8. SKI - REFORMA WSCHODU - ZŁUDZENIA ZACHODU?

Ski

Dla przeciętnego człowieka Zachodu socjalizmu realny (komunizm) jest ustrojem egzotycznym. Do egzotyki sprowadza on też różnice między swym własnym życiem, a życiem społeczeństw komunistycznych. Powierzchowna ocena (kogóż zresztą obchodzą tak naprawdę dziwne, zimne kraje „za żelazną kurtyną”) nie pozwala dostrzec rzeczywistych różnic między demokracjami zachodnimi z ich wolną gospodarką, a totalistycznymi dyktaturami bloku radzieckiego. Uwagi te nie dotyczą zresztą tylko przeciętnego obywatela, który w końcu nie musi powołania do rozgryzania obcych mu systemów lecz także ludzi, którzy zawodowo stykają się z Europą Wschodnią – dziennikarzy, ekonomistów, ludzi biznesu. Wśród nich zdaje się przeważać następujący tok analizy realnego socjalizmu.

Komunizm jest ustrojem sztucznie ustanowionym, jest realizacją utopijnych idei Marksa i jego następców. Organizacja społeczeństwa i ekonomiki wynika z przesłanek ideologicznych. Prymat ideologii nad racjonalnością powoduje, że gospodarczo kraje komunistyczne nie są w stanie skutecznie konkurować z Zachodem. Nie są nawet w stanie same się wyżywić i ogólnie poziom konsumpcji mają bardzo niski, co powoduje napięcia społeczne. Politycy komunistyczni kierują się doktryną marksistowską i dlatego z przyczyn ideologicznych nie dopuszczają do zmian niezbędnych dla poprawy gospodarczej efektywności. Czystość doktryny jest dla nich wartością większą niż sprawność gospodarki. W swej komunistycznej pryncypialności nie są jednak jednolici. Ogólnie można wyróżnić tych, dla których idea ma wartość niby wiara dla pierwszych chrześcijan i tych, którzy skłonni są podejść do niej elastycznie w imię usprawnienia gospodarki. Spór między tymi dwoma grupami (twardogłowymi i pragmatykami) jest osią wokół której od kilkudziesięciu już lat toczy się gra polityczna w krajach realnego socjalizmu. W rozgrywce pragmatycy mają przewagę, już choćby z tej racji, że ich przeciwnicy w działaniach swych ograniczeni są znacznie bardziej doktryną, co musi wpływ na ich skuteczność. Pragmatycy muszą jednak działać ostrożnie, gdyż Kreml, który stanowi centrum dyspozycyjne całego ruchu komunistycznego, opanowany jest przez twardogłowych. Przyszłość należy jednak zdecydowanie do pragmatyków forsujących reformy gospodarcze, których sens polega na decentralizacji i uwzględnieniu praw ekonomii rynkowej. Ponieważ tendencja ta jest stała, a przykład sprawnej gospodarki wielce zachęcający, można mniemać, iż szeregi twardogłowych będą topnieć, a pragmatyków rosnąć w siłę i proporcjonalnie do tego gospodarka upodabniać się będzie do wolnorynkowej. Ta konwergencja (wzajemne upodobnianie się) nie ma ograniczeń, poza kontrowaniem reform przez twardogłowych. Ostatecznym celem tego procesu jest komunizm z gospodarką wolnorynkową. Pryncypia polityczne będą zachowane – monopol partii komunistycznej, funkcjonowanie ideologii marksistowskiej jako oficjalnej religii państwowej, lecz gospodarka rządzona będzie prawem racjonalnym i od polityki zostanie oddzielona.

Ten skrótowo przedstawiony schemat jest typowy dla rozumowania większości zachodnich specjalistów. Upatrują oni pragmatyków niemal w każdym nowym władzy Kremla (ostatnio ich faworytem jest Andropow, a warto zajrzeć do starych gazet, by zobaczyć jak dobrą prasę miał pragmatyk – Stalin w latach dwudziestych), wielkie nadzieje pokładają też w reformach Kadara i Jaruzelskiego.

Schemat ten jest błędny i wynika z wielkiego niezrozumienia istoty systemu komunistycznego. Zachodni menadżer, zarówno polityk jak i biznesmen, podejmują decyzję w warunkach konkurencji. Wymusza to na nich określone reguły gry. Przedsiębiorstwo, które gospodaruje poniżej pewnego poziomu efektywności musi zbankrutować. Polityk, który nie potrafi odnosić sukcesów, partia polityczna, która doprowadza do katastrofy gospodarczej czy politycznej, muszą zniknąć ze sceny.

Życiem politycznym i ekonomicznym komunizmu rządzą zupełnie inne prawa. Istnieje tylko jedno liczące się przedsiębiorstwo – państwo – partia. Przy całkowitym braku konkurencji decyzje podejmowane przez socjalistycznych menadżerów są niezależne od zasad racjonalnego działania. Nie znaczy to, by nie podlegały one żadnym prawidłowościom, będzie o tym jeszcze mowa, lecz nie jest to racjonalność w rozumieniu człowieka Zachodu. Przykładem tego są szokujące często decyzje dotyczące alokacji (umieszczenia) wielkich inwestycji, z dala od źródeł niezbędnych surowców, szlaków transportowych, skupisk wykwalifikowanych kadr.

Lenin napisał kiedyś, że polityka jest skoncentrowaną ekonomiką, a jego następcy ów koncentrat zdecydowanie preferują. U podłoża decyzji ekonomicznych leży właśnie polityka.

Kryterium ogólnospołeczne jest pierwszą zasadą podejmowania decyzji ekonomicznych. Co to oznacza? Efektywne jest to, co umacnia system komunistyczny. Przytoczmy dwa podstawowe przykłady: przyspieszona industralizacja i kolektywizacja rolnictwa.

Komunizm zwyciężył na ogół w krajach słabo rozwiniętych. W pierwszych latach kraje te forsowały niezwykle szybkie tempo rozwoju przemysłu. Rozwój gałęzi ciężkich: hutnictwa, górnictwa był zdecydowanie szybszy niż przemysłów konsumpcyjnych. Rozwój przemysłu oparty był na technologiach przestarzałych, a struktura produkcji wymuszała nadmierne zużycie surowców, materiałów i energii. Sytuacja ta trwa zresztą do dziś. W skrajnym przypadku prowadzi to do produkcji dla produkcji – produkuje się stal, węgiel, maszyny by móc więcej produkować stali, węgla, maszyn. Według kryteriów ekonomicznych jest to obłęd – materiałochłonność w miarę wzrostu produkcji rośnie szybciej niż sama produkcja, więc mimo gigantycznych stalowni, stali ciągle brakuje, w miarę wzrostu wydobycia węgla – jego deficyt się pogłębia itd.

Ekonomiczna bzdura nie jest bzdurą polityczną. Przyśpieszona industralizacja rozbija tradycyjne struktury społeczne, powoduje olbrzymia migrację ludności wiejskiej do miast. Nowa struktura może być natomiast forsowana według modelu centralnego planisty. Decyzje ekonomiczne stają się w ten sposób instrumentem socjotechniki (sposobami manipulowania i urabiania społeczeństwa wg własnego wzorca). Drugim obok możliwości kształtowania nowej struktury społecznej powodem forsowania szybkiego tempa industrializacji, zwłaszcza przemysłów ciężkich, są rzecz jasna potrzeby militarne. Kraje komunistyczne mają zawsze rozbudowane swe siły zbrojne ponad poziom wynikający z rozwoju gospodarczego.

Kryteria ogólnopolityczne (socjotechnika, zbrojenia) nie są jedynymi wyznacznikami decyzji ekonomicznych. Władza komunistyczna nigdy nie jest monolitem. Centrum dyspozycyjne nie jest w stanie sterować całością gospodarki. Do głosu dochodzą interesy partykularne. Grupy nieformalne (w Polsce mówi się powszechnie „kliki”) wbrew ideologii i statutowi partyjnemu, który surowo potępia działalność frakcyjną, sprawują właściwe rządy w państwie, a więc i w gospodarce komunistycznej. Nowy paradoks – gigantyczne przedsiębiorstwo, którym jest gospodarka centralnie planowana, jest zarządzane przez setki tysięcy wyższych i niższych kierowników, którzy w grze o władzę potrafią niemal zawsze wywalczyć dla siebie autonomię, nie wynikającą wcale z formalnych przepisów lecz z realnego układu sił. Jest to zasadnicza sprzeczność tzw. gospodarki planowej. System komunistyczny, eliminując wszelki pluralizm i konkurencję gospodarczą nie jest jednocześnie w stanie zapewnić sprawnego zarządzania ekonomiką przez centrum. Poszukiwanie efektywnego zarządzania przez owe centrum leży u podstaw podejmowania przez system reform.

Decyzje komunistycznych kierowników najwyższych szczebli nie są ograniczone ani przez prawo, które oni sami stanowią, ani przez konkurencję polityczną, ani przez prawidłowości ekonomiczne, którym system ten nie polega. Przywódca komunistyczny wydaje się być zupełnie wolny w tworzeniu rzeczywistości. Ten raj jednak nie istnieje, a jeżeli to trwa bardzo krótko. Woluntaryzm (działanie wyłącznie pod wpływem woli) jest ograniczony przez minimalne potrzeby konsumpcyjne społeczeństwa. Pozbawione praw demokratycznych masy mają zawsze prawo do buntu. Jego widmo ciąży nad decyzjami przywódców krajów komunistycznych. U podstaw zaburzeń społecznych w krajach bloku radzieckiego leży zawsze niezadowolenie ze swego poziomu życia. Bunt można uśmierzyć siłą. Jak dotąd udawało się to zawsze. Im większe niezadowolenie społeczne, tym większych trzeba używać represji dla spacyfikowania nastrojów. Komunizm zna w swej historii okresy nędzy przekraczającej próg egzystencji biologicznej – głodowa śmierć milionów osób na żyznej Ukrainie i towarzyszące temu represje na skalę porównywalną tylko z hitlerowskim ludobójstwem. Polityka bata i marchewki ma prostą logikę – im mniej marchewki, tym dłuższy bat. Represje na skalę tych z lat 30 – tych, 40 – tych i początku 50 – tych nie są celem samym w sobie, nie są nawet dla komunistów specjalnie pożądane. Służą one utrzymaniu społeczeństwa w ryzach ustroju, lecz gdy przekroczą pewien próg mogą godzić w sam establishment polityczny (komunistyczny). Z tego względu „oświecony komunizm” stara się utrzymać poziom represji poniżej krytycznego (dla siebie) progu, a co za tym idzie utrzymać konsumpcję powyżej krytycznego (dla poddanych) minimum. Nie znaczy to oczywiście, że zawsze mu się to udaje, lecz jest to zasadniczy wymóg ograniczający wolność komunistycznego kierownictwa. Nie może on pozwolić na zupełny rozkład gospodarki, gorączkowo poszukuje, zwłaszcza w momentach krytycznych, sposobów poprawy efektywności. Drugim powodem zmuszającym go do tego jest trwający wyścig zbrojeń. Sektor zbrojeniowy jest enklawą wydzieloną, zasilaną najlepszymi kadrami, technologiami pochodzącymi z importu, nie odczuwa „wąskich gardeł” blokujących pozostałe sektory. Enklawa nie może być jednak zupełnie nie zależna od tego, co dzieje się poza nią. Pracuje na nią reszta gospodarki i efektywność tej pracy nie może być dla niej zupełnie obojętna. Na dobrą sprawę enklawa zbrojeniowa jest pojęciem teoretycznym. Cała bowiem gospodarka w większym lub mniejszym zakresie pracuje na potrzeby zbrojeń. Niska efektywność gospodarowania rekompensowana jest wysokim udziałem zbrojeń w całości gospodarki. Udział ten w krajach komunistycznych jest znacznie wyższy niż w demokracjach zachodnich. Nie może jednak wzrastać w sposób nieograniczony. Dalszy wyścig zbrojeń zależy od wzrostu gospodarczego, a więc od poprawy efektywności. Istnieją zatem silne motywy skłaniające sterników komunistycznych do poszukiwania sposobów wyzwolenia wzrostu efektywności. Podstawowym jej hamulcem, o czym już była mowa, jest specyficzny system zarządzania gospodarką. Rynek nie istnieje, a więc nie ma normalnych bodźców skłaniających przedsiębiorstwa do konkurencji poprzez większą efektywność, wydajność pracy, niższe koszty. Pierwszym pomysłem komunistów na zastąpienie rynku był nakaz. System gospodarczy oparty o nakazy wygląda mniej więcej tak:

Centrum decyzji gospodarczych znajduje się w komisji planowania. Komisja spełnia rolę sztabu i ma za zadania przełożyć na język ekonomiczny decyzje polityczne zapadające w Politbiurze partii. Komisja planowania jest miejscem, w którym bilansuje się zadania gospodarcze i rozdziela środki do ich realizacji. Na tym szczeblu bilansuje się planowane zadania niezwykle szczegółowo. Istnieje długa lista wyrobów, uznanych za szczególnie ważne, których produkcją steruje bezpośrednio centrum. Podejmuje ono też decyzje dotyczące rozdziału inwestycji, siły roboczej, średniej płacy, bilansu handlu itd. Zadania produkcyjne rozdzielane są na poszczególne ministerstwa, województwa i niżej – zjednoczenia, przedsiębiorstwa, wydziały, brygady i tak dochodzą do warsztatów pracy. Przypomnijmy, że omawiamy pierwszy etap komunizmu. Sankcje za niewykonanie zadań mogą być bardzo ostre. Przypadki takie tłumaczy się często sabotażem i jako sabotaż każe się surowo. W miarę cywilizowania się komunizmu sankcje karne ustępują miejsca administracyjnym (zwalnianie ze stanowisk) i finansowych (obcinanie zarobków zamiast obcinania głów), lecz sam mechanizm zasadniczej zmianie nie ulega. Ocena administracyjna poszczególnych szczebli zarządzania powoduje, że kierują one całą swą uwagę na zabezpieczenie się przed konsekwencjami niewykonania planu. To że plany nie są dostosowane do rzeczywistych możliwości przedsiębiorstwa nie trzeba długo udowadniać. Centrum nie ma technicznych możliwości prawidłowej oceny potencjału poszczególnych przedsiębiorstw. Jest zdane na informacje, które pochodzą od szczebli najniższych. Zaczyna się więc gra. Szczeble niższe maksymalnie zaniżają swe możliwości i zawyżają potrzeby. Szczeble wyższe starają się robić coś dokładnie odwrotnego. Ten poker ma reguły skomplikowane. Każdy szczebel w hierarchii gospodarczej jest dublowany przez hierarchię polityczną – partię polityczną. Jeszcze jednym partnerem przy zielonym stoliku jest administracja terenowa. Personalnie wszyscy partnerzy w grze objęci są nomenklaturą, a ponieważ nomenklatura monolitem nie jest, każdy z nich związany jest z różnymi grupami wewnątrz niej. Faktyczna pozycja partnerów jest inna niż wynikałoby to z formalnej gradacji szczebli. Argumenty ekonomiczne są natomiast językiem tej gry i mają charakter czysto instrumentalny. Podobny charakter ma język ideologiczny. Argumenty ekonomiczne, ideologiczne, społeczne są zaklęciem stosowanym przez wszystkich partnerów w grze by uzyskać efekt dla siebie korzystny – minimalne zadania i maksymalne środki. O metafizycznym charakterze (niepoznawalnym rozumem) języka ekonomicznego przesądza choćby fakt prawidłowej oceny poszczególnych czynników produkcji. Ceny zależą od decyzji administracyjnej, a więc subiektywnej, dlatego argumenty ekonomiczne nie są nigdy w pełni weryfikowane po wydaniu decyzji. Czas weryfikuje decyzje ekonomiczne komunistycznych kierowników wystawiając im z reguły noty negatywne, lecz dla bieżącej gry nie ma większego znaczenia.

Jedną z bardziej pożądanych stawek w grze są środki na inwestycje. Jeśli są inwestycje, są limity etatów, są pieniądze na premie, godziny nadliczbowe, są możliwości awansu i wyjazdu za granicę dla omówienia dostaw lub przeszkolenia. Nie każdy otrzyma po równo, lecz gdy koryto jest pełne – wystarczy dla wszystkich: robotnik otrzyma premię i podwyżkę, dyrektor przedsiębiorstwa wyjazd do kraju za żelazną kurtyną, pierwszy sekretarz wojewódzki, wojewoda, czy komendant milicji zawsze wykroją dla siebie z inwestycji willę. Inwestycje to eldorado (mityczny kraj złota). Boje o nie toczą się na najwyższych szczeblach hierarchii partyjno – państwowej. Wygrywa najsilniejszy – maszynówka (czytaj zbrojeniówka), górnictwo, czasem chemia. Dla mięczaków nie ma tu miejsca – rolnictwo czy przemysł spożywczy szanse mają nikłe. Gospodarka komunistyczna jest chronicznie przeinwestowana, co jest podstawową przyczyną przeżywanych przez nią cyklicznych kryzysów.

W grze szczególną pozycję zajmuje partia komunistyczna. Pełni często rolę arbitra, choć bierze sama udział w rozgrywce. Coś jakby w footbolu sędzią był jeden z zawodników.

Ustala często reguły gry, trzyma w swym ręku nici decyzji personalnych. Nomenklatura oznacza, że żadna nominacja nie może się odbyć bez akceptacji odpowiedniego szczebla partii. Im wyższego szczebla nominacji dotyczy, tym bardziej bezpośrednia jest ingerencja partii. Nie jest więc większym problemem nominacja robotnika na brygadzistę. Akceptacja sekretarza komitetu zakładowego jest tu często formalna. Polityka personalna w zakładzie jest w ręku administracji gospodarczej. Dyrektor przedsiębiorstwa jest natomiast szczegółowo weryfikowany przez sekretarza terenowego – wojewódzkiego lub gminnego. Im wyższy szczebel zarządzania, tym wyższy stopień „upartyjnienia”. Bezpośredni wpływ hierarchii partyjnej na politykę personalną jest kamieniem węgielnym dominacji komunistów. W sytuacjach dla siebie krytycznych mogą oni iść na daleko idące kompromisy z siłami społecznymi niekontrolowanymi przez siebie (np. „S” w Polsce). Nomenklatury jednak oddać nie mogą pod groźbą utraty władzy. Tu są granice ustępstw. Dlaczego tak się dzieje?

Komunizm jest systemem totalitarnym. Różnice między totalitaryzmem a dyktaturą autorytarną była wielokrotnie omawiana i analizowana. Jest ona znana specjalistom. Wciąż jednak wielu ludzi Zachodu, w tym także dziennikarze zajmujący się problemami krajów realnego socjalizmu, myli te dwa systemy władzy. Mówiąc skrótowo – totalitaryzm polega na pełnej kontroli ze strony Partii – Państwa całego życia społecznego. Partia komunistyczna jest jedynym twórcą organizacji społeczeństwa. Żadna grupa formalna nie może pozostawać pod kontrolą komunistów. Wyjątkiem była tu zawsze Polska, uważana nie bez racji za najsłabsze ogniwo systemu sowieckiego. Monopol organizowania społeczeństwa, a także towarzyszący mu monopol przymusu oraz monopol informacji i monopol pracy – oto niezbędne atrybuty pełnego totalitaryzmu. Dzięki nim komunizm sprawuje władzę nie tylko w danym momencie czasu, lecz także przeszłość – monopol informacji jest monopolem na historię oraz przyszłość – jest ona sterowana przez Centrum. Dyktaturze autorytarnej wystarczy zaś jedynie siła fizyczna, która utrzymuje ją przy władzy za cenę represji, dyktatura komunistyczna – totalitarna, zwłaszcza w komunizmie dojrzałym, do represji sięga rzadziej niż powiedzmy junta południowoamerykańska. Nie musi. Sprawuje bowiem kontrolę o wiele pełniejszą. Model doskonały nie istnieje nigdzie, lecz wszystkie kraje realnego socjalizmu dążą do ideału – doskonałego monopolu partii. Likwidacja któregoś z tych monopoli wywołałaby trudności dla systemu trudne do opisania. Partia brak jednego monopolu musiałby zastąpić wzmocnieniem drugiego, a przede wszystkim represjami. Nie przypadkiem jest zresztą, że wzmożone represje występują zawsze wtedy, gdy któryś monopol ulega zachowaniu – początki budowania komunizmu, Węgry 56, Polska stanu wojennego itd.

Wróćmy do naszych rozważań o reformie gospodarczej. Opisana powyżej „gra gospodarcza” prowadzi do marnotrawstwa sił ludzkich i nadmiernego zużycia środków materialnych. Nie są wykorzystywane w pełni środki produkcyjne, jakość towarów jest niska. Uniwersalnym lekarstwem na wszelkie trudności jest, w rozumieniu władzy, przeznaczenie wciąż większych środków na dziedziny stanowiące „wąskie gardła” rozwoju. Absurdalny boom inwestycyjny trwa, trudności narastają. Centrum zaniepokojone jest brakiem efektów gospodarczych, grozi wybuch społeczny, kłopoty dochodzą do enklawy zbrojeniowej. Władza rzuca hasło usprawnienia modelu zarządzania, w skrajnej formie mówi nawet o reformie. Aspektami gospodarczymi reformy zajmiemy się za chwilę. Teraz zauważmy tylko, że hasło reformy ma ważną wymowę propagandową. Kanalizuje, a przez to czyni nie groźnym, ferment w środowiskach twórczych, stwarza iluzje masom. Reforma daje również podstawy do starania się o pomoc Zachodu. Bank Światowy, banki państwowe i komercyjne udzielają chętniej kredytów państwu komunistycznemu, które szykuje reformę. Jest ona wartością, którą można sprzedać, a co najmniej zastawić. Kilkadziesiąt stron o reformie to najdrożej sprzedawana makulatura.

Reforma może mieć tylko jeden kierunek – decentralizację gospodarki i dopuszczenie elementów prywatnej inicjatywy. Zarówno jedno jak i drugie nie może jednak zagrozić monopolowi partii komunistycznej, ani naruszyć nomenklatury. Prywatna inicjatywa w Polsce, czy na Węgrzech obejmuje ok. 1% zatrudnionych (nie dotyczy to w Polsce rolnictwa ale to jest inne zagadnienie). 1% ludzi nie jest w stanie ruszyć martwej gospodarki, zresztą w żadnym momencie partia nie traci kontroli nad sektorem prywatnym. W państwie, w którym prawo stanowią decyzje władzy, prywatne przedsiębiorstwa mogą przestać istnieć w ciągu jednego dnia. Aby istnieć tzw. „prywaciarze” muszą uczestniczyć w grze. Nie przypadkiem do spółek prywatnych wchodzą często byli prominenci lub rodzina aktualnego prominenta, byli sportowcy czy ludzie estrady. Wszyscy oni mają znajomości niezbędne dla funkcjonowania prywatnej inicjatywy. Tam gdzie znajomości brak wystarczyć musi łapówka.

Decentralizacja gospodarki państwowej ma na celu zmianę reguł gry. Wzmacnia ona formalną pozycję szczebli niższych, kosztem centrum gospodarczego. Nigdy jednak nie zagraża ona pozycji partii. Pozycja ta nie jest określona żadnymi przepisami prawnymi, żadne zmiany przepisów nie są jej w stanie zagrozić. Wynika ona bowiem z istoty komunizmu, ze sprawowanych monopoli, a prawo w tym ustroju oznacza wolę partii.

W grze, która toczy się według reguł zmienionych przez Centrum polityczne szczeble niższe sprawują większą kontrolę nad obszarami niepewności niż poprzednio, tym samym dla Centrum gra staje się bardziej niepewna. Rynek jednak wciąż nie istnieje, konkurencji nie ma, ekonomiczna analiza pozostaje wciąż metafizyką. Istotną rolę odgrywa tu zjawisko samospełniającego się proroctwa. Przedsiębiorstwa w reformę nie wierzą. Grają według starych reguł, tyle że są formalnie silniejsze. Centrum apeluje do świadomości dyrektorów przedsiębiorstw, mówi o duchu reformy, nie dając jednak rzeczywistej samodzielności – partia jest wciąż arbitrem – ani nie stwarzając warunków do działań ekonomicznych – brakuje rynku, konkurencji, w strukturze cen panuje chaos, choć według nowych zasad. Trwa nowe misterium oparte na zaklęciach haseł, pseudoargumentach. Trwa seans spirytystyczny wywołania ducha reformy. Na podstawie obecnej reformy polskiej spektakl można opisać następująco:

Przedsiębiorstwa mają swobodę w ustalaniu wielkości zatrudnienia i funduszu płac oraz podziale zysku. Nie mają narzuconych zadań produkcyjnych. Mogą same ustalać ceny na niektóre swe towary. Będziemy rozpatrywać takie, które wyłącznie same ustalają ceny (tzw. ceny umowne). Działają one niemal zawsze w sytuacji monopolisty, dyktują więc odbiorcy warunki, nie muszą też przejmować się jakością produkcji. Centrum stosuje wobec przedsiębiorstw bodźce finansowe, stymuluje je w kierunku przez siebie pożądanym: wzrostu produkcji, obniżki kosztów, stabilizacji cen i płac, wzrostu wydajności pracy. Rzecz w tym, że możliwości tej stymulacji są dość ograniczone. Nadmierny wzrost cen ma być ograniczany przez silnie progresywny podatek od zysku. Nadmierny wzrost zatrudnienia i płac przez opodatkowanie wzrostu płac na tzw. Fundusz Aktywizacji Zawodowej. Ani jednak cen ani płac nie jest w stanie skutecznie zahamować. Bodźce finansowe nie są również w stanie zmniejszyć kosztów wytwarzania, ograniczyć materiałochłonności, krótko mówiąc zracjonalizować gospodarki. Przedsiębiorstwo nie musi ograniczać kosztów, gdyż za każdą nieracjonalność zapłaci klient w cenie (brak demonopolizacji). Podatki, mające na celu stabilizację cen, stanowią również gilotynę obcinającą zyski powstałe z oszczędności. Są więc dla oszczędności antybodźcami. Niepowodzenie tego etapu reformy jest więc bezpośrednim powodem metafizyki. Centrum oskarża zarząd przedsiębiorstw o działanie wbrew duchowi reformy, czego wyrazem jest nadmierny wzrost cen i płac. Przedsiębiorstwa argumentują, że gra się tak, jak przeciwnik pozwala i że to właśnie wynika z reformy. Centrum mówi, że trzeba ograniczyć płace gdyż grozi inflacja, która położy reformę; przedsiębiorstwa, że ograniczenie płac spowoduje zahamowanie produkcji – co też położy reformę. Centrum mówi, że należy obligatoryjnie przeznaczyć z góry wyznaczoną część zysku na fundusz rozwojowy – inwestycje finansowane z własnego funduszu, gdyż przedsiębiorstwa w ramach samodzielności zjadają cały zysk, przeznaczają go na dodatkowe wypłaty; przedsiębiorstwa, że ten obligatoryjny wskaźnik będzie końcem samodzielności, a więc reformy.

Zaklęcia Centrum rzecz jasna nie przekonują przedsiębiorstwa. Metafizyka jest językiem gry. W rzeczywistości nikt w reformę nie wierzy. Przedsiębiorstwa stawiają prognozę – reforma jest fikcją, wszystko wróci do stanu poprzedniego, a więc należy grać według starych zasad. Mechanizm samosprawdzającej się przepowiedni działa bezbłędnie. Centrum nie jest w stanie sterować wyłącznie bodźcami finansowymi, dopóki nie doprowadzi do rzeczywistej samodzielności gospodarki. W warunkach totalitaryzmu ta samodzielność nie jest możliwa, jej brak wynika z samej istoty komunizmu. Dopóki system komunistyczny nie zostanie zlikwidowany, żaden poważny menadżer nie uwierzy w samodzielność i będzie miał rację. Dopóki prawem będzie decyzja komunistycznego bosa, każdy przepis reformujący gospodarkę będzie tylko świstkiem papieru.

Nie mogąc stymulować gospodarki w kierunku przez siebie pożądanym, nie potrafiąc wywołać ducha reformy zaklęciami, Centrum wzmacnia naciski administracyjne. Zysk ma zostać przymusowo podzielony według narzuconego wskaźnika na część konsumowaną i przeznaczoną na inwestycje. Spodziewać się można reglamentacji w zakresie zatrudnienia, dyskusja nad tym już się w prasie zaczęła. Reglamentacja na większość maszyn i surowców nigdy nie została zniesiona. Z reformy oficjalnie pewnie nikt się nie wycofa, jest ona już częścią państwowej religii. Rzeczywisty odwrót zaczął się w momencie jej wprowadzenia.

Opisany powyżej mechanizm ma charakter uniwersalny. Można na gruncie teorii organizacji. Każdy system posiada inercję powodującą eliminowanie obcych struktur (inercja = bezwład). Niewielkie zmiany wprowadzone do systemu są odrzucane jako obce ciało i wraca on do stanu poprzedniego.

Istnieje progowa wielkość zmian, które muszą zostać wprowadzone, by istota systemu uległa zmianie. W przypadku systemu komunistycznego tą progową wielkością jest wprowadzenie rynku, zniesienie reglamentacji czynników produkcji, zaprowadzenie trwałego pluralizmu politycznego. Żadna reforma nie zawiera tych elementów; ani na Węgrzech, ani w Polsce, ani tym bardziej w jakimś innym kraju. Były to „reformy pulsujące”. Po uchwaleniu zasad powodujących zwykle decentralizację gospodarki następuje stopniowy odwrót i po kilku latach poziom centralizacji wraca do stanu poprzedniego. Po kilku kolejnych latach rzuca się hasło reformy itd. itd. Tak było na Węgrzech w roku 1968. Na początku lat 70 – tych było już po wszystkim. W Polsce w latach 1973 – 74 wprowadzono WOG-i (Wielkie Organizacje Gospodarcze – rodzaj samodzielnych koncernów), choć nigdy się z tej reformy nie wycofano, w roku 1975 już nie działała. Tak jest też z obecną reformą Jaruzelskiego. W 1980 r. na Węgrzech wprowadzono nową reformę. Według oficjalnych oświadczeń węgierskich polityków musi ona obecnie ulec zmianie – inercyjny (bezwładny) system ją odrzuca albo więc wprowadzi się reformę kolejną albo na razie z niej zrezygnuje.

Czy jest możliwe wprowadzenie zmian gwarantujących minimalny próg zabezpieczający przed cofnięciem się. To pytanie jest równoznaczne bardziej popularnemu: czy komunizm jest reformowalny? Przedstawiona powyżej progowa wielkość zmian oznacza po prostu oddanie władzy przez komunistów. Połączenie komunistycznego totalitaryzmu z prawdziwą reformą jest niemożliwe. Aby reforma się powiodła totalitaryzm musi się zmienić. Musimy więc założyć albo dobrowolne oddanie władzy przez oświeconych władców, albo ich upadek. W pierwszą z tych wersji trudno uwierzyć, druga jak na razie wydaje się mało prawdopodobna.

Niemożliwość zreformowania gospodarki, a co za tym idzie, przegrana komunizmu w światowym wyścigu technologicznym i ekonomiczny, przy jednoczesnej trwałości władzy opartej na monopolistycznej kontroli społeczeństwa i represji jest podstawową sprzecznością określającą dynamikę wydarzeń w krajach realnego socjalizmu w najbliższych latach.

"Niepodległość" - miesięcznik polityczny 1982-1983