O siedemnaściorgu zgorszonych "nienawiścią"

W środę 3 grudnia 2003 r. w prasie ukazał się list, podpisany przez 17 znanych ludzi, z rozmaitych względów cieszących się w rożnych środowiskach Polski znacznym autorytetem. Jest to list otwarty, skierowany do prymasa Polski, ks. kard. Józefa Glempa, wyrażający protest przeciwko temu, ze na terenie kościoła p.w. Wszystkich Świętych w Warszawie działa księgarnia sprzedająca książki "zawierające antysemickie przesłanie oraz szerzące nienawiść".

Nie wiem, które książki sygnatariusze listu maja na myśli. Byłem kiedyś w tej księgarni (kilka lat temu, wtedy mieściła się w lokalu przy pl. Trzech Krzyży), takich książek tam nie zauważyłem. Tymczasem również 3 grudnia wieczorem "Wiadomości" w Programie I TVP przekazały wypowiedz jednego z sygnatariuszy, byłego ministra spraw zagranicznych, p. Władysława Bartoszewskiego, zapewniającego (bez podania przykładów), że takie książki tam niejednokrotnie widywał.

Rożne myśli nasuwają mi się w związku z tym.

Skupie się najpierw na osobie wyżej wymienionego sygnatariusza. W paryskiej "Kulturze" nr 5(187) z maja 1963 roku przedrukowano za "Tygodnikiem Powszechnym" apel podpisany takim samym imieniem i nazwiskiem, skierowany do wszystkich, którzy mogliby świadczyć o pomocy udzielanej przez Polaków Żydom pod okupacja narodowo- socjalistyczna -- zdaniem autora bowiem nasilała się kampania oskarżeń Polaków; (wtedy jeszcze) nie o czynny udział w ludobójstwie na Żydach, ale o (niegodziwa) bierność. Po wielu latach minister spraw zagranicznych Władysław Bartoszewski podczas wizyty oficjalnej w Izraelu wsparł zarzuty kierowane ze strony izraelskiej o nasilająca się niechęć do Żydów w Polsce, natomiast zupełnie -- przy tej i przy rożnych innych okazjach -- przemilczał rozmaite krzywdzące Polaków uogólnienia w zarzutach dotyczących ich stosunku Polaków do Żydów za czasów hitlerowskiej opresji: książka niejakiego Michala Cichego dostępna nie w niektórych księgarniach, ale drukowana w odcinkach w wielkonakładowej "Gazecie Wyborczej" i spotwarzająca powstańców warszawskich (zarzutem dobijania resztek żydowskiej ludności stolicy), nie wzbudziła protestu ani Władysława Bartoszewskiego, ani Zdzisława Jezioranskiego (obaj są kombatantami tego powstania!). Coraz częstsze sformułowania o "polskich obozach koncentracyjnych" tez nie. Wypowiedz izraelskiego polityka o "antysemityzmie", który Polacy wypijają z mlekiem matek, także nie wzbudził w środowisku sygnatariuszy powyższego listu należytego protestu. No, trudno, można by powiedzieć, ze każdy jest uczulony na to, na co CHCE być uczulony, nawet kosztem zawężenia pola swojego widzenia. Ale czy pan Władysław Bartoszewski, będący kilka lat temu ministrem, a teraz sygnatariuszem listu do ks. prymasa, przez swoich sympatyków tytułowany nieraz "profesorem", to TEN SAM człowiek, który uczestniczył w Powstaniu Warszawskim, siedział w ubeckim wiezieniu, napisał w/w apel, który ukazał się w "Tygodniku Powszechnym" i potem w paryskiej "Kulturze", a także książkę pt. (uwaga!) "Warto być przyzwoitym"? A może to tylko ZBIEZNOSC NAZWISK?

Dodam przy sposobności, że znana pisarka, Maria Dąbrowska, ze względu na swoje uwarunkowania rodzinne i światopoglądowe nie podejrzana o żadne zacietrzewienie przeciwko Żydom, już w 1946 roku -- tak, to nie pomyłka: już w 1946 roku! -- Pisała o potrzebie odpierania narastającej fali zarzutów, kierowanych na Zachodzie przeciwko narodowi polskiemu z powodu relacji Polaków do Żydów podczas II wojny światowej...)

A poza tym to cóż to za szukanie siewców nienawiści? Komuniści nam, antykomunistom, zwłaszcza w latach osiemdziesiątych (ub. wieku) tez zarzucali NIENAWISC. A chodziło tylko o to, ze ośmielaliśmy się wytykać im takie winy, o których w zasięgu cenzury PRL nadal nie wolno było pisać (mówić), jak zbrodnia katyńska (grzech "antysowietyzmu"). Każdy, kto poruszał temat niewygodny dla władzy, choćby tylko w formie karykatur Leonida Brezniewa, był przedstawiany jako ktoś, kto jest mącicielem, nacjonalista albo sługusem wrogich sil z Zachodu (Watykan, Niemcy Zachodnie, USA, Izrael). Wspólnym mianownikiem zarzutów ze strony komuny było "wichrzyciele", "ekstremiści" (epitet "ekstremiści" został kiedyś delikatnie wyśmiany przez papieża-Polaka, poprzez zastosowanie go bodajże do postaci Kościuszki i Traugutta). Toteż kampania przeciwko domniemanej nienawiści (jej nowymi przejawami są ten właśnie apel siedemnaściorga oraz książka "Zamiast procesu" Magdaleny Tulli i Sergiusza Kowalskiego) powinna być postrzegana RELATYWNIE, poprzez porównanie z innymi kampaniami, gdzie ciężkie zarzuty stawiano ROWNIE łatwo. W końcu "Potop" Sienkiewicza to przejaw szowinizmu polskiego skierowanego przeciwko Szwedom, skoro oni są tam przedstawieni w CZARNYCH kolorach. Podobnie walka przeciwko późniejszym rozbiorcom i zaborcom to tez jakąś germano- i ruso-fobia, ani chybi wiec NIENAWISC -- obojętnie czy poczytamy na ten temat wiersz "Do Matki Polki" Mickiewicza, czy "Rotę" Konopnickiej.

Inne osoby wypowiadające się w tej samej relacji telewizyjnych "Wiadomości" podkreślały (jak można domyślać się: jako okoliczność OBCIAZAJACA), ze księgarnia ANTYK znajduje się zaledwie paręset metrów od synagogi. Czy (do licha!) nikogo z tych siedemnaściorga sygnatariuszy nie razi, ze zwykle w odległości kilkuset metrów od kościołów znajdują się kioski, gdzie bez trudu można znaleźć gazety ziejące nienawiścią do Kościoła Katolickiego, a w każdym razie przedstawiające co tydzień ten Kościół w czarnych barwach? (Wśród tej siedemnastki jest dwoje DUCHOWNYCH tego Kościoła!) Czy owi sygnatariusze, obecni nie od dziś w życiu publicznym narodu polskiego, nie widza, ze zazwyczaj w odległości kilkuset metrów od szkol polskich znajdują się kioski, gdzie można nabyć gazety, podobnie nieprzyjazne narodowi i państwowości polskiej? Jak długo trzeba trenować swoja wrażliwość, aby stać się czułym TYLKO na to, co jest wina wobec narodu żydowskiego i religii wyznawanej przez (wciąż znaczna -- ?) jego cześć, a przemilczać zniewagi i oszczerstwa wobec swoich? Rozumiem, jesteśmy rożni: by sięgnąć na chwile do innej sfery: jedni obrońcy życia skupiają uwagę na aborcji i eutanazji, zaś innym głownie leży na sercu los skazańców oraz (cywilnych i wojskowych) ofiar wojny. Ale już w tej sprawie parę dekad temu pojawił się np. ks. Jean Toulat (we Francji), który uważał, ze obrona życia powinna być INTEGRALNA. Niech by wiec piętnowanie nienawiści tez było INTEGRALNE, a nie jak w książce "Zamiast procesu", gdzie doszukiwano się "nienawiści" na lamach tylko pięciu antylewicowych (cokolwiek by to znaczyło) gazet.

Może by wiec przynajmniej poważni ludzie -- jedni m. in. z racji swojego wieku i zasług wojennych, inni znani jako zaangażowani duchowni, jeszcze inni jako intelektualiści dużego formatu -- "gorszyli się" nienawiścią albo przyzwalaniem na nią z większym zachowaniem proporcji? Może by tak przyjrzeć się temu, ile procent poparcia w kampaniach prezydenckich zdobywali kandydaci szermujący rzeczywiście niechęcią do Żydów (Tejkowski, Bubel)? I przyjrzeć się temu, co oni, albo ludzie z nimi współpracujący, pisują do tej pory? Niewybrednym językiem, często bez osłonek, odwołując się do rozmaitych kolektywnych resentymentów, a przynajmniej starając się je wzniecać. Takich książek i czasopism, jak np. "Poznaj Żyda", "Tylko Polska" albo publikacje Polskiej Wspólnoty Narodowej, zapewne nie znajdzie się w księgarni ANTYK, ale za to w niejednym kiosku -- pospołu z gazetami upokarzającymi Polaków i ośmieszającymi katolicyzm. "Hic Rhodus, hic salta!"

Konrad Turzyński

Toruń

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010