PRZEZ EUROPĘ WSCHODNIĄ DO RAJU

Pakistański dziennik „Dawn” z 14 października 2004 zamieszcza artykuł Zulqernaina Tahira o nielegalnej emigracji z krajów azjatyckich do Europy Zachodniej. Droga emigrantów często prowadzi przez Europę Wschodnią.

„Szmuglowanie ludzi przez granicę jest obecnie świetnym biznesem w Pakistanie. Proceder ten stał się dużo bardziej powszechny i bardziej opłacalny po zaostrzeniach w prawie imigracyjnym przyjętych po wydarzeniach 11 września w krajach Europy Zachodniej i Ameryki Północnej. W ciągu ostatnich dwóch lat liczba deportacji Pakistańczyków ze Stanów Zjednoczonych, Kanady, Europy Zachodniej i krajów Zatoki Perskiej [bogate emiraty od wielu lat przyciągają rzesze emigrantów z Pakistanu – przyp. JL] dramatycznie wzrosła, a kilka krajów, w tym Wielka Brytania, Iran i Oman, zwracały się do władz naszego kraju o powstrzymanie fali imigrantów.

Kilka tygodni temu wysoki urzędnik brytyjski stwierdził, że kilka znaczących figur z Pakistanu było zamieszanych w ten proceder. Były minister spraw wewnętrznych Pakistanu Faisal Saleh Hayat oskarżył kilku polityków z Pendżabu o wspieranie skorumpowanych urzędników FIA (Federal Investigation Agency) i służb granicznych. Pod naciskiem ministerstw spraw wewnętrznych i spraw zagranicznych FIA prawie co tydzień aresztuje nowych przemytników, ale w żaden sposób nie narusza to podstaw całego biznesu, ani nie zmniejsza liczby chętnych do nielegalnego przekroczenia granicy.

Święcie wierząc, że w kilka lat po przekroczeniu granicy dorobią się milionów, emigranci płacą przemytnikom tysiące dolarów. W większości przypadków ludzie ci tracą pieniądze nie udając się nawet w podróż, gdyż nielegalni przedsiębiorcy po prostu zabierają im gotówkę i się ulatniają. Ci, którym uda się jednak przekroczyć granicę, ciągle żyją w obawie przed deportacją. Ale te wszystkie niebezpieczeństwa nie odstręczają Pakistańczyków od marzeń o ziemi obiecanej na Zachodzie.

Najwięcej emigrantów pochodzi z północnego Pendżabu. Płacą oni od 3,5 do 7 tysięcy dolarów za przejazd do Europy. Według jednego z urzędników FIA, w ostatnim czasie zwielokrotniła się liczba deportacji.

Amir Mazhar, właściciej legalnego biura podróży w Kanadzie, twierdzi, że każdego roku setki osób z północnego Pendżabu przyjeżdża do Kanady na podstawie sfałszowanych dokumentów. Według Mazhara fałszerze są bezpieczni, o ile mają znajomości w FIA lub wśród lokalnych polityków. Nawet jeżeli zostaną zatrzymani przez policję, grozi im kara od 500 do 1000 dolarów za podrabianie dokumentów, co jest sumą śmieszną.

W ostatnich latach zmniejszyła się liczba nielegalnych emigrantów podróżujących samolotami, bardziej popularna stała się natomiast droga lądowa. FIA jest jednak za słabo przygotowana, by wyśledzić nawet drogi powietrzne. Nielegalnych emigrantów podróżujących w ten sposób udaje się zatrzymać w Pakistanie jedynie w 25% przypadków, głównie z powodu wysokiej jakości podrobionych dokumentów.

W ostatnich czasach zmieniły się też trasy przerzutu ludzi drogą powietrzną. Przemytnicy skoncentrowali się obecnie na Europie Wschodniej. Obecnie Pakistańczycy podróżują na Zachód przez Cypr, Ukrainę, Białoruś i Estonię. Posiadając dobrze podrobione dokumenty łatwo można otrzymać legalne wizy do tych krajów, a wtedy FIA jest bezradna. Jednak, w porozumieniu z liniami lotniczymi, udało się wprowadzić jedno utrudnienie dla emigrantów: każdy pasażer udający się do Europy Wschodniej musi posiadać bilet powrotny i tysiąc dolarów w gotówce. Oprócz tego, przynajmniej w teorii, delikwent taki powinien zostać dokładnie przepytany co do planów podróży przed wejściem na pokład samolotu.

Od chwili zaostrzenia przepisów schwytanych zostało jednak dopiero około 70 nielegalnych pasażerów podróżujących do Europy Wschodniej. Mieszkaniec Faisalabadu otrzymał wizę studencką do Cypru na dwuletni kurs projektowania. Później zapłacił 5 tysięcy dolarów za przerzut do Grecji. Został jednak zatrzymany i deportowany. Mieszkaniec Narowal otrzymał studencką wizę na Ukrainę, a tam wpłacił 6 tysięcy dolarów pakistańskiemu przemytnikowi za transport do Wielkiej Brytanii, lecz również został schwytany.

Główną drogą lądową jest granica z Iranem. Codziennie w nielegalny sposób przekracza ją około 40 osób. Później udają się one do Turcji, a następnie do Grecji i Włoch. Codziennie na pakistańskich lotniskach pojawia się przeciętnie 6 osób deportowanych z krajów Zachodu, tak więc około 34 osoby dziennie dostają się nielegalnie z Pakistanu na Zachód, nie licząc tych, którzy wybierają drogę powietrzną.

Alarmująco wzrasta również nielegalna emigracja do państw Zatoki Perskiej. Bilet w jedną stronę kosztuje od 3 do 6 tysięcy dolarów. Tutaj wybierana jest przede wszystkim droga morska – z pustych plaż wschodniego Beludżystanu płynie się zazwyczaj do Omanu. Wiele osób traci życie w czasie tych podróży. Mieszkaniec Sialkotu, który ostatnio został deportowany z Omanu, twierdzi, iż zapłacił 5,5 tysiąca dolarów za przewiezienie do Muskatu. „Kiedy tam dotarliśmy, spotkaliśmy żołnierzy straży granicznej. Niektórzy z nas uciekali do morza [w Pakistanie prawie nikt nie umie pływać – przyp. JL]. Żołnierze zaczęli strzelać i ranili pięciu z nas. Po kilku godzinach wyłapali wszystkich. Zapakowali nas do ciężarówek, przewieźli do aresztu, a potem w ciągu kilku tygodni wysłali do domu".

Od 2001 roku z samego Omanu deportowano 27 tysięcy Pakistańczyków. Według niepotwierdzonych źródeł w omańskich więzieniach znajduje się kolejny tysiąc obywateli Pakistanu, którzy czekają na deportację. Nasza straż graniczna, która powinna pilnować plaż w Beludżystanie, nie wypracowała jeszcze żadnej metody, aby powstrzymać nielegalną emigrację.

Częstą zdarza się, że przedsiębiorstwa oferujące nielegalny transport ludzi ogłaszają się jako firmy doradcze, które pomagają ludziom legalnie dostać się na Zachód, np. biorąc udział w amerykańskiej loterii wizowej. Pakistańskie gazety pełne są ogłoszeń takich firm [pełno jest ich również w „Dawn”, skąd pochodzi ten artykuł – JL]. FIA czasami wytacza sprawy przeciwko takim firmom, ale z reguły sprawy te ciągną się w nieskończoność, a przedsiębiorstwa działają dalej. „Takie sprawy nie wchodzą w zakres kompetencji FIA. Tym powinny się zająć ministerstwa pracy i spraw zagranicznych” twierdzi Tahseen Anwar, wicedyrektor FIA odpowiedzialny za wydawanie paszportów. Agencja wystosowała nawet listy w tej kwestii do odpowiednich resortów, lecz odpowiedź ciągle nie nadeszła. W ciągu ostatnich pięciu lat ogromnie wzrosła liczba firm doradczych, które zajmują się emigracją.

Zastępca dyrektora straży granicznej w Lahaur, Mushtaq Sukhera, twierdzi, że rząd objął twarde stanowisko w sprawie przemytu ludzi. W zeszłym roku na większości lotnisk wprowadzono System Osobistej Identyfikacji Ludności, który ma pomagać w ściganiu nielegalnych emigrantów. Dzięki systemowi, dofinansowanemu przez Stany Zjednoczone, FIA udało się zatrzymać na samym lotnisku w Lahaur [nie jest to główne lotnisko w Pakistanie – JL] 850 osób od początku roku.

Pakistańska straż graniczna stara się również przeciwdziałać sprzedawaniu dzieci do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, gdzie służą one przy wielbłądach sportowych. Dzieci sprzedawane są do Emiratów głównie przez kobiety z południowego Pendżabu. Według urzędników przyczyną takiego stanu rzeczy jest panująca w tym regionie ponadprzeciętna bieda. Ci, którzy kupują dzieci, zapewniają rodziców, że praca przy zawodach wielbłądów jest bezpieczna. W 2002 roku FIA uratowała 25 dzieci przed takim losem, natomiast w 2003 roku tylko 12. Takie przypadki są bardzo trudne do wykrycia, zdarza się to tylko wówczas, kiedy duża i biedna rodzina podróżuje do Emiratów bez większego bagażu. Rodzice otrzymują od 8 do 10 tysięcy dolarów za jedno dziecko. Często zdarza się również, że rodziny przemycają obce dzieci.

Wyścigi wielbłądów odbywają się zimą w Abu Dhabi i w Dubaju. Jeździec wielbłąda powinien ważyć około 15 kilogramów – najlepiej więc nadają się do tego dzieci. Według Komisji Praw Człowieka w Pakistanie ten proceder rozpoczął się w 1979 roku. Wtedy ludzie z miejscowości Rahimyar Khan po raz pierwszy dostarczyli swoje dzieci do Emiratów, co przyniosło im duży zysk i posłużyło za przykład dla następców.

Pakistańskie linie lotnicze PIA [Pakistan International Airlines; skrót ten często bywa tłumaczony jako „Pray in Air” albo „Please inform Allah” – JL] muszą płacić ogromne kary za pasażerów „nie do przyjęcia”, czyli takich, którzy w ogóle, w świetle obowiązujących przepisów, nie powinni byli opuścić kraju. To ci z tak słabo podrobionymi dokumentami, że często kontrolerzy na granicach państw docelowych dziwią się, że ktoś taki w ogóle wyjechał z Pakistanu. W 1993 roku rząd Stanów Zjednoczonych wystosował protest w tej sprawie do naszego rządu grożąc nawet zakazem lotów. Teoretycznie każdy pasażer powinien zostać sprawdzony w trzech miejscach: w biurze lotniczym, przez urzędników na lotnisku oraz przez FIA na granicy. Pomimo takich kontroli pasażerowie praktycznie bez żadnych dokumentów nadal wyjeżdżają z kraju.

W ciągu pierwszych czterech miesięcy bieżącego roku PIA musiało zapłacić 28 tysięcy dolarów kary za przewiezienie 12 pasażerów z Lahaur do krajów Europy Zachodniej – ośmiu podróżowało na fałszywych dokumentach, a czterech natychmiast wystąpiło o azyl. PIA oskarżyło FIA o te niedopatrzenia.”

Opr. JL

Archiwum ABCNET 2002-2010