ŚPIOCHY OBUDZONO

W sytuacji niemożności utworzenia rządu opartego na koalicji większościowej najzdrowszym wyjściem są przedterminowe wybory. PiS zrezygnował z doprowadzenia do nich przy okazji uchwalania budżetu. Argument, iż wybory przed likwidacją WSI, powołaniem Biura Antykorupcyjnego i rozpoczęciem lustracji, zwłaszcza wśród dziennikarzy, skazywałyby PiS na przegraną ma swoje podstawy, choć uważałem, że warto podjąć ryzyko.

Obecnie wybory byłyby przez PiS wygrane, o czym świadczy propaganda „Wybiórczej”. Jeśli ta gazeta usiłuje nam wmówić, iż stosunek sił w parlamencie pozostałby niezmieniony i niezwykle troszczy się o koszty wyborów, tzn. że ich wynik byłby dla PO katastrofalny. Wystarczy porównać każdą wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego i natychmiastową publikację w „Wybiórczej” sondażu dającego przewagę PO. Gazeta ta nie jest bowiem źródłem jakichkolwiek informacji ale bronią w walce o władzę i ideologicznym praniu mózgów polskiej inteligencji zastępczej (wyrażenie R. Ziemkiewicza).

Wyborów nie będzie dopóki PO zdaje sobie sprawę, że by je przegrała, gdy zaś dołował będzie PiS, nie będą one leżały w jego interesie. Pozostaje więc porozumienie rządowe z Samoobroną i PSL lub już w sprawie wyborów z PO, kiedy obie partie będą na równej pozycji.

Wycie jakie obserwujemy w mediach Ubekistanu świadczy o totalnej mobilizacji. Już prawie wszystkie śpiochy obudzono. Rzucono do boju wszystkie rezerwy. Stan zagrożenia wszedł bowiem w fazę krytyczną. Ustawy o rozwiązaniu WSI, powołaniu Biura Antykorupcyjnego i rozpoczęciu lustracji (dotychczasowa procedura miała na celu jedynie obronę agentury) wchodzą w stadium finalizacji, co oznacza śmiertelne ciosy dla Ubekistanu. Nie można dopuścić do ich uchwalenia, dlatego zmobilizowano wszystkie siły. Passenta dają już nawet w Pulsie. Tak jak kiedyś Passent odkrywał tajniki szlachetnej duszy Jaruzelskiego, który stan wojenny wprowadził zatroskany o los kraju i dobro człowieka, ba ludzkości, tak teraz poświęcił się zbadaniu mrocznych czeluści duszy Jarosława Kaczyńskiego. Ciekawe czy dziennikarze mają jakąś ściągę, czy sami to wszystko wymyślają niezależnie od siebie.

Wbrew obawom, że SLD się odrodzi, Olejniczak mógł zgodzić się na wybory, bo wiedział, że ich nie będzie, nie grozi już powrót tej partii do rządu lub koalicji rządowej. Najlepszą wskazówką, iż establishment już poświęcił SLD i stawia na PO jako swego wybawiciela jest wypowiedź Passenta, przewidującego marginesową lub pozaparlamentarną pozycję postkomunistów.

Podczas gdy nawet prof. Staniszkis zamartwia się w „Fakcie”, że PiS nie rządzi, jasno widzi sytuację Rolicki. Jego zdaniem PiS nie pokona układu, gdyż wiąże się z nim za dużo interesów, za długo trwa i w wypadku rozbicia Ubekistanu byłoby za dużo przegranych. Chodzi oczywiście nie o ilość ludzi ale ilość ważnych pozycji w społeczeństwie, z którymi musieliby się pożegnać. Od nas, ale także od braci Kaczyńskich i PiSu, od ich zdolności przywódczych i taktycznych, zależy czy przyszłość przyzna rację Rolickiemu.

Trzy błędy PiS-u

Atakujący zawsze wybiera pole starcia i dlatego ma przewagę, bo może narzucić płaszczyznę konfrontacji. Odpierający atak nie ma wtedy wyboru, ponieważ ustępstwo byłoby poczytane za oznakę słabości, a więc skazywało na klęskę, ale podjęcie wyzwania oznacza walkę na niewygodnym dla siebie terenie, a więc często, choć nie zawsze, zapowiada przegraną. Taką sytuację mieliśmy w wypadku sprawy Balcerowicza.

To Balcerowicz wybrał pole starcia, a rząd nie mógł udać, że nic się nie stało by nie okazać słabości i prezes Banku o tym wiedział. Działał więc z zimną kalkulacją. Wycie mediów Ubekistanu, które potem nastąpiło każe wnosić, iż cała akcja była przygotowana. Z Balcerowicza uczyniono symbol III RP, a wszelka jego krytyka jest przyjmowana jako chęć powrotu do socjalizmu. Ludzie nie rozumieją na czym polegała polityka byłego ministra finansów. Nie chodzi o to, że była zła z punktu widzenia arkanów ekonomii, tylko o to że uprzywilejowywała nomenklaturę. Tę samą rzecz, w tym wypadku transformację, można było przeprowadzić z większą lub mniejszą korzyścią dla czerwonej mafii. Balcerowicz uważał, iż uprzywilejowanie nomenklatury jest ceną dla jej poparcia dla zmiany ustroju i dlatego naród powinien zapłacić koszty tej operacji. Naród i tak zapłaciłby owe koszty, bo nikt inny nie mógł tego zrobić, ale byłyby one mniejsze, gdyby czerwona mafia nie znajdował się pod kloszem ochronnym kolejnych rządów z wybitnym udziałem Leszka Balcerowicza. Lud jednak ekonomii nie rozumie i dlatego nie jest to dobra płaszczyzna konfrontacji. Zbyt dużo tu niuansów i potrzebnej wiedzy. Zbyt łatwo można przeciwnika, w tym wypadku PiS, skompromitować w prasie zachodniej i na międzynarodowych rynkach finansowych, a nawet zachwiać złotówką. Były zresztą próby wywołania paniki przez PO. Może gdyby Polacy mieli pieniądze, przestraszyliby się, ale ogromna większość nie ma żadnych oszczędności.

Jaką zatem płaszczyznę powinien wybrać PiS by mieć przewagę strategiczną już na początku starcia. Wydaje się, że najlepsze byłoby Biuro Antykorupcyjne, ale dopiero musi ono powstać. Pozostają zatem WSI, ale tu sprawa jeszcze się toczy. Podobnie jest z rozpoczęciem lustracji i ujawnieniem całej agentury. A zatem – media. Wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego była niezwykle celna ale należało się do niej przygotować. Dlaczego jednocześnie nie ogłoszona nazwisk dziennikarzy z grupy Lesiaka. Dlaczego nie przygotowano sobie informacji ilu luminarzy mediów pochodzi z rodzin uzbeckich lub należało do agentury czy po prostu wysługiwało się władzy; mile widziane fragmenty odpowiednich tekstów i video do cytowania i pokazywania na konferencjach prasowych. Samo celne sformułowanie problemu i potem wycofanie się utwierdziło tylko Ubekistan w poczuciu siły. Nie wykluczone, że atak z Balcerowiczem w tle nastąpił dlatego, że PiS okazał słabość wycofując się z konfrontacji z mediami Ubekistanu. W ten sposób konfrontacji nie uniknął tylko zachęcił przeciwnika do ataku na niewygodnym dla PiSu terenie. Gorzej, uznano Kaczyńskiego za pokonanego w konfrontacji z mediami.

Błędem Jarosława Kaczyńskiego jest zamykanie się w wewnętrznym kręgu współpracowników. Bazę polityczną trzeba rozszerzać, a nie zawężać ze strachu, że trafi się na ludzi nielojalnych bądź zbyt samodzielnych. Dobry polityk dobiera sobie współpracowników właśnie z ludzi samodzielnych, zdolnych do samodzielnego podejmowania decyzji i samodzielnej realizacji tych samych celów. Reszta jest kwestią umiejętności współpracy i kompromisu opartego na autorytecie własnym.

W Polsce są tysiące byłych działaczy opozycji zepchniętych na śmietnik, ponieważ nie chcieli lub nie potrafili donosić na bezpiekę i kraść. Są oni w sensie dosłownym na marginesie życia, ile bowiem razy spotkają się, okazuje się iż połowa jest na najniższych rentach i emeryturach lub na bezrobociu bez prawa do zasiłku. Ubekistan skazując antykomunistów na rentę, pozbawił ich możliwości działalności politycznej, gdyż ta wymaga pewnego minimum dochodów, choćby na bilet kolejowy czy prasę. Jest to rezerwuar kadr, zwłaszcza lokalnych.

Znów wybuchło wielkie larum, bo się okazało, że jest środowisko wywodzące się z agentury Kominternu. Rzecz jasna nie chodzi o to, że wnukowie ponoszą odpowiedzialność za antypolską i prosowiecką działalność ojców czy dziadków. Nikt tego nie twierdzi, wbrew insynuacjom ludzi Agory. Nikt nie dziedziczy też patriotyzmu w genach ale w rodzinie. Agenci Kominternu zdarzali się też w rodzinach patriotycznych, np. Wanda Wasilewska, córka Leona Wasilewskiego, niepodległościowego socjalisty i współpracownika Piłsudskiego. Znów bywa, że komuniści stają się zdecydowanymi przeciwnikami komunizmu, np. Alain Besancon lub Zbigniew Byrski ("Kultura").

Każdy jednak wyrasta w jakimś środowisku, w jakiejś atmosferze i ma przekazywane jakieś wartości i tradycje rodzinne. Zagrożeni publicyści „Wybiórczej” chcą nam wmówić, że nie ma żadnej różnicy czy ktoś wychowywał się w rodzinie ubeka czy członka WiNu, że nie ma żadnej różnicy między interesami obu. Skoro jednak tak, to dlaczego np. syn członka IV Zarządu WiN nie może zrobić kariery medialnej w III RP, a córka ubeka jak najbardziej.

Polska potrzebuje zmiany ordynacji wyborczej, która umożliwiłaby stworzenie systemu dwubiegunowego, dziś: PiS – PO. Jarosław Kaczyński sprzeciwiając się nawet ordynacji mieszanej, która byłaby wyjściem tymczasowym do zmiany konstytucji, popełnia błąd. Taka ordynacja wyeliminowałaby ostatecznie LPR, Samoobronę i SLD. Ordynacja większościowa kryje oczywiście trudności dla kierownictwa partii, które musi się liczyć z leaderami w okręgach, posiadającymi własną bazę polityczną, a nie zależnymi wyłącznie od kierownictwa.

ODPOWIEDZI I WYJAŚNIENIA

Zdanie o prof. Staniszkis znaczyło, że - moim zdaniem - w odróżnieniu od red. Rolickiego nie rozumie sytuacji. Może to wynikać z obawy o rozpad PiSu itp., ale znów moim zdaniem - ktoś poważnie z Panią profesor porozmawiał, zmanipulował i nastraszył. Ktoś ważniejszy niż Żakowski. Straszenie rozpadem PiS jest obecnie elementem gry, zaś teza, iż PiS nie rządzi choć może jest błędna. Właśnie rządzi i dlatego ten cały medialny atak. Rządzenie w normalnym państwie to np. decyzja o wysokości podatków, ale w postkomunizmie albo można zarządzać systemem, nie mylić z rządzeniem, albo przeciwko niemu wystąpić i starać się go rozbić. To ostatnie próbuje robić Kaczyński. Czy skutecznie i bezbłędnie to już inna dyskusja.

Autor publikacji
Ubekistan
Archiwum ABCNET 2002-2010