JARUZELSKI WYBRANY PREZYDENTEM NA POLECENIE USA

Depesza ambasadora USA w PRL Davisa wysłana z Warszawy 23 czerwca 1989 roku do Sekretarza Stanu, Białego Domu i ambasad USA w Moskwie, Budapeszcie i Bukareszcie. Ta i inne depesze wysyłane z Warszawy w okresie kwiecień-sierpień 1989 r. dostępne są w internecie (http://www.gwu.edu/~nsarchiv/NSAEBB/NSAEBB42/Doc4.pdf). Uderzają całkowicie nietrafne oceny ambasadora, zapewne podpowiadane przez posłusznych przywódców Solidarności, których jedyną troską było przeprowadzenie wyboru Jaruzelskiego. Zwraca uwagę fakt, iż ambasador solidarniościowych posłów traktuje jak idiotów nie umiejących dodawać i odejmować, nie mówiąc już o tabliczce mnożenia. Posłowie wysłuchali pokornie instrukcji ambasadora jak mają postąpić by Jaruzelski został wybrany i tylko martwili się czy im się uda polecenie Davisa zrealizować. Mimo jednak, iż uczestnicy spotkania z Davisem „poświęcali się” dla kraju, to jednak woleli pozostać anonimowi, a przecież powinni być dumni, że składają się Ojczyźnie w ofierze. Ich anonimowość zapewne powoduje, że nie postawimy im pomnika i nie będziemy mogli poszukać ich nazwisk na liście Macierewicza. I pomyśleć, że gdyby światem rządziło CIA, imperium sowieckie istniałoby do dziś.

Dotyczy: Jak wybrać Jaruzelskiego nie głosując na niego i czy będzie on kandydował?

1. Tajne - tekst integralny.

1a. Podsumowanie: Większość przywódców Solidarności jest wyraźnie przekonana, że Jaruzelski musi być wybrany na prezydenta, jeśli kraj ma uniknąć wojny domowej. Są jednak bardzo niechętni by na niego głosować i są podatni na sugestie jak wybrać Jaruzelskiego nie głosując na niego. Jaruzelski nie zaakceptuje nominacji chyba, że będzie mógł zobaczyć, że są głosy, które zapewnią jego wybór pomimo możliwej dezercji z szeregów posłów komunistycznych i sprzymierzonych. W przeddzień wizyty prezydenta Busha, sytuacja pozostaje płynna i bardzo delikatna. Koniec podsumowania.

2. Większość przywódców Solidarności, z którymi rozmawialiśmy w ostatnich dniach jest przekonana (w różnym stopniu) co do następujących faktów:

- A. Jeśli Jaruzelski nie zostanie wybrany na prezydenta, to istnieje prawdziwe ryzyko wybuchu wojny domowej kończącej się w większości możliwych sytuacji niechętną ale brutalną interwencją sowiecką;
-
- B. Wszyscy solidarnościowi kandydaci zostali zmuszeni podczas kampanii wyborczej do złożenia publicznie obietnicy, że nie będą głosować na Jaruzelskiego w wyborach prezydenckich.
-
- C. Rządowa koalicja będzie głosować na niego. Około czterdziestu do pięćdziesięciu posłów z ZSL i SD oraz partyjni twardogłowi z drugiego krańca spektrum, będą prawdopodobnie głosować przeciw, lub wstrzymają się od głosu, by ukarać go za upokorzenie partii w wyborach.
-
- D. Chociaż nigdy to nie zostało napisane, porozumienie okrągłego stołu rozumiano z obu stron w ten sposób, iż Solidarność powinna dostać Senat w wolnym glosowaniu, a Jaruzelski byłby prezydentem przez następne sześć lat.

3. Jest teraz dużo załamywania rak wśród niektórych solidarnościowych senatorów mówiących, że jeśli muszą, będą głosować na Jaruzelskiego, by ocalić kraj, nawet jeśli to oznacza zakończenie ich politycznych karier, praktycznie zanim się one jeszcze zaczęły.

4. Ubiegłej nocy jadłem obiad z pewnymi czołowymi solidarnościowymi legislatorami, którzy woleliby pozostać bezimienni i napisałem im parę liczb na odwrocie pudełka zapałek ambasady. Wyjaśniłem im też jeden z arkanów politycznej praktyki Zachodu znany jako liczenie głów. Wyliczenie na zapałkach pokazało, że ogólna liczba miejsc w połączonym Sejmie i Senacie wynosi 560. Rządowa koalicja ma 299, Solidarność 260, ponadto jest jedno miejsce niezależne. Wymagane quorum w prezydenckich wyborach wynosi dwie trzecie połączonej liczby członków obu izb. Spośród obecnych, by dokonać wyboru potrzebna jest zwykła większość głosów. Ergo, jeśli duża liczba (do 185) solidarnościowych senatorów i posłów sejmowych będzie chora lub z innych powodów niezdolna do uczestniczenia w sesji wyborczej, to nadal będzie quorum i to takie, w którym większość rządowej koalicji będzie tak dużą, że tylko prawdziwie znaczne wyłamanie się z partyjnej dyscypliny potrafi zapobiec wyborowi Jaruzelskiego. Obecni solidarnościowi posłowie i senatorowie bez ryzyka mogliby wstrzymać się od głosu.

5. Moi rozmówcy poszli do domu mówiąc, że liczby były naprawdę interesujące, ale nadal byłby problem z przekonaniem wystarczającej liczby osób do powstrzymania się od glosowania.

6. Jest też dalsza komplikacja. Jeden z bliskich doradców Jaruzelskiego, powiedział mi wczoraj, że generał postanowił, że nie będzie się „czołgał” do prezydentury. W sposób zrozumiały jest on niechętny stawianiu czoła kolejnemu publicznemu poniżeniu, po przegranej reformatorów partyjnych z listy państwowej w pierwszej rundzie wyborów. W rezultacie, Jaruzelski przeprowadza swoje własne liczenie głów i jeśli rachunek nie wypadnie dobrze, mógłby odrzucić nominację.

7. Cała ta sytuacja staje się bardziej złożona z powodu presji czasu związanej z wizytą prezydenta Busha. Plan przewiduje odbycie wyborów prezydenckich 5 lipca, ale może się to okazać niemożliwe, ponieważ nowo wybrani posłowie gorąco spierają się nad rozdziałem funkcji przewodniczących komisji w nowym Sejmie, których części Solidarność wyraźnie domaga się, pomimo swego mniejszościowego statusu. W ciągu dwu następnych dni Jaruzelski i Rakowski muszą uczestniczyć w szczycie Układu Warszawskiego w Bukareszcie. Jaruzelski dzwonił do Gorbaczowa pytając czy szczyt nie mógłby zostać odroczony, ale Gorbachow rzekomo powiedział, że to jest niemożliwe z uwagi na napięcia wewnątrz Układu między Rumunią i Węgrami. Jaruzelski czuje, że musi się pokazać by zapewnić swych partnerów w Układzie Warszawskim, że sprawy w Polsce nie wymykają się spod kontroli. W rezultacie, jest wyraźna możliwość, że Jaruzelski mógłby zostać wybrany albo właśnie w dniu przybycia Prezydenta (wątpliwe, gdyż to jest niedziela), albo wybory zostaną przełożone i będzie można przyjąć go w dawnej roli Przewodniczącego Rady Państwa.

8. Komentarz: Było chyba niewiele przypadków kiedy amerykański Prezydent przybył z oficjalną wizyta w sytuacji politycznej bardziej płynnej i szybko zmieniającej się aniżeli obecna, w Polsce.

Davis

Tłum. Alex L.

Archiwum ABCNET 2002-2010