CZY UNIA EUROPEJSKA JEST NOWYM ZWIĄZKIEM SOWIECKIM?

Takie pytanie Władimir Bukowski stawia w tytule swego artykułu w angielskim „The Salisbury Review” (Autumn 2002, Vol.21 No. 1) i pisze melancholijnie, że po tym, jak w 1991 roku jego śmiertelny wróg – Związek Sowiecki – przestał istnieć, komuniści nie chcą, aby ich nazywać komunistami, a sam ostatni sekretarz generalny KPZR zarabia na życie sprzedając pizzę, powinien być najszczęśliwszym człowiekiem we wszechświecie.

Ale nie jest. Dlaczego? Ano dlatego, że co prawda wygraliśmy pod wodzą Ronalda Reagana i Margaret Thatcher kilka decydujących bitew, ale wbrew powszechnej opinii wcale nie wygraliśmy zimnej wojny. Jeżeli zimną wojnę będziemy widzieli jako rodzaj militarnej konfrontacji między Układem Warszawskim a NATO, to był to jakiś rodzaj zwycięstwa, ale zimna wojna była przede wszystkim wojną ideologiczną – konfrontacją między liberalną demokracją a komunistycznym totalitaryzmem. I ta wojna wcale się nie skończyła.

Związek Sowiecki z sojusznikami – pisze Bukowski – załamał się nie dlatego, że myśmy wygrali, tylko dlatego, że oni się wyczerpali w wyścigu zbrojeń i w wysiłkach sfinansowania swego olbrzymiego imperium. Do ostatniego momentu ich istnienia Zachód faktycznie starał się ich podtrzymać pożyczkami, technologią i dyplomacją. „W ciągu ostatnich siedmiu krytycznych lat władze sowieckie otrzymały 45 mld dolarów pomocy zagranicznej na przedłużenie życia”. Zachód przestał pomagać nam, „prawdziwym demokratom”, a zaczął pomagać „liberalnym komunistom i komunistycznym reformatorom, sprawiając, że nasze wysiłki stały się całkowicie pozbawione sensu”. „Kiedy Związek Sowiecki w końcu padł, nie było świętowania na Zachodzie, nie pojawiło się żądanie kary dla najohydniejszych sprawców zbrodni przeciwko ludzkości.

Przywódcy na Zachodzie wyglądali nawet na zasmuconych i zakłopotanych zgonem byłego przeciwnika, chociaż było to najprawdopodobniej najważniejsze wydarzenie w całym stuleciu”.

Co by się stało – pyta autor – gdyby w 1945 zamiast bezwarunkowej kapitulacji (i dodajmy od siebie – denazyfikacji) zwycięzcy alianci zgodzili się na jakiś rodzaj pierestrojki reżimu nazistowskiego? W ciągu paru lat w krajach zachodniej demokracji mielibyśmy u władzy zwolenników narodowego socjalizmu i ich kolaborantów, choć pewnie ich partie inaczej by się nazywały. Byłaby to łagodniejsza wersja reżimu nazistowskiego. „Tak właśnie dzieje się teraz – Bukowski mówi to wszystko w odczycie, jaki miał rok temu w brytyjskiej Izbie Gmin na zaproszenie Ligi Przeciw Wspólnemu Rynkowi – nie tylko w Rosji, na Białorusi i Ukrainie, w Rumunii i Bułgarii, ale nawet w Polsce”.

A co się dzieje na zachodzie Europy? Czy dawni kolaboranci, sympatycy i apologeci komunizmu są teraz potępiani, odsyłani na emeryturę? Skądże, w krajach Europy Zachodniej nadal podejmują decyzje i tworzą opinię, co więcej – budują nową strukturę naszego kontynentu. Zadziwiające, że ledwo cudem pogrzebaliśmy jednego potwora, który nam zagrażał przez pół wieku, a już zabieramy się za tworzenie nowego, zadziwiająco podobnego do tego, któregośmy pochowali.

„ZSRS to Związek Socjalistycznych Republik Sowieckich” – wyjaśnia Bukowski i zaraz pyta – „A czym jest Unia Europejska? Całkiem niedawno, przed wyborami we Włoszech i w Austrii, była ona niemal związkiem socjalistycznych republik. Związek Sowiecki zawsze bardzo gorliwie dbał o to, aby wszędzie panował jego własny model socjalizmu, i jeżeli ktoś próbował od tego modelu odbiegać, to był najeżdżany lub wywierano nań olbrzymią presję. Tę metodę nazwano doktryną Breżniewa. Teraz to samo dzieje się w Europie. Kiedy Austria odchyliła się od kursu socjalistycznego, została poddana ostracyzmowi. Socjalizm Miloševicia różnił się nieco od wizji panów z Brukseli, więc jego kraj został zbombardowany.

Jak był rządzony Związek Sowiecki? Rządziło nim piętnastu nie wybranych ludzi, którzy się nawzajem mianowali i nie byli przed nikim odpowiedzialni. Jak jest rządzona Unia Europejska? Przez dwa tuziny ludzi, którzy się nawzajem mianowali i nie odpowiadają przed nikim i których nie możemy posłać na zieloną trawkę. Jak powstał Związek Sowiecki? Pod przymusem, często połączonym z okupacją wojskową Armii Czerwonej. Jak tworzy się Unię Europejską? Niewątpliwie bez użycia siły zbrojnej, ale pod przymusem i terrorem, gospodarczo żaden kraj nie może żyć poza nią. Przypomina to ślub pod groźbą strzelby. W konstytucji Związku Sowieckiego jego republiki składowe miały prawo do secesji. Było ono prawem czysto propagandowym, zwłaszcza że nie wiązała się z nim żadna procedura, i nawet mówienie o czymś takim było uważane za zamach na integralność terytorialną Związku Sowieckiego. Nie mogłem się nadziwić, kiedy odkryłem, że mniej więcej taka sama sytuacja występuje w Unii Europejskiej. Można wejść, ale nie można wyjść. Nikt jak dotąd nie powiedział, że wyjść nie można, ale żadnej procedury nie ma. Bardzo mi to przypomina coś, co dobrze znałem.

Związek Sowiecki był państwem bardzo agresywnym; nawet nie mógł istnieć bez rozprzestrzeniania swego modelu socjalizmu coraz dalej. Z chwilą, kiedy zaprzestał się rozszerzać, rozpoczął się jego upadek, i podejrzewam, że to samo jest prawdą w odniesieniu do Unii Europejskiej. Chociaż nie ma większego sensu ekonomicznego w przyciąganiu nowych krajów do Unii, wywiera ona ogromną presję na na wpół rozwinięte kraje Europy Wschodniej oraz inne kraje europejskie, jak Szwajcaria, aby do niej przystąpiły. Jest to presja ideologiczna. Mówiono w Związku Sowieckim, że jego celem jest stworzenie nowego bytu historycznego, narodu sowieckiego. Powinniśmy zapomnieć o naszej narodowości, o naszej tradycji i obyczajach. Nie można było odróżnić Ukraińca od Rosjanina, jeśli obaj wychowani zostali w Rosji; nie powinniśmy nawet tego zauważać, ponieważ powinniśmy być czymś jednym. To samo wydaje się prawdą w odniesieniu do Unii Europejskiej. Jej zwolennicy nie chcą, abyście byli Brytyjczykami czy Francuzami. Chcą byście wszyscy byli nowym bytem historycznym – Europejczykami. Zawsze jednym z głównych celów socjalizmu było zniszczenie państwa narodowego. Stare to przekonanie, że państwo powinno obumrzeć i trzeba mu w tym pomóc. Dokładnie to samo obserwujemy w Europie. Celem tworzonej w Brukseli aglomeracji jest wchłonięcie państw narodowych tak, aby przestały istnieć”.

Władimir Bukowski powiada dalej, że mimo zrealizowania europejskich planów dopiero w połowie, to i tak rezultat jest już dostatecznie okropny, a on sam może powiedzieć, co będzie dalej, ponieważ – by posłużyć się w nieco zmienionej formie frazą Lincolna Steffena – „żyłem już w waszej przyszłości i była ona do niczego”. Unia nie zapobiegnie napięciom, a nawet konfliktom między państwami narodowymi w Europie, choć jest to jednym z jej deklarowanych zadań. Gospodarka europejska nie dorówna i nie wyprzedzi gospodarki Stanów Zjednoczonych. Przede wszystkim ze względu na brak rąk do pracy. W ciągu dwudziestu lat trzeba będzie zaimportować 13 milionów ludzi z Trzeciego Świata. Problemy, jaki to stworzy, będą ogromne.

„Mogę przepowiedzieć, że taka Unia się załamie” – kończy swój artykuł Bukowski. „Nosi w sobie ziarna swej destrukcji, podobnie jak Związek Sowiecki, ale pozostawi po sobie olbrzymie zniszczenie i ogromne problemy ekonomiczne i etniczne. Im szybciej pomożemy zwolennikom Unii zniszczyć samych siebie, tym lepiej. Dobrze, że przynajmniej, łatwiej jest przeciwstawić się biurokratom z Brukseli niż KGB. Są oni tylko intelektualistami; pragną rozprawiać o miłości do ludzkości; nie mają żadnego doświadczenia w okrucieństwie czy umiejętności w mordowaniu milionów ludzi. Biurokraci z Brukseli boją się tłumów. Popatrzcie, jak byli przerażeni antyglobalistycznymi demonstracjami. Jeżeli będziemy mieli rzeczywisty masowy ruch sprzeciwu wobec planów Brukseli, to je porzucą i uciekną. Na ich tchórzostwo możemy liczyć”.

Oprac. Kamil Koszyrski

Archiwum ABCNET 2002-2010