RUMUNIA: STRACONO 25 MILIARDÓW EURO

Dziennikarze rumuńskiej gazety „Evenimentul Zilei” obliczyli, że w ciągu ponad 14 lat, jakie upłynęły od obalenia komunizmu, na skutek rozmaitych nieuczciwych operacji finansowych skarb państwa stracił około 25 miliardów euro. Jak wyglądałaby Rumunia, gdyby pieniądze te rozsądnie zainwestowano, a nie pompowano nimi kieszeni byłych aparatczyków i oficerów Securitate?

Artykuł ukazał się w „Evenimentul Zilei” z 29 marca 2004

Nie ma w Rumunii rzeczy łatwiejszej niż robienie pieniędzy. Ale pod jednym warunkiem: musisz być odpowiednio blisko władzy. Wtedy rzeczywiście możesz wzbogacić się w rekordowym tempie. Tego typu transakcje nazywa się w Rumunii „wałami” [„tunuri” – dosł. działa, armaty]. Czasami chodzi jedynie o zgodne z prawem użycie istotnych dla państwa środków finansowych, w większości przypadków jednak „wały” robione są na granicy prawa lub wbrew prawu. Ale żadne prawo wprowadzone po 1989 roku nie okazało się być dostatecznie sprawne, aby prawdziwi beneficjenci „wałów” zostali ukarani, a w wielu przypadkach nie zostali oni nawet rozpoznani.

Pieniądze można robić na wiele sposobów: poprzez przemyt paliw, alkoholu lub papierosów, poprzez oszukiwanie banków, niepłacenie podatków, wyłudzanie nienależnych zwrotów podatku VAT lub zakładanie firm-pijawek przy upadających molochach państwowych. Nieoficjalna statystyka potwierdza, że w ciągu ostatnich 14 lat poziom złych kredytów umorzonych przez banki przekroczył 7 miliardów euro. Specjaliści w branży paliw twierdzą, że na przemycie benzyny i innych nieuczciwych operacji w tej dziedzinie skarb państwa traci 600 milionów euro rocznie. A są to tylko pierwsze rozdziały w podręczniku do wysysania pieniędzy z kraju. Nasze szacunki, dokonane na podstawie publicznie dostępnych dokumentów oraz wyliczeń sporządzonych przez znawców różnych obszarów rynku, ukazują nieprawdopodobną wręcz kwotę: w ciągu ostatnich 14 lat skradziono społeczeństwu 25 miliardów euro i to tylko w wyniku „wałów”, które wyszły na światło dzienne.

Pomimo iż dotyczą różnych branż działalności gospodarczej, wszystkie postkomunistycze „wały” mają kilka cech wspólnych:

– bezpośredni udział polityków lub przynajmniej „krycie” polityczne

– w wielu przypadkach udział struktur byłej Securitate

– żaden z prawdziwych beneficjentów nie został ukarany; w kilku przypadkach aresztowano parę osób z średniego szczebla hierarchii, prawie żaden nie został zresztą skazany

– szkody pokrywane są przez podatników

– po skandalu opisanym przez gazety (jeżeli w ogóle do tego dochodzi) zapada cisza i sprawa ulega zapomnieniu

Autorzy artykułu opisują następnie najbardziej znane rumuńskie „wały”.

Przemyt benzyny do objętej embargiem Jugosławii i niepłacenie akcyzy za paliwa na masową skalę.

Straty: 8 miliardów euro.

W latach 1990-1996 sektor paliwowy był domeną oficerów Securitate, którzy szybko stali się biznesmenami. Największe „wały” w tej branży zostały dokonane w latach 1992-1995, kiedy łamano embargo wobec Jugosławii. W interesie paliwowym nazwanym później „Przemyt Jimbolia” [rumuńsko-serbskie przejście graniczne] brały udział struktury państwowe reprezentowane przez: Nicolae Văcăroiu – premiera, Virgila Măgureanu – szefa SRI [Serviciul Român de Informaţie – rumuńskie służby bezpieczeństwa], Aurela Novaca – ministra transportu, Doru Ioan Tărăcilă – ministra spraw wewnętrznych oraz wielu urzędników państwowych niższego stopnia. Oficerowie SRI, celnicy, straż graniczna i policjanci pracowali wspólnie z przedstawicielami międzynarodowej mafii z grupy Licio Gelliego, znanego zarówno byłej Securitatem jak i Ceauşescu. Drugim filarem interesu był Paryżanin Adrian Costea, bliski znajomy prezydenta Iona Iliescu. Bancorex dał do dyspozycji 250 milionów dolarów firmom zaangażowanym w ten biznes na import benzyny z Rosji. Generał Ion Pitulescu, wówczas szef policji, stwierdził, że sam tylko Virgil Măgureanu zarobił na tej operacji 500 milionów marek. Chociaż Serbowie płacili za paliwa pięć razy więcej, niż wynosiła cena światowa, firmy zaangażowane w „Przemyt Jimbolia” nie zwróciły Bancorexowi kredytów. W całej sprawie nikt nie został ukarany.

Po 1996 roku w branży paliwowej rozkwitły inne rodzaje „wałów” – unikanie opodatkowania poprzez sprzedaż benzyny jako nieakcyzowanych półproduktów. Do rafinerii doczepionych są setki sieci firm, które funkcjonują w ten sposób. Niekiedy takie firmy wchodzą w zainteresowanie policji, jak to się stało w 2002 roku w rafinerii Astra, a w roku bieżącym w rafineriach Rafo, Dărmăneşti i Carom. Aresztowano kilka pionków, ale kierownictwo tych firm pozostało poza zasięgiem prokuratury. W przypadku Astry po roku prokuratura umorzyła śledztwo wobec patrona całego interesu, Ioana Niculae [w 2003 roku nr 6 na liście najbogatszych Rumunów sporządzonej przez tygodnik „Capital”], zaś obecnie dokumenty w tej sprawie pokrywa kurz. W przypadku Rafo, chociaż prokuratura nie wszczęła postępowania karnego wobec Corneliu Iacobova (dobrego znajomego kilku postaci z rządu, m.in. Dana Mateia Agathona [ministra turystyki zamieszanego w aferę „Dracula Parku” i stąd nazywanego „Dracula Boy”]), ten wyjechał za granicę „na kurację”. Specjaliści z branży paliwowej obliczyli, że w 2001 roku skarb państwa utracił wskutek niepłacenia akcyzy ponad 600 milionów dolarów. Ta liczba pomnożona przez 14 lat daje w sumie ponad 8 miliardów euro.

Bezzwrotne kredyty: bracia Păunescu, Adrian Costea, MegaPower, Sanca i inni.

Straty: 7 miliardów euro

Sektor bankowy był dojną krową kolejnych rządów. Klientela polityczna, która wzbogaciła się na bezzwrotnych kredytach, okradła banki na sumę ponad 7 miliardów euro w ciągu 14 lat. W naszych warunkach istnieją dwa sposoby „wałów” bankowych. Pierwszy z nich to okradanie banków państwowych, zaś najlepszym przykładem może być Bancorex, za pomocą którego państwo zostało wyssane na sumę około 2 miliardów dolarów. Największymi beneficjentami Bancorexu byli bracia Păunescu (ok. 200 milionów dolarów) [obecnie nr 4 na liście najbogatszych Rumunów], Adrian Costea, Sever Mureşan, oficerowie służb specjalnych, policji i wojska oraz sędziowie. Wokół Bancorexu wybuchało wiele skandali, największe z nich to: „Astral” (ok. 2 milionów dolarów), SANCA (ok. 45 milionów dolarów z „kryciem politycznym” Frontu Ocalenia Narodowego [partia postkomunistyczna]), „MegaPower” (ok. 15 milionów dolarów z „kryciem” polityków PSD [postkomuniści] i PNL [liberałowie]), „Elvila” (ponad 5 milionów dolarów). Răzvan Temeşan, były prezes banku, został na pewien czas aresztowany, ale po wyborach 2000 roku [wygrali je postkomuniści] sprawa została umorzona.

Drugim sposobem „wałów” w bankowości było tworzenie banków komercyjnych za pomocą funduszy ze skarbu państwa lub drobnych inwestorów, a następnie przejmowanie z nich środków finansowych i doprowadzanie ich do upadku. Tutaj należy wymienić przede wszystkim Bankcoop (powstały za pieniądze 6,5 miliona drobnych udziałowców), Columna Bank (powstały za pieniądze różnych agencji skarbu państwa) albo BID-BRS (który powstał za pieniądze m.in. Poczty Rumuńskiej). Fundusze banków powstałych w ten sposób były później przejmowane przez działających w ukryciu patronów tych przedsięwzięć. Columna Bank był np. operacją przygotowaną przez Virgila Măgureanu, zaś na BID-BRS zyskał przede wszystkim Sorin Ovidiu Vântu [nr 5 na liście najbogatszych Rumunów].

Najważniejsze banki, na których robiono „wały”, to chronologicznie: Bancorex, Credit Bank, Bankcoop, Columna Bank, Dacia Felix, Banca Internaţională a Religiilor, Banca Populară Română, Banca Agricolă, Banca de Investiţii şi Dezvoltare, Banca Română de Scont.

Sądy nigdy nie skazały, nawet symbolicznie, żadnego z głównych beneficjentów „wałów” bankowych.

Największe „wały” w sektorze bankowym:

1. Bancorex – 2 miliardy euro

2. Bankcoop – 1,5 miliarda euro

3. Banca Agricolă – 800 milionów euro

4. Banca Internaţională a Religiilor – 70 milionów euro

5. BID-BRS – 25 milionów euro

Mali i wielcy baronowie sfałszowanego alkoholu i przemycanych papierosów

Straty: 5 miliardów euro

Najlepszymi czasami dla przemytu alkoholu i papierosów była bez wątpienia połowa lat 90., kiedy to organizowano operacje na największą skalę. Państwo traciło setki milionów euro na niepłaceniu akcyzy. Poważne operacje przemytnicze przynosiły straty rzędu dziesiątek milionów euro. Po 1990 roku kilka największych tego typu akcji zostało nagłośnionych i otrzymało własne nazwy [jak większość afer w Rumunii]: „Papieros I” [„Ţigareta I”], „Porcelana”, która przyniosła skarbowi państwa stratę 48 milionów euro, „Sprawa Papieros – Port Konstanca”, czy „Papieros II”. Pomimo dużej liczby gigantycznych operacji przemytniczych, na światło dzienne wyszły nazwiska tylko dwóch osób powiązanych z kontrabandą – byłego pułkownika SPP [Serviciul de Pază şi Protecţie – Służba Ochrony i Protekcji; teoretycznie jej zadaniem jest ochrona wysokich urzędników państwowych, w praktyce jej kompetencje są niejasne] Gheorghe Trutulescu i Zahera Iskandaraniego, któremu zarzucano, że w 1996 roku finansował kampanię prezydencką Iona Iliescu z pieniędzy uzyskanych właśnie na przemycie papierosów.

Inne dobro luksusowe, alkohol, przynosi państwu 500 milionów euro strat rocznie – jak wyliczyło krajowe stowarzyszenie producentów alkoholu „Garant”. Miliony litrów sfałszowanego alkoholu sprzedawanego w podrabianych opakowaniach napełnia kieszenie tzw. biznesmenów i członków władz, którzy zapewniają im protekcję.

Największe akcje przemytu papierosów:

1. Operacja „Porcelana”, 1994-96, międzynarodowa siatka – 45 milionów euro

2. „Papieros III”, 1998, przemyt przez punkt celny Negru Voda [granica z Bułgarią] – 11 milionów euro

3. Przemyt papierosów BT przez granicę rumuńsko-bułgarską – 10 milionów euro

4. „Most papierosów przez Prut” [granica z Mołdawią] – 10 milionów euro

5. Sprawa „Stary Port Konstancy”, 1998 – 3 miliony euro

Sektor energetyczny

Straty: 2 miliardy euro

Rumuński sektor energetyczny przez ostatnie 14 lat był kontrolowany przez państwo i stan ten utrzymuje się do dziś. Przez cały okres po 1989 roku była to czarna dziura gospodarki i źródło finansowania wielu prywatnych firm, o których mało wiadomo. Z danych oficjalnych wynika, że tylko w ciągu ostatnich trzech lat długi producentów energii gwarantowane przez państwo przekroczyły sumę miliarda dolarów. Pieniądze z kredytów są przeznaczane na zakup półproduktów za granicą. Jedną z firm, która dorobiła się na kredytach gwarantowanych przez państwo jest na przykład Unicom Holding, który należy do mołdawskiego biznesmena Constantina Iavorskiego. Od 1994 roku, kiedy Unicom dostarczył pierwszych półproduktów dla rumuńskich przedsiębiorstw energetycznych, firma Iavorskiego wyrosła na jednego z głównych dostawców tego typu towarów na rynek rumuński. Niedawno prasa informowała, że roczny dochód Unicomu z pośrednictwa w handlu półproduktami wynosi 40 milionów dolarów.

Kiedy dwa lata temu Corneliu Iacobov wchodził w posiadanie rafinerii Oneşti, państwo umorzyło część długów tego przedsiębiorstwa. Niestety, Iacobov jako właściciel nie spłacił reszty kredytów i w ten sposób czarna dziura, którą tworzyło Rafo i inne rafinerie będące w posiadaniu tego biznesmena, pochłonęła już 45 milionów euro z budżetu państwa. Jeżeli Iacobov zwróciłby te pieniądze, powędrowałyby one do budżetu województwa Bacău [północno wschodnia część kraju] i mogłyby zostać użyte np. na poprawę jakości dróg w tym regionie. Niestety, województwo Bacău uboższe o 45 milionów euro musi obecnie prosić budżet centralny o dofinansowanie każdej większej inwestycji.

Fakt, że państwo jest hojne w dysponowaniu pieniędzmi podatników, nie jest tajemnicą. Cztery lata temu wprowadzono nowy podatek, „cent za litr”, aby pokryć długi zaciągnięte przez byłą Rumuńską Kompanię Paliwową w celu nabycia ropy naftowej. Kredyty, których spłata była niemożliwa w warunkach dotowania paliwa i jego sprzedaży poniżej kosztów produkcji, zostały wciągnięte do ogólnego zadłużenia narodowego po rozwiązaniu Kompanii w 1997 roku. Obecnie długi te wynoszą 647 milionów dolarów. Według ostatnich obliczeń finansistów podatek „cent za litr” może więc zostać zniesiony dopiero w 2011 roku.

Politycy ze wszystkich partii i ich znajomi kupują tanio i sprzedają drogo

Firmy-pijawki doczepione do huty Sidex [w Galaţi nad Morzem Czarnym; jedna z największych „budowli socjalizmu” w Rumunii]: 1,5 miliarda euro

W przypadku huty Sidex rumuńscy podatnicy stracili kwotę 1,5 miliarda euro. Na początku lat 90. wyceniano wartość huty w najgorszym przypadku na pół miliarda euro. Przed prywatyzacją Sidexu aż 1300 firm, z których wiele należało do ludzi związanych z partią postkomunistyczną, ciągnęło profity z upadającego zakładu-molocha. Firmy te działały na prostej zasadzie: jako dostawcy sprzedawały Sidexowi drogo to, co same kupowały tanio, a następnie odkupywały od huty gotowe produkty w zamian za długi, które zakład posiadał wobec nich. Sidex był przedsiębiorstwem wyjątkowo deficytowym i zadłużonym, wobec czego nie ani płacił państwu podatków, ani nie regulował należności za energię, którą pobierał od firm państwowych. Trzy lata temu ten gigantyczny kombinat został sprzedany za 50 milionów euro, czyli za 1/10 wartości z początku lat 90., zaś długi wobec budżetu zostały umorzone. Oprócz tego nowy właściciel otrzymał duże ułatwienia: zwolnienie z podatku dochodowego, zerową stawkę VAT na produkcję przeznaczoną na eksport oraz wysokie odprawy ze skarbu państwa dla zwalnianych pracowników. Bilans jest jasny: jeśli Sidex zostałby sprywatyzowany wcześniej, budżet zarobiłby pół miliarda euro plus oszczędziłby miliard euro długów, które zostały umorzone kosztem rumuńskiego podatnika.

Największe czarne dziury w przemyśle:

1. Sektor górniczy – 3 miliardy euro

2. Sektor energetyczny – 2 miliardy euro

3. Sidex (przed prywatyzacją) – 1,5 miliarda euro

4. Roman i Tractorul Braşov – powyżej 100 milionów euro

5. SNTR [Societatea Naţională Tutunul Românesc - Narodowe Stowarzyszenie „Rumuński Tytoń”] – 15 milionów euro

Zwolnienia z podatków i specjalne subwencje dla przedsiębiorców powiązanych z klasą polityczną

Straty: 800 milionów euro

Ułatwienia podatkowe we wszystkich formach – zwolnienia z podatków, umorzenia długów, specjalne państwowe subwencje itd. – bardzo uszczupliły budżet państwa. Przykładowo: tylko w przeciągu jednego roku, od października 2002 do października 2003 poprzez zwykłe ułatwienia podatkowe budżet stracił 8 milionów euro. Ci, którzy na tym zyskali, to nie przeciętni przedsiębiorcy, ale osoby powiązane z władzą. Oto kilka najbardziej spektakularnych przypadków, o których dowiedziała się opinia publiczna:

Bracia Micula [nr 2 na liście najbogatszych Rumunów], właściciele imperium napojów chłodzących European Drinks [w Rumunii jest to największy gracz na tym rynku; Coca-cola znajduje się na drugiej pozycji]. Rozbudowywali oni swoją kompanię dzięki wszelakim ulgom podatkowym i odroczeniom spłaty kredytów, które łatwo uzyskiwali niezależnie od tego, czy rządziła prawica, czy lewica. W momencie apogeum ich długi wobec państwa wynosiły 35 milionów dolarów; o zwrot oczywiście nikt się nie upominał.

Bracia Cristescu [nr 24 na liście najbogatszych Rumunów] uczestniczyli w wielu prywatyzacjach w Banacie [zachodnia Rumunia], pomimo iż mieli duże długi wobec budżetu, w najgorszym okresie nawet 25 milionów dolarów.

Wspomniany już Corneliu Iacobov, który ciągle uzyskiwał umorzenia kredytów od państwa, pomimo iż jego rafinerie przynosiły ogromne straty – również finansowane z budżetu.

Budowa mieszkań i budynków publicznych za pieniądze z UE: europejskie fundusze dla znajomych wysokich urzędników państwowych

Straty: 700 milionów euro

Fundusze europejskie stanowią kolejny cel poszukiwaczy łatwych pieniędzy. Fundusze publiczne przeznaczone na wszelkie prace użyteczne społecznie, renowację podupadłych budynków, budowę dróg, sal sportowych, nowych bloków itd. od dawna są stałym źródłem dochodów dla znajomych urzędników lub samych urzędników państwowych wyższego szczebla. Przykład: przetarg na renowację akademików Uniwersytetu Bukareszteńskiego na Bulwarze Kogălniceanu wygrała firma Cominplus, w której udziały miał Sergiu Sechelariu [trzecia setka na liście najbogatszych Rumunów], sekretarz stanu w Ministerstwie Transportu i Robót Publicznych. Wartość kontraktu: 750 tysięcy euro. Inny przykład: w województwie Vrancea [na wschodzie kraju] najwięcej tego typu przetargów wygrywa niejaki Corneliu Prunache, dobry kolega Mariana Oprişana, przewodniczącego Rady Województwa, która organizuje przetargi na roboty publiczne.

Łącznie suma kontraktów z pieniędzy publicznych, które wygrywają ludzie związani z władzą wynosi minimum 500 milionów euro rocznie. Jeżeli tylko połowa tych funduszy trafia bezpośrednio do kieszeni tych ludzi, straty na „wałach” w tej branży po 1989 można oszacować na 700 milionów euro.

Pomimo że na biurko urzędu ds. walki z korupcją Komisji Europejskiej trafiają wciąż nowe dowody na defraudację funduszy unijnych w Rumunii, władze uciekają się do wszelkich środków, żeby ukryć ten fakt. Najbardziej znanym przypadkiem jest sprawa byłej minister ds. integracji europejskiej, Hildegardy Puwak, która podała się do dymisji po ujawnieniu skandalu związanego z defraudacją funduszy UE. Firmy jej syna i męża uzyskały dofinansowanie z PHARE na kwotę 200 tysięcy euro. Również z projektem PHARE łączy się dymisja Şerbana Mihăilescu [były minister w Sekretariacie Generalnym Rządu]. Po tym, jak jego doradca z Sekretariatu Generalnego został aresztowany za przyjęcie łapówki w projekcie „Omu” [mocno podejrzana inwestycja zagraniczna w turystykę rozpoczęta w 2000 roku i do dziś nie skończona], również Mihăilescu został oskarżony o podobne działania.

Do funduszu SAPARD przysysali się natomiast urzędnicy niższego szczebla – przewodniczący rad wojewódzkich albo dyrektorzy przedsiębiorstw państwowych. W Suczawie np. wszystkie 37 projektów SAPARD, które realizowano w tamtym regionie, stało się później obiektem śledztwa policji i prokuratury lub co najmniej padło na nie mocne podejrzenie. Urzędnicy zajmujący się rozdzielaniem środków unijnych przeznaczali je na firmy zarejestrowane na swoje żony. Prasa ujawniła podobne procedery również w województwach Olt [południowo-zachodnia część kraju], Vâlcea [południowe Karpaty], Dâmboviţa [na północny zachód od Bukaresztu], Harghita [wschodnia część Transylwanii] i Caraş-Severin [na granicy z Serbią]. Wartość wszystkich nieuczciwie zdobytych pieniędzy unijnych można oszacować na 10 milionów euro.

Piramidy finansowe: FNI, SAFI, Caritas i inne

Straty: 300 milionów euro

Piramidy finansowe i fundusze inwestycyjne okazały się wielką skarbonką, do której pieniądze wrzucały miliony naiwnych obywateli. Skarbonka przypadła później w udziale osobom powiązanym z klasą polityczną. Najważniejsze rumuńskie piramidy finansowe i oszukańcze fundusze inwestycyjne to, w kolejności chronologicznej: Caritas, Mondoprosper, Gerald, Philadelphia, SAFI, FNI i FNA. Obok nich można wymienić również FPP [Fonduri ale Proprietăţii Private – bony prywatyzacyjne emitowane przez państwo w 1995 roku], w których pieniądze utopiło również kilka milionów obywateli. Piramida finansowa Caritas z Klużu, którą zarządzał Ion Stoica, napełniła kieszenie wielu posłów partii postkomunistycznej, policjantów, prokuratorów itp. Pieniądze z Caritasu były kapitałem założycielskim wielu późniejszych firm prowadzonych przez byłą nomenklaturę partyjną. Nikt nie został za to ukarany, chociaż Caritas oszukał ponad cztery miliony obywateli. Nikt też nie wypłacił ofiarom odszkodowania.

Największe piramidy finansowe i oszukańcze fundusze inwestycyjne:

1. FNI, fundusz inwestycyjny – 150 milionów euro

2. Caritas, piramida finansowa – 80 milionów euro

3. SAFI, fundusz inwestycyjny – 40 milionów euro

4. Gerald, piramida finansowa – 20 milionów euro

5. Mega-Caritas, piramida finansowa – 4 miliony euro

Prywatyzacja – znajomi klasy politycznej kupują majątek państwa za pół darmo

Insula Mare a Brăilei: 35 milionów euro

Insula Mare a Brăilei była jednym z najbardziej deficytowych przedsiębiorstw rolnych. Jej długi względem państwa znacznie wzrosły od października 2001 roku, kiedy bez żadnego przetargu została wydzierżawiona firmie Trei Brăzi, która należy do posła PSD [postkomuniści] Culiţa Tăriţa. Agencja Mienia Państwowego zerwała kontrakt z firmą Trei Brăzi 13 lutego 2003 roku. Według Agencji długi Insula Mare a Brăilei w czasie dwóch lat, gdy była wydzierżawiona, wzrosły o 35 milionów euro.

Prywatyzacja SNTR: 46 milionów dolarów

Narodowe Stowarzyszenie „Rumuński Tytoń” zostało sprzedane 21 stycznia 2004 roku za śmieszną sumę 1,6 miliona dolarów. Wszystkie długi SNTR wobec budżetu zostały umorzone bądź ich spłata została odroczona. W 2001 roku firma PriceWaterhouseCoopers dokonała wyceny dóbr będących w posiadaniu Stowarzyszenia na 85 milionów dolarów, z czego sam teren zajmowany przez SNTR wart był około 3 milionów. Łatwo obliczyć więc, że pakiet 56% akcji, który sprzedało państwo rumuńskie wart był 47,6 miliona dolarów, nie wliczając oczywiście marki, udziału w rynku i magazynów pełnych towaru w momencie kupna. 46 milionów dolarów powędrowało więc do prywatnych kieszeni.

RomTelecom: 30 milionów euro

Po kolejnych przesunięciach terminów RomTelecom [państwowa telefonia], został 7 listopada 1998 roku kupiony przez operatora elenOTE. Za jedyne 675 milionów dolarów ta grecka kompania nabyła pakiet 35% akcji oraz prawo zarządzania firmą jako akcjonariusz większościowy, czyli po prostu zmonopolizowała rynek rumuński. Według ostrożnych szacunków sprzedaż RomTelecomu powinna przynieść państwu co najmniej miliard dolarów. Musieli to przyznać również odpowiedzialni za transakcję urzędnicy, którzy bronili się jednak argumentem, że sprzedaż została dokonana przy wyjątkowo niekorzystnej koniunkturze światowej.

Komentarz: Dziennikarze „Evenimentul Zilei” dokonali próby oszacowania strat, jakie system postkomunistyczny przyniósł rumuńskiej gospodarce. Ich wyliczenia często są niedokładne, a poza tym opierali się tylko na znanych przypadkach, które ujrzały światło dzienne. Być może sumę 25 miliardów euro należałoby więc powiększyć. Warto by również przeprowadzić podobne badanie w przypadku Polski.

opr. JL

Archiwum ABCNET 2002-2010