TW "BRZOZOWSKI" - JERZY NOWACKI, czyli historia dziwnych przypadków

Jak pisze Jan Józef Lipski w swojej historii Komitetu Obrony Robotników na stronie 312 podaje wiadomość: „Komunikat KSS „KOR” nr 43 z 1 września 1980 roku przyniósł też informację: „Na własną prośbę, z przyczyn osobistych, rodzinnych i zawodowych – w lipcu 1980 przestał być członkiem KSS „KOR” Jerzy Nowacki z Poznania”. Owe „przyczyny” to po prostu fakt wykrycia współpracy z SB. W rozmowie z Janem Józefem Lipskim „Brzozowski” został postawiony wobec alternatywy: albo zostanie ujawniony fakt jego pracy dla bezpieki albo wycofa się. Nowacki, który w 1977 roku był współzałożycielem Studenckiego Komitetu Solidarności, wycofał się i KSS "KOR" dotrzymał słowa; jego członkowie nie ujawnili faktu zdekonspirowania „Brzozowskiego”.

Dziwnym przypadkiem jednak członkom KOR nie przeszkadzało, iż agent bezpieki został członkiem prezydium Zarządu Regionu i rzecznikiem prasowym Zarządu Regionu Wielkopolska NSZZ „Solidarność”. „Brzozowski” dzielnie donosił na „S”, w tym na Janusza Pałubickiego, a gdy wybuchł stan wojenny, po spełnieniu obowiązków kabla w kraju, został rzucony na newralgiczny odcinek zagraniczny. Wylądował jako bohater podziemia w Paryżu, gdzie natychmiast znalazł zatrudnienie u Mirosława Chojeckiego w ośrodku „Kontaktu”.

Jak przystało na byłego członka KSS "KOR", który musiał wiedzieć o agenturalnej działalności Nowackiego od Lipskiego, Chojecki natychmiast powierzył mu kontakty z krajem. Widocznie Chojecki wyznawał zasadę: trudno przecież żeby Kiszczak nie wiedział co robimy, nie mamy przed nim nic do ukrycia. A na poważnie; czy była to decyzja podyktowana stanemu wskazującym na spożycie czy też ktoś tego zażądał, ktoś kto miał wystarczająco silne argumenty?

Po powrocie do kraju „Brzozowski”, tym razem już nie przypadkowo tylko zgodnie z zasadą, iż agentura musi pracować w mediach, dostał posadę w Poznańskiej TV, gdzie został zastępcą redaktora naczelnego i kierownikiem programu regionalnego oraz dziennikarzem specjalizującym się oczywiście w programach publicystycznych. Trudno bowiem by wpływ na opinię publiczną miały osoby o krótki stażu w SB.

Na tym nie koniec jednak dziwnych przypadków w życiu „Brzozowskiego”. Janusz Pałubicki ujawnił publicznie „Brzozowskiego” dopiero w 2005 roku, podczas gdy jako koordynator ds. służb specjalnych musiał o jego przeszłości wiedzieć już od co najmniej 1998 roku. Dlaczego dotąd milczał? Czy lubił oglądać „Brzozowskiego” w telewizorni? Tłumaczenie, iż jako koordynator służb specjalnych o niczym nie wiedział jest tak przerażające, iż niewiarygodne. O czym w takim razie koordynator wiedział?

Inne tłumaczenie, iż ujawnił Nowackiego dopiero teraz, ponieważ jako koordynator służb nie mógł ujawnić tajemnicy państwowej, zakłada, że chyba ostatnie 4 lata Pałubicki przespał i dopiero teraz obudził się i stwierdził, że już nie jest koordynatorem. Wszystkie te tłumaczenia są wyjątkowo mętne, a jeśli o działalności "Brzozowskiego" wiedział jeszcze w czasach podziemia, to tym bardziej milczenie go obciąża.

Autor publikacji