WYBORY PARLAMENTARNE WE FRANCJI

„Gazeta Wyborcza” - opinie i komentarze na temat francuskiej lewicy i prawicy w kontekście wyborów parlamentarnych.

„Gazeta Wyborcza” („GW”) poświęciła znacznie więcej miejsca i uwagi niż inne polskie gazety wyborom parlamentarnym we Francji i co ciekawe samemu Jean-Marie Le Penowi. Być może ze względu na trwożący dla niej sukcesu „reakcji” postanowiła ona „wytłumaczyć” czytelnikom porażkę światłych i humanitarnych socjalistów Françoisa Hollandea i Lionela Jospina. Należało również wytłumaczyć oczekiwany, choć „bolesny” sukces prawicy Jacquesa Chiraca jak i spore poparcie nie tyle dla FN Le Pena co głoszonych przez tę partię postulatów jak walka z przestępczością czy napływem nielegalnej imigracji.

Przyjrzyjmy się jak zwycięstwo i poparcie społeczne dla utworzonej na życzenie Jacquesa Chiraca centroprawicowej Unii na Rzecz Większości Prezydenckiej oraz klęskę do niedawna rządzącej Partii Socjalistycznej tłumaczy „GW”, a także jak widzi w tym kontekście lewicę i prawicę na przykładzie Francji.

Artykuł Marka Rapackiego w "GW" z 31 maja 2002 roku pt. „Francja - sytuacja polityczna przed wyborami parlamentarnymi” zaczyna się następująco: „Walka z przestępczością, dialog społeczny i obniżka podatków - dzięki tym trzem priorytetom centroprawicowy rząd powołany po reelekcji prezydenta Chiraca ma wygrać wybory parlamentarne 9 i 16 czerwca. Sondaże dla nowej ekipy są pomyślne”. Powołany przez Chiraca nowy premier Jean-Pierre Raffarin, cieszy się poparciem aż 2/3 Francuzów, ponieważ posiada cechy wydawałoby się zarezerwowane dla „wrażliwych” socjalistów: Jak czytamy „Raffarin ma wizerunek człowieka „Francji Głębokiej” - zapracowanej i zatroskanej, prowincjonalnej i przedmiejskiej, którą kiepsko się rozumie w paryskich salonach”. Prawicowi politycy mogą się zatem zdaniem „GW” podobać ludziom, ale wtedy gdy zachowują się jak swojscy socjaliści. Dalej w alarmująco brzmiącym podrozdziale „Na razie gumowe kule” autor relacjonuje, że prawica po zwycięstwie zapowiada poprawę bezpieczeństwa obywateli oraz zaostrzenie kar dla nieletnich. Jak donosi autor prawica zapowiada też „przywrócenie domów poprawczych zlikwidowanych przed laty w akcie humanitaryzmu.” Wynikałoby z tego, iż prawicy w przeciwieństwie do lewicy brak jest "humanitaryzmu" właśnie. „GW” przyznaje jednocześnie, że za rządów lewicowego rządu Jospina statystyki przestępczości znacznie wzrosły, a „zapowiedź „twardego kursu” w tej dziedzinie zyskała społeczne przyzwolenie.” Różnice w postrzeganiu prawicy i lewicy przez „GW” widać również na przykładzie opisu polityki edukacyjnej prawicowego rządu i przyszłego ministra Edukacji Luc'a Ferry, który zdaniem „GW” „kadzi nauczycielom i zapowiada utrzymanie wysokich kryteriów ocen, które poprzednia władza chciała rewidować ze względu na uczniów z upośledzonych środowisk” Tak więc prawicowy minister „kadzi nauczycielom” prześladującym biedną, upośledzoną młodzież, która będzie musiała teraz więcej się uczyć zamiast testować nowe odmiany tabletek extasy.

Pisząc o przyczynach zwycięstwa prawicy „GW” tłumaczy również czytelnikowi przyczyny sporego poparcia dla Frontu Narodowego Le Pena. W „GW’ z 7 czerwca 2002 w artykule Roberta Sołytka „Potwór, lewica, media” czytamy „Nowy garnitur i uśmiech na twarzy zamiast zwykłej dla niego wściekłości - to miło przyciągnąć wyborców lewicy zawiedzionych jej rządami.” Tak więc ludzie ulegli manipulacji i wielu z nich oddało swe głosy na partię Le Pena, który „odwoływał się do lęku zagubionych starszych osób i nieznacznych, ale jednak podwyżek cen, które uderzały w najbiedniejszych.” Głównie jednak w artykule redaktora Sołtyka pobrzmiewa jakże znany z posiedzeń partii komunistycznych ton o zasadniczej doskonałości rządów lewicy, która jednak nie uchroniła przed „okresem błędów i wypaczeń” jedynie słusznej koncepcji. Krótko mówiąc - lewica francuska „zgubiła lud”. Sołtyk, opierając się o twierdzenia francuskiego socjologa Emanuela Todda, pisze, iż we Francji ma dziś miejsce antyludowa rewolta w wykonaniu tamtejszej lewicy: „…Politycy tradycyjnej lewicy odwrócili się od swych dawnych wyborców. Le Pen zajął opuszczone pole, przejął we Francji część elektoratu komunistów, do niedawna antysystemowych, roszczeniowych i równie jak on radykalnych.” W cytacie tym uderza również znamienny stosunek polskiej lewicy (czytaj „GW”) do komunistów. Do czasu, gdy komuniści popierali socjalistów, dziennikarze „GW” pisali o nich ciepło, z nutką rozrzewnienia. Natomiast, kiedy część z nich odwróciła się od socjalistów i zagłosowała np. na Le Pena, stali się „roszczeniowi’ i równie jak Le Pen „radykalni” oraz „antysystemowi”. Zdaniem „GW” również ex premier, Jospin, wypaczył idee lewicowe, bowiem, jak czytamy „Faktyczna polityka Jospina spełniała oczekiwania warstw średnich, w tym sporego grona funkcjonariuszy państwowych.” Ponadto możemy się dowiedzieć, że „Niekwestionowane sukcesy rządu Jospina w walce z bezrobociem miały swoją ciemną stronę - pracy przybywało ludziom wykształconym w dużych miastach”, gdy tymczasem wielkie koncerny wyrzucały „robotników na bruk”. Zdaniem „GW” „Lewicowy rząd zdominowany przez sprawnych technokratów nie znalazł na to politycznej odpowiedzi”. Cóż, oznaczałoby to, iż francuska lewica skręciła w prawo i dlatego przegrała.

Dalej, wyliczając przyczyny porażki lewicy, „GW”, rzecz niesłychana, za jedną z nich uznaje zjawisko „poprawności politycznej” lewicowego rządu. „Polityczna poprawność socjalistycznego premiera, a właściwie nieumiejętność lewicy (prawicy także) mówienie o porażkach polityki integracji sporej części z ok. 6 mln imigrantów w 60-mln Francji, była gwoździem do jego trumny”.

Wartym uwagi w kontekście stosunku „GW” do lewicy jest artykuł z 9 czerwca 2002 „Francja: zwycięstwo prawicy w wyborach parlamentarnych” znanego już nam Marka Rapackiego, który tak oto komentuje wynik wyborczy francuskich komunistów „...katastrofalny był znowu wynik komunistów, którym 4 proc. poparcie nie pozwoli na zachowanie osobnego klubu w przyszłym Zgromadzeniu Narodowym”. Rzecz znamienna, że nie zdarza się aby dziennikarze "GW" pisali o wyniku partii Le Pena jako „katastrofalnym” mimo, iż w wyborach parlamentarnych jego Front Narodowy uzyskał poparcie znacznie niższe niż Le Pen podczas wyborów prezydenckich. Komunistom jakoś skorzej „GW” współczuje.

Również Leopold Unger w „GW” z 11 czerwca 2002 komentuje wyniki wyborów parlamentarnych we Francji ubolewając nad fatalnym losem komunistów. Jak czytamy „Partie z komunizmem w nazwie wszędzie znikają ze sceny politycznej - nawet tam gzie, jak we Włoszech, Hiszpanii czy Portugalii nie można było bez nich zrobić kroku.” Dalej autor konstatuje, iż „Europa skręca w prawo. Jeszcze w 1999 r. prawie cała Europa była socjaldemokratyczna...Austria, Italia, niedawno nawet Holandia wpadły w ramiona prawicy, i to nieraz (Haider, Fortuyn) wyraźnie zabarwionej populizmem.” Unger ubolewa również, iż „...komuniści stracili (niestety, na korzyść Le Pena czy Fortuyna) wpływ na to co zostało z proletariatu.” Zaraz przyznaje jednak, zapewne aby nie być posądzonym o zbytnią miłość do komunistów, iż komunizm „jest niereformowalny.”

Uważny czytelnik „GW” musi dojść do wniosku, że w zasadzie w każdym tekście mówiącym coś o prawicy (w tym przypadku francuskiej) dziennikarze tej gazety nie mogą powstrzymać się choćby od małej uszczypliwości w stosunku do przeciwników lewicy. Na pozór obiektywna korespondencja Marka Rapackiego z Paryża „Kampania przed II turą wyborów parlamentarnych we Francji” z 13 czerwca 2002 również zawiera tego typu „łyżeczkę dziegciu”. Opisując kampanię wyborczą w Paryżu, gdzie szanse kandydatów lewicy i prawicy były wyrównane autor informuje nas, iż „Raffarin wykorzystuje datującą się od kilku tygodni popularność, by wesprzeć kandydatów centroprawicy”. Tymczasem „Socjalista i jego zwolennicy straszą, że rządy Raffarina z Toubonem [kandydatem na mera - D.E.] już się zaczęły - klęską na mundialu, a teraz przez prawicę przegrywać będą zwykli ludzie.”

Kolejny komentarz do francuskich wyborów parlamentarnych znajdujemy w „GW” z 16 czerwca 2002, w korespondencji Maraka Rapackiego z Lens pt. „Córka Le Pena próbowała podbić Lens.” Autor opisuje leżące na północy Francji robotnicze Lens jako miejsce, w którym „Ścierała się lewica z żerującymi na antyimigranckich lękach Frontem Narodowym Le Pena.” Sporą część korespondencji stanowi wywiad z małżeństwem Lesinskich, starszym państwem pochodzenia polskiego, oprowadzającym redaktora Rapackiego po Lens, który w dowód wdzięczności dość tendencyjnie ich opisał. Oboje starsi państwo głosowali na Front Narodowy oraz narzekają na ogromny napływ nielegalnych imigrantów. Więc redaktor Rapacki postanowił zadać pani Lesinski następujące pytanie: „Ale czy miała Pani jakąś złą przygodę albo miał ja ktoś z pani bliskich czy dobrych znajomych? - Nie miałam, ale prasa pisze... Wiadomo.” Z tekstu redaktora Rapackiego wynika więc, iż pani Lesinski ulega jakimś fobiom i stereotypom na temat imigrantów. Tymczasem to redaktor Rapacki wydaje się być niedoinformowanym. Fakt, iż odsetek przestępczości jest bardzo wysoki w środowiskach imigranckich jest przytaczany przez niego samego oraz powszechnie także przez macierzystą gazetę redaktora Rapackiego. Panu Rapackiemu trudni jest pojąć, że aby bać się lwa nie trzeba zostać najpierw przez niego pożartym, tzn. trudno jest mu zrozumieć, a raczej nie chce zrozumieć, że pani Lesinski choć sama jest cała i zdrowa utożsamia się ze swymi współobywatelami, którzy mogli mieć przykre doświadczenia. Co ciekawe redaktor Rapacki wydaje się nie czytywać nawet „GW”. W przytaczanym już artykule „Potwór, lewica, media” z 7 czerwca 2002 Robert Sołtyk donosi, iż „80 proc. więźniów we Francji to muzułmanie” zaraz tłumacząc się, iż „To nie rasizm tylko fakt.” Tak więc sama „GW” przyznaje, że bardzo wysoka przestępczość wśród imigrantów to fakt, jednakże jak wynikałoby z komentarzy „GW” na ten temat, wszyscy się mylą i kierują stereotypami. Iście leninowska dialektyka. Na nieco uwagi zasługuje też już po wyborcza korespondencja z Paryża Marka Rapackiego. W tekście „Jak oceniany jest nowy skład francuskiego rządu” z 18 czerwca 2002 pobrzmiewa ton z cyklu, że jest dobrze czyli źle. Jak donosi redaktor Rapacki skład nowego rządu „wywołał nieco zaskoczenia i sprzeczne komentarze.” Dalej autor donosi, iż dziennik „Liberation” „ironizuje na temat obecności w rządzie dziesięciu kobiet, w większości nieznanych i w części powołanych z myślą o tym, by lewica nie mogła odgrywać roli głównego promotora równouprawnienia płci piękniejszej.” Kończąc autor informuje czytelnika, iż z kolei „Le Monde” wątpi w słuszność powołania aż tak licznej ekipy, lecz premier Raffarin zapewnia, że została ona skompletowana pod kątem kompetencji jej członków i podziału stojących przed rządem zadań.” Nic pochlebnego o nowym francuskim rządzie czytelnik tu nie znajdzie. Warto zwrócić uwagę na fakt, iż jedynie przytaczany na końcu przez autora premier Raffarin broni się sam i „zapewnia”, że wszystko jest w porządku. Wrażenie obiektywizmu "GW" pozostaje choć w rzeczywistości nowy rząd został tu skrytykowany do imentu. Opr. D.E.

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010