NARODOWIEC I „POLSKOJĘZYCZNI”

Otwarcie prorosyjski polityk oskarża prezydenta o związki z Rosją i kontakty ze służbami specjalnymi tego państwa. Prezydent upada, ale grupa kagiebistów, która go wykreowała, pod nowym szyldem wygrywa wybory parlamentarne. Na grupę tę głosują ludzie znudzeni ciągłymi aferami i przekonani, że tylko Rosjanie mogą zapewnić spokój. Tak było na Litwie. W Polsce w postać Palauskasa próbuje wcielić się Giertych.

Roman Giertych jest prorosyjski. Oczywiście żadne tam KGB, NKWD, PZPR, broń Boże! On jest prorosyjski, gdyż taką opcję promował jego „ojciec ideowy”, Roman Dmowski. Niestety, Dmowski żył w innych czasach i trudno powiedzieć, czy obecnie popierałby Putina czy jakiegoś kolejnego zbrodniarza z Kremla. Tak czy inaczej, Roman Giertych jest otwarcie prorosyjski, podobnie jak jego kolega o. Rydzyk, który widzi w Rosji ostoję „prawdziwie tradycyjnych wartości” i nie przeszkadza mu w tym np. homoseksualny zespół Tatu lansowany kilka lat temu na całym świecie. Znając choćby pobieżnie sytuację polityczną w innych krajach postkomunistycznych nietrudno zauważyć, że Giertych i Rydzyk stanowią „polskojęzyczną” odmianę związanych z Moskwą ruchów nacjonalistycznych typu PRM Corneliu Vadima Tudora w Rumunii, HZDS Vladimira Mecziara na Słowacji, czy MIEP Istvana Csurki na Węgrzech.

Celem Giertycha jest obalenie Aleksandra Kwaśniewskiego i jego ekipy. Przywódca LPR dąży do ukazania związków prezydenta z wywiadem rosyjskim, do udowodnienia, iż Polska nie jest krajem niepodległym, gdyż władza konsultuje najważniejsze decyzje z Kremlem (przy okazji podniesiono nawet hasło „obalenia układu okrągłostołowego”). Z kim natomiast konsultuje swoje decyzje Giertych? Polityk ten, jako „ostatni sprawiedliwy” odkrywający zagranicznych mocodawców polskich rządców, jest zupełnie niewiarygodny.

Amunicji dostarcza Giertychowi „polskojęzyczna” według niego „Gazeta Wyborcza”. Redaktorzy tego dziennika odkryli nagle, że jednak istnieją agenci obcych mocarstw, w tym Władimir Ałganow, jeden z najczarniejszych charakterów III RP. Po co? Czyżby pojawienie się agentów w wirtualnym świecie przykładnych czytelników „Wyborczej” było jedynie skutkiem odejścia Adama Michnika, który nota bene udał się na kurację dokładnie w 40-stą rocznicę obalenia Chruszczowa?

A może przetasowana ekipa kierownicza „Gazety” chce wywrzeć nacisk na prezydenta? Jeżeli tak, to wybrano taktykę, którą stosowano jeszcze za czasów Michnika wobec Millera, kiedy to podawano materiały kompromitujące premiera, a jednocześnie Naczelny ogłaszał wszem i wobec, że jakiekolwiek insynuacje wobec szefa rządu są „niegodziwością”. Przez tę schizofreniczną postawę obaj wypadli z gry. Czy obecne kierownictwo „Wyborczej” chce podzielić ich los i pójść do politycznego grobu razem z Kwaśniewskim? Czasami robi się i tak, ale to chyba nie ten przypadek.

Lepiej niech wykańczaniem prezydenta zajmie się Giertych, a my tylko damy mu do ręki argumenty – tak zdaje się rozumować ekipa „Wyborczej”, którą czekają teraz walki diadochów i związane z tym osłabienie wewnętrzne. Być może okaże później wdzięczność za pomoc. Z drugiej strony można dzięki Giertychowi wywrzeć nacisk na Kwaśniewskiego. Przede wszystkim jednak należy zademonstrować szerokiej publiczności kilka okazów z bogatej kolekcji „kwitów” zgromadzonych przez kilkanaście lat sprawowania niepodzielnej władzy na rynku mediów ukazując w ten sposób obu panom, że nadal będą zależni od post-michnikowców.

Ta gra może jednak zawieść, jeżeli Giertych okaże się sprytniejszy: skorzysta z pomocy „Wyborczej”, a później umocni swoją pozycję na tyle, że uzyska dostęp do „kwitów” z Kremla, przy których bledną nawet najlepsze polskie archiwa.

Co w takiej sytuacji powinno zrobić społeczeństwo, aby nie dać się po raz n-ty ogłupić walkom klanów? Zorganizować się, stworzyć jakąś organizację polityczną i wykorzystać moment, aby jednym ciosem usunąć Giertycha, Kwaśniewskiego, post-michnikowców i cały układ wytworzony w III RP. W innym przypadku będziemy mieli u nas powtórkę z Litwy.

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010