej zażądanej przez Ariela Szarona? Nie próbujcie zakładać się o to.

A przecież żądanie Szarona jest zdumiewające w swym zuchwalstwie. Kalifornia i Nowy Jork stoją w obliczu olbrzymich deficytów budżetowych, Departament Skarbu USA ma blisko 200 miliardowy deficyt, a jednak Szaron, który zignorował Busha kiedy prezydent publicznie wzywał go do wycofania swej armii z miast na Zachodnim Brzegu, domaga się aby amerykańscy podatnicy wyłożyli ponad 4 miliardy dolarów w nowej pomocy wojskowej i zgodzili się zapłacić 10 miliardów, gdyby Izrael zdecydował się nie spłacać planowanego długu.

Dlaczego mamy to robić? Co Ameryka z tego ma? Co nam przyniosło całe te 100 miliardów pomocy jakie władowaliśmy w Izrael, poza niewdzięcznością i wrogością świata arabskiego?

Co z tego, że Izrael ma najwyższej klasy siły zbrojne, kiedy jest on dla nas bezużyteczny. Podczas Desert Storm (operacja „Pustynna burza”) Bush I. musiał przekupywać Ichaka Szamira 5-cio miliardową pomocą, 400 milionami w gwarancjach pożyczkowych i rakietami Patriot, żeby trzymał się z dala od walki, gdyż izraelska interwencja rozsadziłaby naszą koalicję. Zarówno dziennikarze jak i dyplomaci powracający z Bliskiego Wschodu potwierdzają, że nasze nieomal ślepe poparcie Izraela jest główną przyczyną antyamerykanizmu jaki przelewa się przez świat islamski.

Kiedy "powinność" wobec Izraela mogła być płacona w samych tylko dolarach, 3 miliardy rocznie, większość członków Kongresu wybierała raczej płacenie co się należy niż stanie w obliczu odwetu izraelskiego lobby, które ma w gablocie swoich trofeów skalpy dwu przewodniczących Senackiego Komitetu d/s Stosunków Zagranicznych J. Williama Fulbrighta i Chuck Percyego.

Teraz jednak cena związków z Izraelem zaczęła rosnąć. Amerykańska technologia zbrojeniowa dana Izraelowi została sprzedana do Chin. Jedynie bezpośrednia amerykańska interwencja zapobiegła sprzedaży Pekinowi przez Izrael technologii AWACS (Airborne Warning and Control System). Rakiety Patriot, rakiety powietrze-powietrze Phoenix, myśliwiec Lavi (oparty na F-16) wszystko to zostało sprzedane Pekinowi.

W erze Reagana, Izrael miał obrzydliwego Jonathana Pollarda, który nakłoniony do zdrady, rabował nasze najważniejsze tajemnice bezpieczeństwa narodowego - niektóre z nich jak się wierzy - sprzedane zostały Moskwie. Izrael odmawia zwrotu pełnego pokoju skradzionych dokumentów i wywiera na prezydentów presję w sprawie zwolnienia Pollarda, aby mógł on zostać sprowadzony do Izraela gdzie uważany jest za bohatera.

Obecnie Pan Szaron przedłożył nam rachunek Izraela za powstrzymywanie się od wojny z Irakiem, w chwili gdy Prezydent Bush stoi w obliczu maksymalnego ryzyka politycznego. Nigdy od 1957 roku, kiedy to Dwight Eisenhower rozkazał Ben-Gurionowi zabrać swą armię z Synaju, amerykański prezydent nie postawił się izraelskiemu premierowi.

Przyznać należy, że ojciec prezydenta próbował. W 1991 roku, po wyrzuceniu Iraku z Kuwejtu, Bush mający wówczas 70% aprobatę w narodzie, poproszony został przez Szamira o 10 miliardowe gwarancje kredytowe, aby przesiedlić milion rosyjskich Żydów do Izraela. Bush zgodził się, ale pod jednym warunkiem: Szamirowi nie wolno osiedlić ich na Zachodnim Brzegu i musi wstrzymać rozbudowę osiedli na Zachodnim Brzegu.

Szamir odrzucił ten warunek i lobby zabrało się do roboty. Bush ostrzegł, że zawetuje gwarancje. Jeden z izraelskich ministrów nazwał go antysemitą. Po tym gdy Szamir przegrał czerwcowe wybory w 1992 roku, Bush, w obliczu własnych problemów wyborczych poddał się i w końcu dał Izraelowi gwarancje pożyczkowe. Kim był minister mieszkalnictwa, który zapowiedział budowę nowych osiedli nawet jeśli Bush by je potępił? Ariel Szaron.

Teraz Szaron chce powtórzyć zwycięstwo Izraela na ojcem Busha, starając się żeby syn dał Izraelowi 4 milirady w sprzęcie i 10 miliardów w gwarancjach pożyczkowych, jako cenę do zapłacenia Szaronowi za pozwolenie nam na zduszenie Iraku, podczas gdy on będzie osłaniał Amerykę w czasie działań zbrojnych. To trik Ariela Szarona.

Co Bush powinien zrobić? Powiedzieć Szaronowi, że gwarancje pożyczkowe nie będą nawet rozpatrywane, dopóki nie rozpocznie on rozmontowywania wszystkich osiedli, jakie zaczął budować od czasu gdy George W. objął urząd. Jeśli Szaron spróbuje "wykopać” go z Kongresu to on, Bush, zwróci się do kraju by "wykopać” Szarona.

Krótko mówiąc, stanąć w obronie amerykańskich narodowych interesów i zadeklarować niepodległość Ameryki. Izrael może być naszym sojusznikiem w wojnie z terrorem, ale my nie jesteśmy sojusznikiem Izraela w jego wojnie z Palestyńczykami. Nasze zobowiązania odnoszą się do bezpieczeństwa Izraela, a nie do bezpieczeństwa osiedli, które są przyczyną itifady.

Oponent Szarona w styczniowych wyborach, generał Micna, zgodził się negocjować z Palestyńczykami na bazie porozumienia z Camp David i rozpocząć wycofywanie się z Zachodniego Brzegu i Gazy. Jeśli izraelscy politycy potrafią postawić się Szaronowi, to dlaczego nie amerykańscy prezydenci? Jeśli członkowie Knessetu potrafią odmówić podążania samobójczym szlakiem Szarona i Netanyahu, to dlaczego Kongres jest taki tchórzliwy?

Tłum. Alex L.

Archiwum ABCNET 2002-2010