Teoś, Teoś Teoś

Jednocześnie bardzo blisko z nim współpracowała: organizowała prace w podziemiu wykonując jednocześnie setki czynności, projekty i podziemne znaczki, redagując wydawnictwa, odezwy, wszelkie publikacje. Krysia była w prosty sposób odważna, niezależna, świadoma tego co robi i bardzo skromna, nie wysuwająca się przed szereg.

W dniu 11-12 czerwca w Gazecie Wyborczej - Świątecznej ukazało się wspomnienie o Teosiu Klincewiczu – chłopaku mojej siostry Krysi A., ojcu jej córki Olgi Klincewicz.

Teoś, Teoś Teoś, wydawać by się mogło, że przeleciał przez nasze życie jak burza i znikł przedwcześnie, zginął, a tymczasem Teoś stał się członkiem naszej rodziny – czy tego chciał czy nie. Jest ojcem „naszej” Olaszki. Właściwie cały stan wojenny i poźniej ukrywał się w domach naszej rodziny: najpierw u naszego kuzyna i cioci w Aninie, potem u Babci na Lwowskiej. Potem z Krysią w wynajętym mieszkaniu (należącym do naszej bratowej, zaangażowanej w inną podziemną strukturę). Krystyna była z Teosiem cztery lata. Burzliwe, dziwne, barwne i jednocześnie tragiczne. Nieudany związek, nieudana historia ojcostwa, a w końcu nieuporządkowana sprawa rodzeństwa - Ola ma przyrodniego brata, którego raz tylko uważnie obejrzała, na koncercie dla „Bezimiennych Działaczy Podziemia” w Sali Kongresowej, kilka lat temu.

Z artykułu Pawła nie wynika wcale, jak wiele łączyło Teosia z naszą rodziną. Nie wynika jak wielką rolę w jego życiu i działalności podziemnej odegrała Krysia – jego wieloletnia dziewczyna, która pracę w podziemiu, stres, przesłuchania i przeszukiwania mieszkań przypłaciła utratą pierwszej i drugiej ciąży z Teosiem. Która była przy nim, gdy przeżywał załamania, niepowodzenia, lęki i psychiczne huśtawki. Jednocześnie bardzo blisko z nim współpracowała: organizowała prace w podziemiu wykonując jednocześnie setki czynności, projekty i podziemne znaczki, redagując wydawnictwa, odezwy, wszelkie publikacje. Krysia była w prosty sposób odważna, niezależna, świadoma tego co robi i bardzo skromna, nie wysuwająca się przed szereg. Dopiero po latach dowiedziałam się, że Teoś po wyprowadzeniu się z Anina zamieszkał z Krysią w wynajętym mieszkaniu. To, co wiem o ich związku to układanka z półsłówek, bo Krysia nie mówiła wiele. Wiem, że szybko i bardzo intensywnie zaczęła z nim współpracować. Powiedziała kiedyś, że Teoś był wizjonerem, miał pasję i zarażał nią ludzi wokół siebie, a wokół niego było wiele osób, którzy realizowali jego pomysły. Wiem, że przygotowała redakcję pierwszych dwudziestu kilku książek Rytmu. Redagowała pierwsze numery ulotowego Kuriera Mazowsze, przewoziła po całej Warszawie matryce białkowe pomiędzy maszynistką i drukarzami, zawoziła składy do fotografa, a gotowe klisze do drukarzy w olbrzymiej torbie, w której zawsze nosiła niepotrzebną robótkę na drutach, którą dziergała bez patrzenia, obserwując, czy nie ciągnie tajniackich „ogonów”. Montowała do druku klisze serii Madonny Polskie, zaprojektowanej przez Ewę B. i okolicznościowe ulotki. Zaprojektowała kilka serii znaczków. To przez jej ręce przeszło m.in. ponad 90% znaczków z Madonnami. Aby je wykonać Krystyna, wtedy studentka Architektury PW, wymyśliła i skonstruowała domowa maszynę do perforacji znaczków (śmieje się, ze powinna ją oddać do Muzeum Podziemia) - przystawkę do maszyny do szycia, która wykonywała kolejne serie znaczków. Raz lub dwa razy użyczyła swojego głosu do gadał. Spisywała nasłuchy, redagowała niektóre podziemne odezwy Zarządu Regionu, które docierały do jej rąk w postaci zapisanych odręcznie kartek. A o ilu rzeczach nie wiem?

To Krysia opiekowała się archiwum legalizacji Mazowsza, które ochroniła w czasie przeszukiwań milicji w jej wynajmowanym mieszkaniu po aresztowaniu Teosia. Podsunęła milicjantowi do pomocy w przeglądaniu wyższych półek mebel, w którym zrobiła skrytkę na dokumenty i dzięki temu pominęli to miejsce w przeszukaniu. Jednak została zatrzymana, ponieważ w domu było kilka matryc białkowych. Dopiero po latach przyznała się, że nie trafiła do aresztu, bo kilka dni wcześniej wyszła ze szpitala po poronieniu pierwszej ciąży z Teosiem i lekarz dyżurny na Mostowskich bał się podpisać zgodę na areszt kobiety w takim stanie zdrowia. Cały czas bezpieka nie kojarzyła, że Krystyna jest dziewczyną Teosia, a Teoś niedoszłym ojcem - całe szczęście, bo na pewno był jej nie wypuścili, pomimo jej bardzo ciężkiego stanu zdrowia. To wszystko było efektem aresztowania Teosia. Drugi raz straciła dziecko, kiedy aresztowali jego brata.

Kiedy Krysia zaszła w ciąże z Teosiem po raz trzeci zagrożone było życie i zdrowie dziecka i jej samej. Namawiałam ją, żeby poszła do szpitala, ale nie chciała iść za nic. Myślę, ze właśnie wtedy musiała podjąć decyzję – Teoś, podziemie, stres i kolejna osobista tragedia utraty dziecka lub ratowanie życia dziecka. Wybrała to drugie. Teoś został odsunięty na dalszy plan. Nie umiał pogodzić jej wyborów ze swoim zaangażowaniem. Potem swoją podziemną robotę zdawała przez siedem kolejnych miesięcy, żeby nie zostawić spraw niedokończonych, bo to nie byłby w porządku. Teoś rozparcelował jej pracę na siedem czy osiem osób, ponieważ nikt nie był w stanie przejąć wszystkiego na raz. Córka Krysi i Teosia, Olga urodziła się we wrześniu 1986 roku.

Myślę, że Krysia w tym czasie celowo niewiele mi mówiła o sobie, widywałyśmy się rzadko, był to dla nas, sióstr trudny okres, ja szczerze pragnęłam jej szczęścia, ona mnie chroniła, a nie umiałyśmy sobie tego powiedzieć tak jak trzeba - wprost. Ale teraz widzę, ze jej działanie było celowe – starała się trzymać mnie z daleka, żeby chronić. Teraz dowiaduję się, że podobno są jakieś rwane zapiski w teczkach, z artykułu Pawła Smoleńskiego wynika, że bzdurne, fałszywe, bez rozeznania w faktach, że byłam śledzona, no tak rzeczywiście - byłam w zaawansowanej ciąży, kiedy dwóch smutnych panów w długich płaszczach ściągnęło mnie z miasta na wielogodzinne próby nakłonienia do współpracy i wyciągnięcia ze mnie wiadomości o Teosiu i Krysi. Z pierwszych pięciu minut rozmowy zorientowałam się, że tajniacy nic nie wiedzą – działają na oślep i można im się wyłgać każdą wymyślona śpiewką, którą połkną, szczególnie, jeśli mają do czynienia z kobieta w ciąży. Straszyli, grozili, wyciągnęli mój udział w strajku na ASP, straszyli, że nie dadzą paszportu. Trudno – pomyślałam – to nie dadzą. Argumentów z tamtej strony ubywało, a mi przeleciały przez głowę „polskie dzieje”, w których uczestniczyli nasi przodkowie – powstaniec i zesłaniec Ignacy, jego żona Maria, która poszła za nim do Wiatki, dziadek Juliusz - legionista, dziadek Józef - przetrzymywany i katowany na Łubiance, późniejszy dyplomata Rządu Londyńskiego, dziadek Tadeusz - ranny dowódca oddziału Powiśle Powstania Warszawskiego, stryjek Konstanty - ranny Powstaniec; ciocia Zosia z Szarych Szeregów, stryj Andrzej, który uciekł z Oflagu, wujek Jędrek, który zginął w Powstaniu i którego nigdy nie poznałam, w końcu babcia Jasia, która symulując chorobę uciekła z dziećmi z transportu do obozu i druga babcia Nelly, w której mieszkaniu na Rozbrat była komendantura oddziału powstańczego, zdenuncjowana przez sąsiadkę volksdojczkę uniknęła obozu cudem, ciocia Stefa, w której mieszkaniu na Mokotowskiej ukrywała się żydowska rodzina i babcia Jasia, która przechowywała żydowskie dzieci, a teraz współcześnie moja działalność w komitecie strajkowym na ASP, podziemne spotkania, wystawy w domu, ukrywanie różnych osób (nie tylko Teosia) w domach naszej rodziny, Solidarność, NZS, Krysia inwigilowana przez SB i ja – zajęta swoją młodością, miłością i macierzyństwem, tym razem zupełnie niechcący wplątana w historię podziemia, dzięki Krysi i Teosiowi. To niespodziewane doświadczenie, sprawdzian dało mi poczucie siły i …szczęścia. Tak, byłam dumna z siebie i z niej, moja siostra znowu zajęła ważne miejsce w moim życiu. Dla niej warto było się narażać. Nabrałam pewności na całe życie – wtedy na Mostowskich nie poddałam się, nie złamałam, uporządkowałam pewne wartości, bałam się bardzo, ale udało mi się, znalazłam sposób na siebie, na swój lęk i na ignorancję esbeków. Moja córka urodziła się parę miesięcy potem. Córka mojej siostry i Teosia – o parę tygodni później. Są wielkimi przyjaciółkami.

Krysia była związana z Teosiem przez ponad cztery lata. Powiedziała mi, że jej związek z Teosiem nie miał szans, może dlatego, że ona nie była gotowa na małżeństwo i chyba znała siebie, bo wyszła za mąż dopiero kilka lat temu. Teoś ożenił się szybko po rozstaniu. Wkrótce urodził mu się syn. „Teosiowi potrzebny był ciepły dom i kiedy mówił o swoim domu –‘Teściowa o mnie dba.’, to aż kraśniał z dumy i miło było patrzeć… dobrze, że zaznał tego przed śmiercią” – to jej słowa. O związki trzeba dbać, a kiedy działasz w podziemiu swoje sprawy odkładasz na później i potem nie ma co zbierać. Kiedy dbasz o siebie, oddalasz się od działalności.

Krysia była i jest bardzo skromną osobą, ale wspominając Teosia warto opisać jej małą historię podziemia Solidarności, wspomnieć jej pracę, oddanie, pamięć o jej osobistej tragedii działalność powodu zaangażowania w działalność Solidarności. Warto napisać o cichej, pomysłowej dziewczynie, która organizowała i ratowała podziemną codzienność, o jej lojalności, solidarności, prostej (czy takiej prostej?) pracy. Zapewne było wiele takich osób. Studia Krysi zamiast czterech czy pięciu lat potrwały prawie dwanaście; najpierw podziemie, potem samotne macierzyństwo. Wiele lat znosiła upokorzenia i nic nie mówiła o konieczności udowadniania ojcostwa przed sądem (zresztą zakończonego pozytywnie) . Tym razem chroniła nową rodzinę Teosia. I to znowu Krysia była odpowiedzialna.

Zuza A., siotra Krystyny

Ruch Antykomunistyczny