ZJEDNOCZONY FRONT UBEKISTANU W AKCJI

Zakładam czarne okulary i wsiadam na rower

Unia Tolerancji usiłuje założyć czapkę niewidkę i znów stać się jedyną partią, otwartą na lewo i na prawo, ku górze i w dół, w bok, ku przodowi i do tyłu, godną sprawowania władzy w III RP. Jest to ze wszech miar słuszna koncepcja, jeśli bowiem III RP miałaby pozostać przy życiu, Zjednoczony Front Ubekistanu, na czele z ziejącymi tolerancją Frasyniukiem i Onyszkiewiczem jest jak najbardziej predestynowany do uosabiania wszystkich jej wartości.

Sposób w jaki Unia Tolerancji zamierza niepostrzeżenie przemknąć się ku władzy by następnie utworzyć koalicję z socjaldemokratami Bermana i jakąś odzyskaną częścią PO przypomina mi dawne zabawne czasy, kiedy to głównym niewidzialnym człowiekiem podziemia postkominternowskiego był p. Onyszkiewicz. Kiedy w latach 1982-1983 przedstawiałem swoje niegodne i błędne podglądy polityczne na łamach „Niepodległości”; a to zachciewało mi się wolnych wyborów zamiast porozumienia, a to znów niesłusznie przewidywałem koniec komunizmu i rozpad Związku Sowieckiego za 5 do 7 lat i bezczelnie utrzymywałem, iż trzeba się do tego momentu przygotować politycznie i organizacyjnie, co niezbicie świadczyło o moim bolszewizmie, na szczęście bezkompromisowo odkrytym i „razobłaczonym” przez p. Latyńskiego, oczywiście nie spotkałem się z próbami otwartej dyskusji w prasie podziemnej oddającej się ze wszech miar słusznym rozważaniom o potrzebie porozumienia z bezpieką. Trudno bowiem, iż by wolność słowa obejmowała również dyskusję z poglądami szkodliwymi i niewłaściwymi, czyli nie podzielanymi przez Adama Michnika.

Wśród osób, które jednak ulitowały się nad stanem mojego umysłu, a nawet postanowiły przejść do porządku dziennego nad moimi powiązaniami z KGB, wszak kto nie chciał porozumienia z polską, patriotyczną bezpieką i gen. Kiszczakiem, a nawet przewidywał koniec systemu komunistycznego musiał być kadrowym oficerem co najmniej PGU, znalazł się wyrozumiały p. Onyszkiewicz. Latem 1983 roku, kiedy publicystyka "Niepodległości" była już nie do wytrzymania, a ostrzeganie wszystkich kolporterów jak Polska długa i szeroka, żeby nie kontaktowali się z organizacją założoną przez KGB, nie dawało rezultatów (p. Bujak się nie sprawdził), otrzymaliśmy w redakcji propozycję spotkania od p. Onyszkiewicza, który bez strachu przed redaktorami „N” - oficerami KGB zaproponował, iż w przyjacielskiej rozmowie „wytłumaczy nam błędność i niestosowność naszych poglądów politycznych”. Odpowiedzieliśmy, iż podyskutowalibyśmy z przyjemnością ale niestety, my nie jesteśmy tolerowani przez SB i spotkanie z osobą śledzoną przez bezpiekę 24 godziny na dobę, oznaczałoby koniec naszej działalności. Wówczas otrzymaliśmy zapewnienie ze strony p. Onyszkiewicza, iż nie mamy się czego bać: „Zakładam beret, czarne okulary i prochowiec i wsiadam na rower, a bezpieka mnie nie rozpoznaje” – tłumaczył, nam tchórzliwym naiwniakom, p. Onyszkiewicz. Przez kilkanaście minut tarzaliśmy się ze śmiechu; mnie rozbolał brzuch i tego dnia już nic nie napisałem, a kolegę Pieniążka Normana trzeba było cucić. Zastanawialiśmy się wówczas tylko nad jednam: czy p. Omyszkiewicz uważa nas za idiotów i chce w sposób prosty pozbyć się „Niepodległości” czy sam jest, powiedzmy, nieco naiwny.

Wołek – redaktor kłamca

W dniu 25 lutego w Radiu TOK coś tam, zebrały się autorytety medialne III RP, panowie Żakowski, Władyka, Lis i Wołek. Tym razem największą czujność zachował Wołek. Opowiedział jak to sam oglądał/słuchał audycję w TV „Trwam” i Radiu Maryja z udziałem Macierewicza, Giertycha i Leppera i kiedy zadzwoniła słuchaczka, która coś bredziła o wizycie Michnika w 1986 roku w Moskwie, co oczywiście było kłamstwem, „NIKT nie zareagował, słownie NIKT” i nie wyprowadził tej Pani z błędu, bezczelnie oburzał się Wołek. Otóż tak się składa, że też słuchałem wspomnianego programu i gotów jestem zaświadczyć przed każdym sądem, iż właśnie Antoni Macierewicz NATYCHMIAST zareagował, wyjaśnił błąd i podkreślił, iż rozpowszechnianie takich wymysłów tylko szkodzi krytyce układów okrągłego stołu. Nalegał też by mówić prawdę. Dlaczego kłamał red. Wołek, to sprawa drugorzędna – otrzymał takie polecenie czy chce nadal występować w TOK, a może właśnie zapracowuje na nową posadę lub odpracowuje coś tam. Ważne, że w tym momencie rozległo się pełne aprobaty chrumkanie przerywane pokwikiwaniem autorytetów medialnych Ubekistanu, tych od lustracji zerowej i tych od lustracji rozsądnej. Odtąd każdy może więc nazywać Wołka – redaktorem kłamcą.

Borsuk odstrzelony

Red. Żakowski, ten od oszukiwania prof. Staniszkis, za co w normalnym kraju od razu straciłby swój program w TV, a w III RP jest wzorcem dla młodych dziennikarzy, stał się wyrocznią moralną, prawie Ojcem Kościoła. Oburzyło go zachowanie niejakiego Borusewicza, który nie podał ręki donosicielowi Cholewie. Wiadomo przecież, że donosiciele, ci pełni poświęcenia pracownicy cichego frontu przybliżania porozumienia z Kiszczakiem z narażeniem życia pracowali dla Polski. Od Żakowskiego dowiedzieliśmy się, że moralnie ohydny Borusewicz jest Giertychem, poganinem, odrzucił wszelkie chrześcijańskie wartości moralne itp. itd. Tu czterech moralistów urządziło sobie mały sabacik.

A jak powinno wyglądać spotkanie kabla Cholewy z Borusewiczem gdyby ten stanął na wyżynach moralności Żakowskiego?

Cholewa z otwartymi ramionami rzuca się ku Borusewiczowi, na którego kablował bezpiece i błagalnie prosi: wybacz, że na Ciebie tak mało donosiłem! Borusewicz tuli go w ramionach i płacząc prosi o wybaczenie – czy mi przebaczysz, że nie donosiłem? Wybaczam Ci abyś mi przebaczył – dodaje Borsuk. Żakowski zaś zza kadru komentuje: i oto jak Polak z Polakiem nastąpiło pojednanie. Nad kadrem zaś uśmiecha się Josif Wissarionowicz: patrzcie jak ich wyćwiczyłem, sami tacy się już stali, nawet ich pilnować nie muszę, oni już inni być nie potrafią.

Borsuk został więc odstrzelony i można teraz spodziewać się jego szybkiej ewolucji. Niebawem już dowiemy się, że był naiwny ale zrozumiał, przejrzał, dojrzał itp., itd.

I po co Panie Borusewicz to Panu było? Przebywanie w towarzystwie ludzi szlachetnych III RP zawsze kończy się źle dla człowieka uczciwego, straci honor, oplują go i kopną w ...., jeśli nie wyzbędzie się do końca wszelkich zasad moralnych.

p.s.

Osobom niezorientowanym wyjaśniam – wróciłem. J. Darski

Autor publikacji
Ubekistan
Archiwum ABCNET 2002-2010