JAK PRACOWAŁY KOMISJE WYBORCZE NA BIAŁORUSI

Te wybory miały być interesujące. Opozycja nie myślała już o bojkocie. I tak wszystko dobrze się układało: opozycję kazano dopuścić do gazet i telewizji, państwo przygotowało pieniądze na agitację wyborczą. Wyborcom pozostało tylko nastawić uszy i słuchać. A w Mińsku w niektórych okręgach wyborczych w ogóle oczekiwano na show – osobistości polityczne z pierwszej dziesiątki mogły spotkać się na debatach. Ale liderzy polityczni, działacze społeczni oraz byli ministrowie na długo przed ukończeniem wyścigu zaczęli schodzić ze sceny.

Dlaczego komisje wyborcze odmawiały w rejestacji?

Komisja wyborcza miasta Lida uznała za nieważne podpisy złożone na rzecz opozycyjnego deputowanego Sergiusza Skrebca zebrane od mieszkańców domu przy ulicy Kaczana. Zarzut był prosty: taki dom nie istnieje, a znaczy to, że podpisy sfałszowano. Na posiedzeniu Centralnej Komisji Wyborczej (CKW) Sergiusz Skrebiec przedstawił zdjęcie „nieistniejącego domu” i (o cud!) okazało się, że w tym budynku znajduje się obwód wyborczy.

Mikołaj Hawrilenko wprowadził w błąd Poleską komisję wyborczą w ten sposób, że w deklaracji przychodów ujawnił dochód wynikający ze sprzedaży prosiaczka. Rzecz w tym, że miejscowa rada wiejska (sielsowiet) przedstawiła zaświadczenie, iż świnie Mokołaja Hawrilenko nie były uwzględnione w ewidencji rady wiejskiej. „Hodowaliśmy dwa prosiaczki. Jednego sprzedaliśmy, drugiego zjedliśmy. Oczywiście z radą nikt się nie podzielił - żartuje żona kandydata. – U nas jeszcze dwie kozy są.”

Tylko dzięki wyborom parlamentarnym Leonid Niewar dowiedział się, że jego mieszkanie w Reczyce jest o dwa metry większe niż to zapisano w paszporcie technicznym. Jak się okazuje, komisja wyborcza włączyła do powierzchni mieszkania balkon. A dla czego nie? Stamtąd bardzo wygodnie prowadzić agitację! Dobrze że CKW wyjaśniła sytuację i zarejestrowała kandydaturę Niewara.

Nie chce się wierzyć, że członkowie komisji wyborczej zorganizowali śledzenie mieszkającej w Reczyce Natalii Sacuk. Jak inaczej wytłumaczyć ich orientację w życiu prywatnym Natalii? Zarzucono jej, że w dokumentach rejestracyjnych zgłosiła inne miejsce zameldowania (propiski), niż to, w którym w rzeczywistości mieszka. Jakże mogli zostać oszukani wyborcy przez takiego polityka!

Komisja wyborcza w Smorgoniach bardzo dokładnie zbadała deklarację dochodów podaną przez narodową artystkę Białorusi Zinaidę Bondarenko. I zaważyła, że wskazując na jedno z trzech źródeł dochodów, dopuściła się ona straszliwego błędu w druku na… 20 rubli (mniej niż trzy grosze). Niestety, pieniędzy tych nie ukryto przed państwem, ogólną sumę dochodów Zinaidy Bondarenki wyliczono prawidłowo.

Najbardziej popularny sposób zdyskwalifikowania kandydata

To samo biuro wydawało dwa różne zaświadczenia o dochodach. Jedno – ubiegającemu się o zarejestrowanie swej kandydatury; drugie – komisji wyborczej. W rezultacie stwierdzano, że osoba ubiegająca się o zarejestrowanie swej kandydatury, chcąc wprowadzić komisję w błąd, przedstawiła nieprawdziwe dane. Dzięki takiemu schematowi zdyskwalifikowano obecnych posłów Walerija Frotowa i Sergiusza Skrebca (nie pomogła nawet fotografia domu), znanych z przeprowadzonej w czerwcu głodówki. A ich kolega Sergiusz Kościan otrzymał z biura właściwe zaświadczenie i jest już kandydatem.

Podpisy zebrane na rzecz kandydata podrabiali kryminaliści

Deputowanemu Władzimirowi Nowosiadowi sfałszowano 58 podpisów. „Taka procedura nie jest uwzględniona w Kodeksie Wyborczym - oburza się Nowosiad. – Więcej, każdy kryminalista powie, że do sprawdzenia podpisu potrzebny jest oryginał. A liczby w ogóle nie sprawdza się! Można oczywiście porównać wszystkie podpisy, żeby udowodnić, że zrobiono je jedną ręką. Ale mi powiedziano, że błąd polega na tym, iż daty oraz podpisy zapisane są różnym stylem.” W taki sam sposób sprawdzono podpisy Leonida Sinicyna.

Źródło:

Komsomolska prawda z 24 września 2004 r.

Archiwum ABCNET 2002-2010